Aby przejechać przez białoruskie miasto na rowerze grupą większą niż trzy osoby, należy najpierw wystąpić o pozwolenie do komitetu wykonawczego. Bez zgody władz, milicja traktuje to jako naruszenie prawa o zgromadzeniach. Sankcja jest taka sama jak za udział w demonstracji, czyli kara grzywny bądź areszt.
Przekonała się o tym Irina. W połowie sierpnia zorganizowała wspólnie z przyjaciółmi przejażdżkę rowerem po Mińsku. Młodzi ludzie umówili się na dobrą zabawę. Włożyli na siebie kolorowe stroje i najzwyczajniej w świecie ruszyli przez Prospekt Niezawisimosti, z centrum miasta do budynku biblioteki narodowej, po drodze zatrzymując się na Troickim Przedmieściu. W tym miejscu należy zaznaczyć, że żaden z rowerzystów nie popełnił wykroczenia drogowego, nikt nie utrudniał kierowcom ani pieszym ruchu, nie pojawiły się żadne hasła polityczne, nie spożywano alkoholu. Nic z tych rzeczy. Wydawałoby się ot, zwykła przejażdżka, wydarzenie nie szczególnie ważne, no może wnoszące nieco różnorodności w nudne życie miasta. Rzeczywiście, zainteresowanie stylowo ubranymi rowerzystami było spore wśród przechodniów, bo zdjęcia kolorowej grupki pojawiły się nawet w mediach. To akurat nie dziwi, w końcu ruch rowerowy w Mińsku jeszcze póki co jest w powijakach.
Ale wesoło było tylko do ubiegłego tygodnia, gdy Irina otrzymała wezwanie na komisariat urzędu spraw wewnętrznych dla rejonu moskiewskiego w Mińsku, gdzie przedstawiono jej zarzut złamania artykułu 23.34 kodeksu karnego RB – „naruszenie ustawy o imprezach masowych”. 28 sierpnia odbyła się rozprawa sądowa. W konsekwencji kobieta została skazana na karę grzywny w wysokości dwóch milionów rubli białoruskich (ok. 700 pln).
– Ta sprawa stanowi niebezpieczny precedens, kiedy odpowiedzialność karną stosuje się wobec rowerzystów, których swoją drogą z roku na rok przybywa, chociaż prawo nie przewiduje takiej odpowiedzialności – powiedział Jewgienij Chorużyj – prezes „Mińskiego towarzystwa rowerowego” portalowi charter97.org.
Pani Irina, została skutecznie zniechęcona do jazdy na rowerze.
„Boje się wyjeżdżać, choć lubie i jeździłam od siedmiu lat. Wszyscy moi koledzy też byli w szoku po tym co się stało. My przecież tylko na rowerach jechaliśmy, tak samo jak inni samochodami, to nasze życie. Jak mamy teraz to robić? Nie zbieramy się w zorganizowanych grupach, nie klaszczemy, nie krzyczymy, … nic podobnego się nie dzieje. Po prostu wyjechaliśmy w pięknych strojach – skarży się Irina.
Kresy24.pl/charter97.org/svaboda.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!