W Rosji nastąpił wzrost przestępczości pospolitej. Coraz częściej sprawcami zbrodni są byli więźniowie powracający z wojny z Ukrainą. Według obrońców praw człowieka dziesiątki najcięższych przestępstw pozostaje niezarejestrowanych.
Zbrodnie popełnione przez byłych żołnierzy-ułaskawionych przestępców mogą podważyć przekonanie prezydenta Władimira Putina, że jego działania na Ukrainie chronią Rosję przed jej wrogami – pisze „The Wall Street Journal”.
Putinowska armia przestępców poniosła ciężkie straty. Początkowo dowodził nią Jewgienij Prigożin, a po jego śmierci i rozwiązaniu firmy „Wagner” zaczęto ich włączać do jednostek karnych armii rosyjskiej. Rekrutacja więźniów rozpoczęła się, gdy kampania Putina na Ukrainie w dużej mierze utknęła w martwym punkcie, a jego armia potrzebowała większej liczby żołnierzy. Werbunek skazanych stał się jednym ze sposobów uzupełnienia jej szeregów bez uciekania się do niepopularnej mobilizacji rezerwistów.
Rosja nie ujawnia całkowitej liczby skazanych zwerbowanych przez „Wagnera” i Ministerstwo Obrony, ale dane służby więziennej pokazują, że między majem 2022 r. a styczniem 2023 r. całkowita liczba więźniów w kraju spadła o ponad 35 tys.. Od tego czasu serwis nie opublikował żadnych danych.
Ułaskawienie może również oznaczać wymazanie karalności recydywistów. Szefowa Fundacji „Siedząca Ruś” Olga Romanowa twierdzi, że rosyjskie sądy usuwają z baz danych rejestry karne wielu mężczyzn objętych amnestią za udział w działaniach wojennych na Ukrainie. Jeśli popełnią nowe przestępstwa, nie są sądzeni jako recydywiści, co oznacza, że nie mogą zostać ukarani w najszerszym zakresie prawa. A niektórzy sędziowie traktują ich łagodniej, bo walczyli z Ukrainą.
W związku ze wzrostem liczby przestępstw państwo rosyjskie znajduje się w trudnej sytuacji. Putin chwali Rosjan walczących na Ukrainie. Konflikt daje skazanym przestępcom szansę na bycie postrzeganymi jako prawdziwi patrioci, a ich portrety można oglądać w lokalnych muzeach poświęconych bohaterom wojennym. Część z nich jest zapraszana do wygłaszania wykładów w rosyjskich szkołach, z których ponad 60 zostało przemianowanych na cześć żołnierzy. Po powrocie do Rosji skazani rekruci mogą żyć tak, jakby otrzymali ułaskawienie. Niektórzy dostają pracę, ale nie ma programu resocjalizacji. Dlatego cywile martwią się tym, co będzie dalej.
Dla wielu rosyjskich więźniów oferta pieniędzy i ułaskawienia przeważyła nad strachem przed śmiercią. Jeden z żołnierzy jednostki „Sztorm Z” powiedział, że otrzymuje pensję w wysokości 70 tys. rubli miesięcznie. To dwukrotnie więcej niż średnia pensja w regionie, w którym mieszka.
„Miałem wybór: gnić w więzieniu przez kolejne osiem lat lub spróbować przeżyć sześć miesięcy na Ukrainie. Wybrałem to drugie” – powiedział jeden z ułaskawionych przestępców.
Działaczka „Siedzącej Rusi”, Jana Gelmel, twierdzi, że u niektórych więźniów rozwijają się urojenia wielkości. Po latach spędzonych w więzieniu nagle wierzą, że zostali wybrani przez państwo do ochrony kraju i mogą teraz bez konsekwencji popełniać nowe przestępstwa.
Wspomniana Olga Romanowa twierdzi, że w miarę wzrostu liczby przestępstw rząd stara się uniemożliwić skazanym powrót do domu. Skazani rekrutowani przez Ministerstwo Obrony od kwietnia twierdzą, że byli zmuszani do przedłużenia swoich półrocznych umów.
Opr. TB,
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!