„W czasach sowieckich, nie byli uważani za uczestników II wojny, w ich książeczkach wojskowych widniała adnotacja „nie uczestniczył w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej”. W najlepszym razie otrzymywali niewielką emeryturkę od władz PRL, a po 1990 roku – niezależna Polska, przy okazji świąt wypłacała jakieś niewielkie świadczenia.
Ministerstwo Pracy Białorusi prowadzi rejestr kombatantów. Ostatni został zaktualizowany w kwietniu 2017 roku, i według niego, na Białorusi jest 10 746 weteranów i inwalidów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. 2854 z nich mieszka w Mińsku, ponadto w stolicy żyje dwóch Bohaterów Związku Sowieckiego.
Ponadto, do tej pory na Białorusi żyje 17 698 byłych więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych, więzień i gett. Najwięcej na Witebszczyźnie, bo aż 4349 osób.
Brakuje natomiast oficjalnej informacji o tym, ilu więźniów stalinowskich łagrów żyje wciąż na Białorusi. Oficjalne statystyki milczą też na temat uczestników II wojnie światowej, dla których ta rozpoczęła się 1 września 1939 roku, jeszcze za granicą „Wielkiej Ojczyzny”.
Podobnie jak w ZSRR, weterani „spoza sojuza” byli wyrugowani z pamięci, niezależna Białoruś również o nich zapomniała.
Według historyka Igora Mielnikowa, prawdopodobnie nie wielu już żyje w tym kraju ludzi, którzy walczyli w II wojnie światowej poza granicami Wielkiej Ojczyzny Sowieckiej. A było ich tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy – żołnierze Armii Andersa i II Korpusu Polskiego; Białorusini, którzy brali udział w Bitwie o Anglię w 1940 roku, albo uczestniczyli w wyzwoleniu Holandii w 1944 roku, w szeregach Brygady Powietrznodesantowej; sowieccy żołnierze, którzy uciekli z niewoli i walczyli z nazistami we francuskim ruchu oporu.
Mielnikow nazywa ich „zapomnianymi bohaterami” – tak też brzmi tytuł jego książki, ukazującej historię białoruskich żołnierzy wojska polskiego, którzy w czasie II wojny światowej uczestniczyli w bitwie pod Monte Casino we Włoszech i operacji „Market Garden” w Holandii. Wkrótce Mielnikow wyda swoją najnowszą książkę o Białorusinach w II wojnie światowej: „Odyseja Poleszuka”, wspomnienia białoruskiego żołnierza Drugiego Korpusu Polskiego Pawła Niczyporuka, którą rekomendował swego czasu Wasyl Bykow.
„W czasach sowieckich, nie byli uważani za uczestników II wojny, w ich książeczkach wojskowych widniała adnotacja „nie uczestniczył w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej”- powiedział Melnikow radiu Svaboda. – W najlepszym razie otrzymywali niewielką emeryturkę przez władze PRL, a po 1990 roku – niezależna Polska, przy okazji świąt wypłacała jakieś niewielkie świadczenia.
Oficjalnie uznanie ich na Białorusi nastąpiło dopiero w latach 90., gdy uchwalono ustawę „O weteranach” z 1993 roku, która uwzględniła nie tylko sowieckich weteranów, ale najważniejsze – nastąpiło formalne ich uznanie w 1995 roku, kiedy Łukaszenka przyznał wszystkim weteranom z Białorusi, Medal Jubileuszowy „50 lat zwycięstwa w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej”. Od tego czasu większość weteranów zaczęto uznawać za „swoich”. W 2005 roku Łukaszenka mówił o żołnierzach spod Monte Casino, że „to nasi weterani, nasi bohaterowie”, w gazecie „Sowieckaja Bielarus” opublikowano duży materiał, ale fakt ten jakoś nie został zauważony przez białoruskie społeczeństwo.
I nawet problem nie występuje na poziomie władzy, – mówi historyk. Problem jest w białoruskim społeczeństwie. „Nieradzieckich” żołnierzy nie zauważano, nie zapraszano na oficjalne fety okolicznościowe, być może nawet na przekór dyplomatom z zagranicznych ambasad, którzy ich zauważali, i zapraszali, niektórzy próbowali wspomóc ich groszem. Niestety, praca historyków z tymi ludźmi rozpoczęła się dopiero w XXI wieku, cała prawda o nich zaczęła pojawiać się dopiero, gdy praktycznie już ich nie ma”.
Igor Mielnikow twierdzi, że regularnie spotyka się z krewnymi Białorusinów, którzy walczyli w armii polskiej w czasie II wojny światowej, ale większość z nich, około 90 procent utrzymuje, że ich rodzice lub dziadkowie nie mówili im o wojnie – prawdopodobnie bojąc się represji, albo tego, że zostaną „źle odebrani”.
„Teraz na terytorium Białorusi nie ma już weteranów polskich formacji wojskowych, które walczyły w ”burżuazyjnym” polskim wojsku – powiedział Mielnikow. – Ostatni weteran Jakub Konan zmarł w 2012 roku, odszedł cicho i spokojnie, ale niestety, niezauważony przez białoruskie społeczeństwo.
Na pogrzebie byli obecni przedstawiciele polskiej oraz brytyjskiej ambasady, ale białoruskich oficjeli zabrakło.
Kresy24.pl/svaboda.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!