Ukraiński bloger Aleksandr Łapszin przeprowadził prowokację dziennikarską, która totalnie obnażyła fikcję bezpieczeństwa, które ma jakoby dawać europejczykom system wizowy Schengen. Jego ofiarą padł konsulat litewski.
Dziennikarz, który oprócz ukraińskiego ma także paszport rosyjski – postanowił skorzystać, oczywiście za pieniądze, z usług jednej ze znanych firm pośrednictwa wizowego akceptowanej przez litewski MSZ. Przypomnijmy, że z usług takich biur pośrednictwa korzystają również polskie konsulaty.
Aby uzyskać 2-letnią wizę Schengen dziennikarz podał następujące dane: nigdy wcześniej nie miał wizy do Europy, Kanady, Japonii, ani żadnych innych rozwiniętych krajów. W paszporcie rosyjskim, który dostarczył były tylko wizy „podejrzanych” krajów Azji i Afryki.
W rubryce zatrudnienie wpisał: „nigdzie nie pracuję”. W rubryce zameldowanie: „brak miejsca zameldowania”. Nie dostarczył też ani rezerwacji hotelu, ani biletu, ani w ogóle nic, co by potwierdzało, że jest turystą.
„Gorszych danych na wizę nie mogłem już wymyślić, prawda?” – podsumowuje dziennikarz. I co się okazuje? Firma zapewniła go, że „nie ma absolutnie żadnego problemu”.
„Pana dane nie mają żadnego znaczenia. Wszystko załatwimy i nie trzeba się w ogóle martwić. Zapiszemy pana do „grupy turystycznej”, która jedzie do Europy i dostanie pan wizę. Brak pracy? Nie ma problemu – „zatrudnimy” pana – usłużnie wyjaśnili przedstawiciele biura wizowego.
Kiedy dziennikarz wspomniał o braku zameldowania i wcześniejszych wiz europejskich, obsługująca go dziewczyna tylko się roześmiała: „Taki jak pan jest co drugi nasz klient. Mamy gotowy schemat, który działa od dawna”.
Dziennikarz w końcu nie zdecydował się na wizę i wyjechał z innym paszportem do Australii, ale „nadał” sprawę kolegom i ci bez problemu uzyskali wizy na podstawie takich samych „paskudnych” danych.
„Lipne rezerwacje, bilety lotnicze zrobione w Photoshopie, zaświadczenie z banku o stanie konta, gdzie jednego dnia koledzy zrzucają się na twój rachunek, bank wydaje zaświadczenie, a na drugi dzień oddajesz im kasę. A już zaświadczenie z pracy to w ogóle jakiś dowcip” – wylicza bloger.
„Europejczycy udają, że nie widzą, iż składasz na wizę kompletnie lipne papiery. A ty udajesz, że jesteś uczciwy. I obie strony są zadowolone. Europa ugrzęzła w bezmyślnych formalnościach i nadziei, że w razie czego i tak ewentualny problem będzie rozwiązywał ktoś inny. Przecież łapaniem was będą się zajmować inne instytucje w innych krajach” – pisze bloger.
„A po co taki litewski, czy jakikolwiek inny konsul ma się męczyć i sprawdzać, czy zaświadczenie z banku i rezerwacja hotelu nie są fałszywe? Przecież wie, że tacy Włosi czy Grecy w ogóle rozdają wizy każdemu, kto ma na to ochotę? To tragikomiczna imitacja „wnikliwych kontroli”, którym poddawani są jakoby Rosjanie i Ukraińcy.
„Europejczycy na tyle rozleniwili się w swoim biurokratycznym burdelu i bylejakości, że nie są w stanie dyktować własnych reguł. Beznadziejne służby wywiadowcze, bezradne i tępe służby imigracyjne i kontrola granic, która nie jest w stanie zatrzymać nielegalnych imigrantów” – ocenia dziennikarz.
„OK – ja nie jestem groźny. Zarobię sobie w Europie na czarno parę groszy, wrócę i kupię sobie domek w Tarnopolu. Do nikogo strzelać nie będę. Ale tłum uciekinierów z Bliskiego Wschodu i ISIS nie będzie się bawił z Europą w te naiwne gierki. To dorośli ludzie z brodami. Jadą do Europy na swoich zasadach. I te ich zasady wam się nie spodobają” – ostrzega bloger.
Kresy24.pl
1 komentarz
Luki
17 listopada 2015 o 08:55Niestety gość ma racje…