Wizyta Johna Boltona w Mińsku przejdzie do historii jako ostrzeżenie dla Rosji, że Stany Zjednoczone nie będą tolerować nowych porządków w Europie Wschodniej.
Choć od października ubiegłego roku kontakty między Mińskiem a Waszyngtonem mocno się zintensyfikowały, informacja o tym, że doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego odwiedzi Mińsk wybrzmiała na Białorusi niemal jak sensacja.
Przypomnijmy, że pod koniec października 2018 r. Białoruś odwiedził zastępca sekretarza stanu ds. Europejskich i euroazjatyckich Wess Mitchell. W marcu i lipcu 2019 r. przebywał w Mińsku z roboczą wizytą zastępca sekretarza stanu USA George Kent, a ostatnio, w dniach 13-14 sierpnia, Białoruś odwiedziła delegacja Izby Reprezentantów USA pod przewodnictwem kongresmena Mike’a Quigleya.
Z kolei w lipcu br. wizytę w Waszyngtonie złożył wiceminister spraw zagranicznych Białorusi Oleg Krawczenko. I cóż wynika z tych kontaktów?
Interesujące informacje pojawiły się w zeszłym tygodniu. Jak informowaliśmy, państwowa białoruska firma naftowa zatrudniła amerykańskiego lobbystę, Davida Gencarellego. Ma on umożliwić dotarcie do kongresmenów, przekonać ich do całkowitego zniesienia amerykańskich sankcji, co otworzyłoby Białorusi możliwość zakupu ropy w Stanach Zjednoczonych.
Wprawdzie importowanie przez Białoruś ropy ze Stanów Zjednoczonych jest tak samo egzotyczne jak z Wenezueli, (nie uzasadniają tego posunięcia żadne przesłanki ekonomiczne), ma za to znaczenie polityczne, bo oznacza całkowite zniesienie amerykańskich sankcji wobec Białorusi.
Przypomnijmy, że sankcje te zostały przyjęte przez Kongres USA w 2004 r. z powodu łamania praw człowieka na Białorusi („Akt o demokracji na Białorusi”). I chociaż zostały one częściowo zniesione w 2015 r., wiszą jak miecz Domoklesa nad głową białoruskich władz.
Jak zauważa białoruski politolog Walery Karbalewicz na portalu svaboda.org, zniesienie „Aktu o demokracji na Białorusi” wymaga nie lada wysiłków lobbystycznych, dlatego deklaracja o zamiarze zakupu amerykańskiej ropy ma być dla kongresmenom zachętą.
Jeśli chodzi o wizytę doradcy prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Johna Boltona, należy zauważyć, że odwiedzi on Mińsk po drodze z Kijowa. Według Karbalewicza, białoruski „kejs” to przyprawa do dania głównego.
Tym nie mniej jest to ewolucja w stosunku USA do Białorusi. Na początku lat 90. Białoruś interesowała Waszyngton z punktu widzenia geopolitycznego. Wizyta prezydenta Stanów Zjednoczonych Billa Clintona w Mińsku w 1994 r. była gestem uznania wobec władz białoruskich za wycofanie broni jądrowej z kraju.
Od połowy lat 90. Białoruś interesowała Waszyngton wyłącznie w kontekście naruszeń praw człowieka w tym kraju.
Teraz geopolityka przywraca Białoruś do głównego nurtu polityki amerykańskiej.
Większość białoruskich ekspertów (np. Jurij Drakohrust) uważa, że wizyta Boltona ma związek z zakusami Putina, chcącego zmusić Mińsk do „pogłębienia integracji”.
Zresztą, Amerykanie nawet nie próbują tego ukrywać. Choćby podczas niedawnej wizyty w Mińsku delegacji Izby Reprezentantów USA pod przewodnictwem kongresmena Mike’a Quigleya, ambasada Stanów Zjednoczonych na Białorusi poinformowała, że celem jego wizyty było „podkreślenie zaangażowania USA we wspieranie suwerenności i niezależności Białorusi”.
Karbalewicz pisze na łamach portalu svaboda.org, że w lipcu br. rozmawiał z asystentem sekretarza stanu USA George’m Kentem, w trakcie jego wizyty w Mińsku;
„Interesowało go jedno: stosunki białorusko-rosyjskie, skala zagrożenia suwerenności Białorusi przez Moskwę”.
Łukaszenka nie spotkał się ani z Georgem Kentem, ani kongresmanem Mikiem Quigleyem, chociaż zdarzało mu się w przeszłości przyjmować amerykańskich polityków o podobnej randze.
„Myślę, że prezydent odmówił spotkania z tego samego powodu, dla którego od dwóch lat odrzuca wszystkie zaproszenia do odwiedzenia państw UE – nie chce drażnić Moskwy w czasie bardzo ostrych negocjacji białorusko-rosyjskich”, konkluduje ekspert.
Karbalewicz zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię. Otóż Stany Zjednoczone wycofały się z Traktatu o rakietach średniego zasięgu i niedawno przetestowały nowy pocisk, którego zasięg jest znacznie większy, niż przewidywał to traktat.
Putin zapowiedział, że jeśli takie pociski pojawią się w Europie, Rosja odpowiednio zareaguje. Zdaniem białoruskiego politologa, nie wykluczone, że prezydent Rosji rozważa rozmieszczenie podobnych rosyjskich rakiet na terytorium Białorusi. Być może Bolton chciałby zbadać tę kwestię podczas wizyty w Mińsku.
Jeśli chodzi o dyskusję na temat losów porozumień mińskich z Ukrainą i roli Białorusi w rozwiązaniu kryzysu ukraińskiego, to według Karbalewicza, Bolton nie będzie tym raczej zainteresowany.
Zgodnie z zapowiedzią Angeli Merkel we wrześniu w Paryżu odbędzie się nowy szczyt w „formacie normandzkim” (Rosja, Ukraina, Niemcy, Francja). Prawdopodobnie umowy z Mińska zostaną wkrótce zastąpione lub znacznie uzupełnione umowami – paryskimi.
Tak czy inaczej, wizyta Johna Boltona w Mińsku przejdzie do historii. Przede wszystkim jako ostrzeżenie dla Rosji, że Stany Zjednoczone nie tolerują nowych porządków w Europie Wschodniej.
oprac. ba za svaboda.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!