Z okazji zbliżających się Świąt Zmartwychwstania Pańskiego Oblackie Centrum Edukacji i Kultury w Gdańsku zorganizowało 27 marca prezentację Tomasza Kuby Kozłowskiego z Domu Spotkań z Historią w Warszawie, poświęconą wielokulturowej tradycji świąt katolickich, greckokatolickich, prawosławnych i żydowskich na Kresach.
Gość, wybitny znawca Kresów opowadał o obchodzonym na Kresach święcie Pesach i zwyczajach wieczoru sederowego; tajnikach wicia palm wileńskich; sztuce pisania pisanek na Huculszczyźnie; zdradził przepisy na wielkanocnego indyka i wielkanocne baby, lwowskie baranki i świąteczne targi. Przybliżył obrzędy jutrzni paschalnej; święcone w kresowych dworach i pałacach, kaczanie jajek na Wileńszczyźnie i bicie jaj na Polesiu, wielkanocne kołatki i palby.
Opowieść o świętach katolickich, prawosławnych, greckokatolickich i żydowskich, obchodzonych w Wilnie, Kowlu, Lwowie i Drohobyczu i innych kresowych miastach nie mogła się obejść bez nadzwyczaj ciekawych spostrzeżeń o tym, jak tradycje i zwyczaje różnych narodów przenikały się i uzupełniały, tworząc niezapomnianą atmosferę wiosennych świąt. Świąt, podczas których prawosławni i katolicy po Wielkim Poście prześcigali się w pomysłach kulinarnych na Wielkanoc, a Żydzi zasiadali do reglamentowanej wielowiekową tradycją wieczerzy sederowej – rodzinnego posiłku, składającego się z sześciu potraw i spożywanego w święto Paschy, które jest obchodzone na pamiątkę wyzwolenia z egipskiej niewoli.
Tomasz Kozłowski, opowiadając o tradycjach różnych narodów, zamieszkujących Kresy, nie unikał tematów budzących kontrowersje. Zwracał na przykład uwagę na wszechobecne niegdyś zabobony i przesądy, wynikające z ludzkiej ciemnoty, podejrzliwości, a czasem ze zwykłej ludzkiej złośliwości. Tak w Wilnie na przykład, jeszcze na początku minionego stulecia rabin kazał współwyznawcom wypiekać na Pesach macę tylko w obecności Polek, a nawet radził je zatrudniać do tej czynności. Obecność chrześcijańskich niewiast przy wypiekaniu tradycyjnego żydowskiego przaśnego chleba miała zapewnić piekarzom alibi i obalić popularny wówczas przesąd, iż przy pieczeniu macy Żydzi dodają do niej krew chrześcijańskich niemowląt.
Niewielu wie, że z paschalnej tradycji żydowskiej przyszedł do chrześcijaństwa zwyczaj pozostawiania przy wigilijnym stole pustego nakrycia dla niespodziewanego gościa. Taki sam zwyczaj jest znany Żydom i praktykowany przez nich podczas wieczoru sederowego, będącego ucztą, znaną nam pod nazwą Ostatnia Wieczerza, którą spożywał przed ukrzyżowaniem ze swoimi uczniami Jezus Chrystus.
Żydzi, a za nimi też ich sąsiedzi – chrześcijanie, przestrzegali w wiosenne święta, kojarzone z odnową w przyrodzie, tradycji odnawiania garderoby. Dla branży odzieżowej okres ten był jednym z najlepszych w roku. Ojcowie rodzin kupowali bowiem dziatwie oraz żonom nowe ubrania, w których obdarowani szli do kościoła, demonstrując w ten sposób sąsiadom i znajomym zamożność głowy rodziny oraz jego szczodrość i troskę o bliskich.
Wśród kresowych zwyczajów wielkanocnych jednym z najbardziej rozpowszechnionych był zwyczaj „palmowania”, czyli symbolicznego okładania się poświęconymi palmami w Niedzielę Palmową. Czynności tej towarzyszyło wypowiadanie takich, na przykład, słów: „Palma bije, nie ja biję, za tydzień Wielki Dzień, za sześć noc Wielkanoc!” lub „Palma bije nie zabije – wielki dzień za tydzień, malowane jajko zjem, za sześć noc – Wielkanoc”.
Wierzono, że okładanie się poświęconymi palmami jest dobre dla zdrowia, a także dodaje energii i urody. Ta ostatnia okoliczność sprawiała, iż dziewczęta nie obrażały się na chłopaków, jeśli tamci okładali je palmami stosując w ten sposób względem niewiast świąteczną SPA terapię odmładzającą.
Stosunki damsko-męskie w okresie Wielkiej Nocy to temat osobny. Dzisiaj pewnie nikt by nie zwrócił na to uwagi, ale kiedyś podanie przez dziewczynę święconego jajka chłopakowi oznaczało nic innego, jak zaproszenie do zalotów, czyli niewinny dzisiaj gest mógł wówczas stać się początkiem romansu.
Najwięcej zwyczajów wielkanocnych na Kresach wiązało się jednak z gastronomią. Amerykanie, szczycący się zwyczajem zapiekania i spożywania indyka na Święto Dziękczynienia, zapewne nie wiedzą, że na polskich Kresach całego indyka zapiekano już setki lat przed pojawieniem amerykańskiej tradycji. Przy czym przepis na kresowego indyka zakładał, że ptak przed ubojem miał być przez kilka tygodni karmiony wedle specjalnego harmonogramu i proporcji włoskimi orzechami. Dzięki temu mięso upieczonego indyka zyskiwało aromatyczny posmak orzechowy.
W opowieści o wielkanocnej tradycji kresowej nie mogło zabraknąć tematu kaczania jajek wielkanocnych. Do tej zabawy świątecznej na Jarmarku Kaziukowym w Wilnie sprzedawane były (i wciąż je można kupić) pochyłe deski z wyżłobionym torem, po którym jajko stacza się (po białorusku i rusku – skatywajecca, stąd nazwa kaczanie od kacicca – red.) na podłogę, aby toczyć się jak najdalej, osiągając odległość większą, niż potrafili swoim jajom zapewnić inni uczestnicy zabawy.
Jeśli kaczanie jajek było charakterystyczne dla Wileńszczyzny, to na całych Kresach, jak są długie i szerokie, popularne było bicie się jajkami. W tej konkurencji najlepszy był ten, komu udawało się pozyskać jajko o bardzo wytrzymałej skorupie, potrafiącej roztłuc jak najwięcej innych jaj.
Swoją przedświąteczną prelekcję Tomasz Kuba Kozłowski ilustrował licznymi fotografiami z Kresów, ale najbardziej wzruszające były zaaranżowane przez prelegenta pauzy muzyczne, podczas których publiczność miała okazję posłuchać piosenek o tematyce wielkanocnej, komponowanych i śpiewanych po II wojnie światowej przez emigrantów ze Lwowa. Jedna z tych piosenek – autorstwa znakomitego lwowskiego artysty Wiktora Budzyńskiego – nazywa się Kalichlorek (od nazwy mieszanki wybuchowej, którą na Wielkanoc bawiła się kresowa młodzież, organizując strzelaninę na ulicach Lwowa i innych miast – red.), Po jej wysłuchaniu wśród publiczności wywiązała się nawet krótka dyskusja o stosowaniu wybuchowych substancji do uczczenia świąt wielkanocnych w różnych regionach Polski.
Te oraz wiele innych świątecznych historii ze Wschodnich Kresów Rzeczypospolitej opowiedział znawca tradycji i kultury kresowej Tomasz Kuba Kozłowski miłośnikom Kresów z Trójmiasta, zgromadzonym w Oblackim Centrum Edukacji i Kultury na zaproszenie Fundacji Pomorskich Kresowian.
W ślad za prelegentem namawiamy Państwa do wysłuchania piosenki o Wielkanocy w mieście Lwowie w wykonaniu Hilarego Proszka (emigracyjny pseudonim artystyczny Wiktora Budzyńskiego -red.):
Ciąg dalszy piosenki o Wielkanocy w mieście LwowiePierwsze trzy zwrotki piosenki o Wielkanocy w mieście LwowieW jego wykonaniu można posłuchać także wspominanego już „wybuchowego” foxtrota o nazwie Kalichlorek:
ba za Znadniemna.pl
2 komentarzy
LT
30 marca 2024 o 21:28Taki piekny kraj jakimbyla Rzeczpoispolita wielu narodow I tak bezmysnie zniszczony przez glupote konfederatow barskich.
Nie pierwszy I nie ostatni przypadek,kiedy debilny”patriotyzn” doprowadza kraj I narod do tragedii na pokolenia.
wrocławiak
31 marca 2024 o 01:03Rozumiem, że bycie rosyjskim protektoratem nie jest złe?