
Collage: media społecznościowe / Ukraina Segodnya
Ponad trzy lata wojny, kompletnie zmieniony kraj, naród żyjący wojenną propagandą i armia zależna od amunicji z Korei Północnej. Czy Rosja dotarła do strategicznego ślepego zaułka?
Coraz więcej sygnałów na to wskazuje, ale to jeszcze nie koniec reżimu – ocenia Paweł Łakijczuk, wojskowy ekspert ukraińskiego Centrum “Strategia XXI” w rozmowie z Charter97.
W zachodnich mediach coraz głośniej mówi się o zmęczeniu rosyjskiej machiny wojennej. „Rosja osiągnęła kres swoich możliwości” – to fraza, która od kilku miesięcy pojawia się w analizach zachodnich think tanków. Czy to jednak tylko pobożne życzenia, czy może faktyczny sygnał nadchodzącego przesilenia?
Z pewnością Rosja nie walczy już tą samą armią, którą weszła na Ukrainę w lutym 2022 roku. Zostały z niej głównie nawyki z czasów ZSRR. Ale zdolności? Według Łakijczuka, zapasy z czasów sowieckich zostały już niemal całkowicie „przejedzone”. Teraz Rosja wojskowo żywi się… magazynami Korei Północnej.
— Rosyjska armia korzysta dziś z północnokoreańskiej amunicji, którą Phenian gromadził przez dekady na ewentualną wojnę z Południem. I choć te zasoby są już dość stare, wciąż pozwalają Kremlowi utrzymywać intensywność działań zbrojnych.
Ale czy to wystarczy na długo? Zdaniem eksperta – niekoniecznie. Charakter wojny zmienia się. Obie strony — zarówno Ukraina, jak i Rosja — przestawiają się na produkcję nowej generacji uzbrojenia: prostszego, tańszego i bardziej przystosowanego do dzisiejszego pola walki.
Tylko że Ukraina, mimo trwającej wojny, może liczyć na pomoc technologicznie zaawansowanego Zachodu. Rosja — już tylko na siebie… i na Kima.
Wojsko się kończy, ale Putin może jeszcze je uzupełnić
Rosja nadal dysponuje zasobami ludzkimi. Oficjalna mobilizacja jeszcze faktycznie nie ruszyła, a Kreml nadal opiera się na kontraktach wojskowych i zachętach finansowych. Powszechna mobilizacja to jednak broń obosieczna i poważne ryzyko polityczne – przyznanie, że “specjalna operacja” zamieniła się w totalną wojnę.
Na razie Putin zdecydowanie woli pozyskiwać dodatkowe zasoby ludzkie z zewnątrz. Już raz pokazał, że to potrafi, sprowadzając żołnierzy z Korei Północnej. Skoro udało mu się przekonać Kim Dzong Una raz, może się udać jeszcze kilka razy.
Nie należy też zapominać o innym zasobie, na który Putinowi od lat kapie ślinka z ust: armia Białorusi. Choć Łukaszenka broni jej jak ostatniego bastionu swojej władzy, jest ona przesiąknięta rosyjskimi wpływami i agenturą. W odpowiednich okolicznościach – presja, kryzys, prowokacja – białoruskie oddziały mogą ruszyć do boju, niekoniecznie za zgodą własnego prezydenta.
Wojna bez końca, bo pokój się nie opłaca
Jednak to nie amunicja, ani rekruci są największym problemem Putina. Jego największy problem polega na tym, że sam siebie – i cały kraj – wpędził w stan wojennej psychozy. Wojna stała się dla rosyjskiego reżimu nową normą. System władzy, gospodarka, społeczeństwo – wszystko działa dziś w rytmie wojny.
— To narkotyk. Putin nie może wrócić do pokoju, bo pokój oznaczałby upadek całej konstrukcji. On sam wie, że ta wojna nie może trwać wiecznie. Ale nie ma dokąd zawrócić – tłumaczy Łakijczuk.
I to jest bardzo niepokojąca konkluzja: nawet jeśli wojna z Ukrainą dobiegnie końca, rosyjski reżim będzie potrzebował nowego pola bitwy. Innego przeciwnika. Jak w starym sowieckim filmie historycznym:
– Strzelcy się buntują!
– To wyślijcie ich do Tmutarakania.
– Ale oni tam już walczyli.
– No to wyślijcie ich do Kazania.
Co będzie dla Putina tym “nowym Kazaniem”, z którym będzie można dalej walczyć, byle tylko nie kończyć wojny?
Jak zatrzymać tę maszynę?
Co może realnie powstrzymać Putina? Zdaniem ekspertów – tylko konsekwentna presja z wielu stron naraz. Zarówno na froncie, jak i w polityce międzynarodowej. Sankcje? Są dobre, ale niewystarczające.
— Problem z sankcjami polega na tym, że ich ogłaszanie to teatr, piękny gest mający dowodzić moralnej postawy państw, które je wprowadzają. Ale skuteczne egzekwowanie sankcji to już żmudna, niewdzięczna i mało spektakularna robota — mówi Łakijczuk.
Ponadto Rosja to daleko nie pierwszy kraj objęty sankcjami. Dyktatorskie reżimy, jak w Iranie, czy Korei Północnej, już dawno wypracowały mechanizmy ich obchodzenia. Przez dziesięciolecia powstał wokół tego cały czarnorynkowy biznes.
Faktycznie często mamy następującą sytuację: my udajemy, że nakładamy sankcje, a wy udajecie, że ich przestrzegacie. A jednocześnie zostawiamy swobodne furtki ich obchodzenia.
Czy więc Rosja naprawdę jest na granicy wyczerpania? Być może. Ale zanim runie, może jeszcze długo walczyć, podsycana resztkami imperium i strachem przed własną słabością. Bo wojna to dziś nie tyle strategiczna decyzja, co konieczność przetrwania systemu, który sam siebie wpędził w ślepy zaułek.
Zobacz także: Eksperci alarmują Putina: Rosja wpadła w śmiertelną spiralę! Gigantyczne straty.
KAS
1 komentarz
Róża i Błażej
12 czerwca 2025 o 07:58Kłamliwe ruskie trolle: krążownik Moskwa zatonął w 2022 z powodu złych warunków atmosferycznych i nikt nie zginął, a niedawny atak na 41 samolotów tylko malutko je uszkodził.