Moskiewska narracja dąży do pokazania współczesnej Ukrainy jako pseudopaństwa, sztucznego tworu terytorialnego.
Uroczystości związane z 70. rocznicą operacji „Wisła” dobiegły końca, jednak okrągła rocznica nie została wykorzystana jako pretekst do spotkań ukraińskich i polskich polityków, do rozmowy nie tyle o historii, ile o sprawach bieżących.
Na Ukrainie tegoroczne obchody operacji „Wisła” przede wszystkim posłużyły przypomnieniu, że to była zbrodnia popełniona przez totalitarny, komunistyczny reżim związany z Moskwą. Lata mijają, a Moskwa nie ustaje w wysiłkach skłócenia Polaków i Ukraińców.
Przypadki i rocznice
Moskiewska narracja dąży do pokazania współczesnej Ukrainy jako pseudopaństwa, sztucznego tworu terytorialnego, gdzie rządy sprawowane są przez grupy interesów, a władza centralna nie jest w stanie utrzymać kontroli nad terytorium kraju. Na dowód Kreml aktywizuje swoje działania wśród mniejszości narodowych na Ukrainie. Niestety, polska opinia publiczna jest informowana wyłącznie o dewastacjach polskich pomników. Chociaż w ciągu trzech ostatnich lat na terytorium Ukrainy dochodziło do zniszczenia żydowskich, bułgarskich, ukraińskich, węgierskich miejsc martyrologii i pamięci narodowej.
Spośród prawie 60 takich przypadków wymienię najbardziej znane: w grudniu 2016 r. w Humaniu nieznani sprawcy zbezcześcili mogiłę cadyka Nachmana, a w styczniu i lutym 2017 r. doszło do zniszczenia żydowskich cmentarzy w Odessie i Tarnopolu. W lutym 2017 r. został zdewastowany jedyny na Ukrainie pomnik Bułgarów, walczących po stronie Imperium Rosyjskiego w wojnie rosyjsko-tureckiej (1877–1878), dziwnym trafem do zbezczeszczenia pomnika doszło trzy dni przed zaplanowanymi uroczystościami z okazji wyzwolenia Bułgarii spod panowania Imperium Osmańskiego.
Również 13 kwietnia tego roku w Odessie Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) udaremniła akcję, podczas której płacono po 30 zł za udawanie uciemiężonego Bułgara, mieszkającego w obwodzie odeskim i wołającego o pomoc pod oknem konsulatu. To, że plakaty były napisane po ukraińsku, a pseudo-Bułgarzy rozmawiali w języku rosyjskim, było mało istotne, ważny był medialny wydźwięk i nagłośnienie, a rosyjska tuba informacyjna skrzętnie to wykorzystała. To przypomina niedawną blokadę trasy między Lwowem a przejściem granicznym z RP w Rawie Ruskiej, kiedy około 150 osób maszerowało z plakatami: „Ręce precz od zabytków”, „To jest także nasza ziemia”, „Wołyń w sercach” „Powstrzymajmy ludobójstwo Polaków”, ta akurat akcja „przypadkowo” zbiegła się w czasie z ostrzałem polskiego konsulatu w Łucku. Wszystko wydarzyło się w rocznicę decyzji o przeprowadzeniu akcji „Wisła”.
Dla zrozumienia sytuacji warto przypomnieć mało znany fakt: 23 kwietnia 2017 r. wandale skradli brązowe elementy z mogiły Łesi Ukrainki na Bajkowym Cmentarzu w Kijowie. A trzy tygodnie wcześniej – czerwoną farbą oblano pomnik Ołeny Teligi, poetki i publicystyki ukraińskiej związanej z ruchem nacjonalistycznym.
Dziwnym trafem wyczyny nieznanych sprawców natychmiast trafiają do internetu, stają się źródłem natchnienia dla wyrazicieli pretensji i uprzedzeń w stosunku do jednej ze stron konfliktu. Ukraińskie służby otwarcie informują, że prowokacje oraz atak na polski konsulat w Łucku na Ukrainie zorganizowały osoby związane z Rosjanami. Dyplomaci, także ambasador RP Jan Piekło, wspominają o trzeciej stronie, zainteresowanej skłóceniem Polski i Ukrainy. Jednak część polskich dziennikarzy już nie wierzy w prowokacje i domaga się dowodów.
Dowody i poszlaki
Po serii dewastacji ukraińskich pomników na terytorium Polski publicyści i dziennikarze ukuli dziwną nazwę „wojna na pomniki”. To samo określenie stosuje Rosyjska Federacja w stosunku do legalnego demontażu radzieckich pomników w Polsce. Również aktywiści ukraińskiej grupy CyberHunta, Ukraiński CyberAlliance i InformNapalm przechwycili korespondencję jednego z koordynatorów „ruskiego mira” w Europie Środkowo-Wschodniej, obywatela Białorusi Aleksandra Usowskiego, z której wynika, że to on opłacał dewastowanie ukraińskich pomników na terenie Polski z pieniędzy uzyskanych od Konstantina Malafeiwa, a całą robotę wykonali członkowie polskiej skrajnej prawicy za całkiem dobre wynagrodzenie.
Ale proponuję cofnąć się do roku 1990, kiedy w rodzinnej wiosce Stepana Bandery, Uhrynów Stary, mieszkańcy postanowili wznieść pomnik swojemu znanemu krajanowi. W tym samym roku mieszkańcy wsi Zaszków podjęli decyzję o postawieniu pomnika Jewhena Konowalca. Obydwa pomniki zostały zniszczone przez nieznanych sprawców w tym samym roku, zaledwie miesiąc po odsłonięciu.
Z raportu KGB Ukraińskiej SRR z 25 lipca 1990 r., podpisanego przez szefa tej organizacji na Ukrainie Nikołaja Gołuszkę, wynika, że wysadzenie obu pomników było dziełem tych samych osób, a głównym motywem ich czynów była destabilizacja regionu. Raport, utajniony do 2008 r., był zaadresowany do ówczesnego szefa komitetu parlamentu Ukraińskiej SRR do spraw wewnętrznego i zewnętrznego bezpieczeństwa, Wasyla Durdynecia, który wcześniej był pierwszym zastępcą ministra spraw wewnętrznych.
Raport został również skierowany do VII biura oddziału „Z”, czyli dawnego V oddziału KGB, zajmującego się walką ideologiczną i zwalczaniem dysydentów. Natomiast VII biuro oddziału „Z” zajmowało się poszukiwaniem autorów donosów. Z rozmowy z jednym z pracowników ówczesnego KGB oraz na podstawie tekstu raportu z 1990 r. można jednoznaczne wnioskować, że ukraińskie KGB było całkowicie zaskoczone faktem wysadzenia pomników, nieoficjalnie mówiło się, że stoi za tym bezpośrednio moskiewska Łubianka i specnaz ZSSR. Rozmówca – w randze pułkownika KGB – podkreślił, że niszczenie pomników albo ich stawianie jest tanim i szybkim sposobem wszczynania debat i niepokojów społecznych.
Pomniki w Odessie, Symferopolu i Zaporożu miesiąc po odsłonięciu zostały oblane farbą. Mało kto pamięta, że w 2007 r. eurazjatycka młodzieżówka Alexandra Dugina zdemolowała pomnik ku czci konstytucji Ukrainy oraz Herb Ukrainy znajdujący się na Howerli (najwyższy szczyt Ukrainy). Niestety, przestępcy nie ponieśli kary – mimo wszczęcia postępowania.
Jednak w 2007 r. następuje rozłam między ukraińskimi i rosyjskimi nacjonalistami.
Ukraińscy nacjonaliści piszą odezwę, wzywającą Rosjan do poszanowanie obecnych granic Ukrainy, nieużywania czarno-żółto-białej flagi oraz nierozpowszechniania swoich struktur na terytorium Ukrainy.
Wiosną 2014 r. ukraińskie oddziały młodzieżówki Dugina, Barkaszowa i inni rosyjscy nacjonaliści rozpoczynają zbrojną walkę przeciwko Ukrainie.
Czy opisane zdarzenia z 1990 i 2007 r. nie są poszlakami, wskazującymi, że teraz także Kreml próbuje wywołać konflikt między Ukrainą a Polską?
Pomniki dużych i małych miast
W 1971 r. sowieckie władze usunęły dwa kamienne lwy, stanowiące niegdyś integralną część kolumnady Pomnika Chwały na Cmentarzu Orląt Lwowskich. Po renowacji przeprowadzonej przez Fundację Dziedzictwa Kulturowego, za pieniądze Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, za zgodą konserwatora miasta Lwowa Lilii Oniszczenko, w grudniu 2015 r. lwy powróciły na Cmentarz Orląt Lwowskich.
Jednak już w styczniu 2016 r. lwowska Rada Obwodowa zwróciła się do policji i mera Lwowa Andrija Sadowego z prośbą o sprawdzenie, czy posągi dwóch lwów znalazły się tam legalnie, i czy ich ponowne umieszczenie na terenie nekropolii nie ma charakteru antyukraińskiego. Polska strona nie uzgodniła umieszczenia lwów z Państwową Międzyresortową Komisją do Spraw Upamiętnienia Uczestników Operacji Antyterrorystycznej, Ofiar Wojny i Politycznych Represji (ukraiński odpowiednika Rady Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa), która bezskutecznie próbuje legalizować ukraińskie pomniki na terenie Polski.
W Polsce sprawa pomników jest rozstrzygana na poziomie gminy, również na Ukrainie, zgodne z wprowadzaną decentralizacją, za pomniki odpowiada władza lokalna. „Niestety, w praktyce wygląda to bardzo różnie” – tak wójt Gminy Stubno Janusz Słabicki informował w jednym z wywiadów.
W lutym 2016 r. na Ukrainie doszło do podobnej sytuacji. W Starokonstantynowie obwodzie chmielnickim zamierzano odsłonić tablicę poświęconą Cichociemnym, upamiętniającą dwóch Cichociemnych z Wołynia – Wacława Kopisto i Leonarda Zub-Zdanowicza. Inicjatorami byli Polacy, mieszkający na Ukrainie. W otwarciu mieli uczestniczyć przedstawicieli Ministerstwa Obrony oraz Kancelarii Prezydenta RP, jednak uroczystość została odwołana na podstawie listu od ukraińskiego IPN oraz nieformalnych nacisków na burmistrza Starokonstantynowa. Ukraiński IPN uważa, że dwaj polscy żołnierze mogli być zaangażowani w polskie akcje odwetowe wobec ludności ukraińskiej na Wołyniu.
Warto przypomnieć, że sprawa legalnego montażu tablic związanych z polskością jest również skomplikowana i czasami trwa latami. Prawie osiem lat trwało uzgadnianie napisów i symboli na Cmentarzu Orląt Lwowskich, a obecny wygląd polskiej nekropolii jest regulowany odrębnym postanowieniem ukraińskiego rządu.
W Winnicy w listopadzie 2014 r. została odsłonięta tablica poświęcona spotkaniu w tym miejscu 16 maja 1920 r. marszałka Józefa Piłsudskiego i atamana Symona Petlury, chociaż formalne pozwolenie rady miasta zostało wydane już w 2002 r. W Charkowie tablicę poświęconą Piłsudskiemu odsłonięto w listopadzie 2016 r., ale nieformalny pomysł jej umieszczenia pojawił się jeszcze w latach 90. Tymczasem, w związku z ustawą dekomunizacyjną, w Kijowie zniknęła pamiątkowa tablica oraz ulica Wandy Wasilewskiej, w zamian zjawiły się (w Kijowie i innych miastach Ukrainy) ulice Jana Pawła II, Janusza Korczaka i Lecha Kaczyńskiego.
Również inny mało znany fakt: 9 maja 2017 r. została odprawiona uroczysta Msza Święta związana z odsłonięciem odnowionego grobowca rodziny Chojeckich w miejscowości Didiwszczyna w rejonie Fastów (70 km od Kijowa). Natomiast w samym Fastowie w 2004 r. plac oraz ulica zostały nazwane ku czci dominikanina z Polski Zygmunta Jana Kozara, który od 1990 r. i aż do śmierci w 2003 r. prowadził odbudowę zrujnowanego przez Sowietów kościoła.
Niestety, stosunki między prezydentami obu państw, Poroszenką i Dudą, również są naznaczone „pomnikowym problemem”. W grudniu 2016 r. spotkanie dwóch prezydentów zostało skrócone. Ukraińska strona dążyła do odsłonięcia pomnika Mychajły Hruszewskiego w Chełmie, nie zważając na decyzję chełmskich radnych z sierpnia 2016 r. o braku gotowości mieszkańców miasta na upamiętnianie urodzonego w Chełmie ukraińskiego polityka, który był raczej uprzedzony do Polski i uważał Polaków za okupantów ukraińskich ziem etnicznych. Z drugiej strony: w styczniu 2015 r. w Lublinie powstał pomnik poświęcony pamięci ofiar Wielkiego Głodu na Ukrainie.
Zresztą w ciągu dwóch ostatnich lat pojawiły się w Polsce ciekawe inicjatywy: pierwsza to pomnik „Wschodnich Sojuszników Polski w Wojnie 1920 roku” na miejscu „Czterech Śpiących” na warszawskiej Pradze oraz idea upamiętnienia polskich ofiar Wielkiego Głodu na Ukrainie.
Pomniki są materialnym świadectwem tego, jak i kogo pamiętamy, dlatego pewnie bardziej zdumiewa Iwan Czerniachowski w roli aktualnego patrona Narodowej Akademii Obrony Ukrainy niż zwlekanie z zalegalizowaniem pomnika w Hruszowicach od 1994 r.
Eugeniusz Biłonożko
Materiał ukazał się pierwotnie na portalu Jagiellonia.org
9 komentarzy
observer48
23 czerwca 2017 o 04:48Niestety, ale moim zdaniem nie można traktować poważnie państwa niezdolnego do wykrycia sprawców niemal wszystkich antypolskich prowokacji, z ostrzelaniem polskiego konsulatu z granatnika włącznie. To państwo nie jest godne zaufania tak długo, jak długo rządzi nim obecna mafia kleptokratów-oligarchów.
Prezydent Duda miał rację zadając od prezydenta Poroszenki oficjalnego przyznania, że rzeź wołyńska z lat 1943-1944 była aktem ludobójstwa popełnionym przez oddziały OUN-UPA-B (frakcja Bandery i Łebedia) na polskiej ludności cywilnej.
Nie rozumiem też, dlaczego polscy politycy nie pójdą w ślady swoich izraelskich kolegów i nie wygarną im całej prawdy prosto w oczy, najlepiej z mównicy Werchownej Rady tak, jak to uczynił minister spraw zagranicznych Izraela.
observer48
25 czerwca 2017 o 13:43Adendum: warto tego posłuchać, szczególnie fragmentu „10:00-25:00”. Wojna na pomniki nieźle wyjaśniona jako część kacapskiej wojny informacyjnej,
prawy
23 czerwca 2017 o 08:01” A trzy tygodnie wcześniej – czerwoną farbą oblano pomnik Ołeny Teligi, poetki i publicystyki ukraińskiej związanej z ruchem nacjonalistycznym.
O „integralnej” ideowości tej skończonej ukronazistki i jej pracowitym zaangażowaniu w dzieło III Rzeszy, jakoś autor zapomniał.
Itd.itp.
Ula
23 czerwca 2017 o 08:12Droga redakcjo, a co w slowach
„Moskiewska narracja dąży do pokazania współczesnej Ukrainy jako pseudopaństwa, sztucznego tworu terytorialnego, gdzie rządy sprawowane są przez grupy interesów, a władza centralna nie jest w stanie utrzymać kontroli nad terytorium kraju.”
jest nieprawdziwego? Czy moskiewska narracja klamie? niestety nie. To wszystko jest dokladnie w 10 trafione. A rozmywanie przez autora tekstu atakow na polskie miejsca na Ukrainie, przez pokazywanie, ze innym Ukraincy tez tak robia, tylko to potwierdza.
A co do malych wyjatkow od reguly?
Zna Autor powiedzenie:
„wyjatek potwierdza regule”
Dodam jeszcze, ze pewnie sa na Ukrainie miejsca gdzie mieszklancy i wladze nie nienawidza Polakow, tam sa jekies formy upamietniania bylych gospodarzy tych ziem mozliwe.
SyøTroll
23 czerwca 2017 o 08:23Nasi rosyjscy partnerzy od „ruskiego mira” maja sporo racji. Trudno uznawać państwo którego władze pod pretekstem „obrony przed obcą agresją”, zwalczają część swoich obywateli, za państwo pragnące dołączyć do „europejskiej rodziny”. Zastanawia brak nacisków ze strony UE, na to państwo stowarzyszone z UE, w celu dostosowania jego polityki wewnętrznej, do standardów i wartości deklarowanych przez UE, oraz naciski na FR by umożliwiła Ukrainie skutecznie zwalczyć antyeuropejską opozycję metodami militarnymi. Rozumiem, że redakcja wciąż uważa obecną eurobanderowską totalitaryzującą się Ukrainę za szczyt wolności i demokracji europejskiej, pewnie dlatego, ze obecne polskie władze także mają analogiczne ciągoty.
Jarema
23 czerwca 2017 o 09:50Czy pan wkleja teksty ze sputnika, czy sam pana wpada na takie prorosyjskie genialne myśli?
observer48
23 czerwca 2017 o 11:19@SyøTroll
„Nasi rosyjscy partnerzy od 'ruskiego mira’ ” są być może partnerami kacapskiej/prokacapskiej swołoczy SyøTrolla, ale nie Polski i Polaków. Amerykański generał George Patton, który obserwował kacapów w Niemczech przez niecałe pół roku zauważył więcej, niż apologeta „ruSSkiego mira” w.w. przez całe swoje życie.
”
Kategorie
Wszystkie
Polska i Świat
Rodzina
Kościół
V Kolumna
Kogiel Magiel
wyświetl pełną wersję
Gen. Patton o Rosjanach, jakże aktualnie…
Legendarny generał amerykański okresu II wojny światowej niewątpliwie miał nosa jeśli chodzi o Rosjan. Warto dziś przypomnieć co o Rosji myślał gen. Patton – to takie aktualne!
„Problem w zrozumieniu Rosjanina jest taki, że nie bierzemy pod uwagę faktu że on nie jest Europejczykiem, ale Azjatą i dlatego myśli pokrętnie. My nie możemy zrozumieć Rosjanina bardziej niż Chińczyka czy Japończyka i od kiedy mam z nimi do czynienia, nie miałem żadnego szczególnego pożądania zrozumienia ich poza obliczeniami jak dużo ołowiu lub stali trzeba zużyć, aby ich zabić. W dodatku, poza innymi cechami charakterystycznymi dla Azjatów, Rosjanie nie mają szacunku dla ludzkiego życia i są sukinsynami, barbarzyńcami i pijakami”.
„Dzisiaj powinniśmy powiedzieć Rosjanom, że mają iść w cholerę, zamiast ich słuchać, kiedy nam mówią, że mamy się cofnąć. To my powinniśmy im mówić, że jeśli im się nie podoba, niech idą w piz..u, i wydać im wojnę (…) Niestety niektórzy z naszych przywódców są po prostu cholernymi durniami i nie mają pojęcia o hostorii Rosji”.
prawy
23 czerwca 2017 o 08:30cd.Przykład.
Autor PRAWDĘ o tej ukronazistce (poniżej)zna.
Ale chce łgać (programowe wybielanie ukronazistów)w sposób przyjęty dla całego swojego artykułu.
http://prawy.pl/46682-w-kijowie-zostal-odsloniety-pomnik-ukrainskiej-nacjonalistki-z-oun-m/
Jarema
23 czerwca 2017 o 09:48Obok działań rosyjskich, takich jak rzekomy protest Polaków na trasie w okolicach Lwowa, mamy także inne powody napięć z Ukrainą, np. wynikające z relacji państwowych i prób pozycjonowania się względem siebie, przyjętej polityki historycznej – w przypadku Ukrainy pod rządem Juszczenki i Poroszenki – skrajnie banderowskiej, czy obecnej w niektórych kręgach ukraińskich antypolskości (mamy z takim antypolonizmem do czynienia w przypadku Niemiec, Rosji, a także środowisk żydowskich). Obecnie dochodzi już do napięć między organami państwa, np. instytucji odp. za historię, czy służb granicznych. Można się temu dziwić, bo interesy w postaci odradzania się skrajnie agresywnego i destruktywnego imperializmu rosyjskiego powinny łączyć, jak nigdy wcześniej, a nie łączą! To scementowanie wymaga mądrości obu narodów – polskiego i ukraińskiego. Pytanie otwarte, czy taką mądrość wykażą? Historyczne doświadczenie pokazuje, że niestety nie wykazały, ale brakiem rozsądku chyba permanentnie grzeszy Ukraina także dziś. Domaganie się od Polski uznania UPA i odbudowy pomnika oraz ukarania sprawców to Himalaje głupoty. Po 1990 r. nawet Rosja nie próbuje domagać się od Polski uznania Feliksa Dzierżyńskiego, czy Stalina, a tu proszę Wiatrowycz próbuje zagonić nas do konta! Część polskich elit próbuje w odpowiedzi być mądrzejsza za Ukraińców i stwierdza, a może stwierdzała, że kult UPA na Ukrainie to margines, przymykała oczy na nielegalne pomniki UPA w Polsce, na pomniki bandery na Ukrainie, na szykanowanie polskiej mniejszości na Ukrainie, na niszczenie śladów polskiej przeszłości materialnej, czy zakłamywanie historii. Ja rozumiem motywy tych elit, ale uważam, że to droga, która prowadzi donikąd. Uważam, że polska polityka powinna uwzględniać realne zachowania i zjawiska na Ukrainie, takie jak polityka historyczna Ukrainy i na nie mądrze odpowiadać, zamiast żyć w krainie pobożnych życzeń.