Jak już informowaliśmy, dwie młode Białorusinki, ogłosiły 26 maja bezterminowy strajk głodowy pod biurem Komisji Europejskiej w Warszawie. Żądają uznania rządzącego reżimu Łukaszenki za terrorystyczny i natychmiastowego nałożenia sankcji ekonomicznych na Białoruś.
Ich zadniem tylko w taki sposób można uratować życia więźniów politycznych na Białorusi.
Dziewczyny, to Stasia Glinnik i Bożena Szamowicz, działaczki zarejestrowanego w Polsce Białoruskiego Młodzieżowego Hubu.
Jak się okazuje, Stasia Glinnik to wnuczka pana Stanisława Szuszkiewicza, pierwszego przywódcy niepodległej Białorusi, tego, który podpisał w Wiskulach akt o rozpadzie ZSRR.
O akcji podjętej przez Stasię dziadek właśnie się dowiedział, z Internetu;
„Moja wnuczka robi co chce, jest bardzo niezależna. Stasia ma już ponad 20 lat. Ukończyła studia na Uniwersytecie Warszawskim, kolejny dyplom zdobywa korespondencyjnie, pracuje i utrzymuje się sama. Nie mam nic wspólnego z jej decyzjami. Chciałbym, żeby pracowała i żyła normalnie, ale mnie uspokaja: „Dziadku, nie będzie Ci za mnie wstyd” – mówi Stanisław Szuszkiewicz.
O Stasi opowiada: „Chcę powiedzieć, że Stasia była trzykrotną laureatką międzynarodowych olimpiad szkolnych z biologii. Otrzymała dyplomy w Seattle, Stambule i gdzieś tam jeszcze. Z tego powodu Łukaszenka podpisał taki dokument, że mogła ona dostać się na dowolną białoruską uczelnię bez egzaminów wstępnych i z podwyższonym stypendium. Przyjęto ją na wydział biologii, ale już wtedy zaczęła protestować. Więc kiedy dowiedzieli się, że jej dziadek to Szuszkiewicz, zaczęli ją prześladować. W końcu rzuciła wszystko i wyjechała do Warszawy”, opowiada „Naszej Niwie” 86-letni dziś Szuszkiewicz.
oprac. ba/nn.by
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!