
Collage / fot: MAEA
Rosyjskie ataki na ukraińskie elektrownie coraz bardziej przypominają walenie głową w mur, zamiast użyć jej do myślenia.
Najnowszy zmasowany atak rakietowy Rosji na ukraiński system energetyczny kosztował ją co najmniej 1 mld dolarów i nie spowodował żadnych krytycznych następstw dla dostaw prądu – oceniają eksperci.
“Putin puścił sobie z dymem miliard dolarów. Jeśli zamierza wyrzucać takie sumy w błoto każdej doby, to jestem gotów siedzieć bez prądu, nie tylko kilka godzin, ale nawet wiele dni” – mówi ironicznie w Unian ukraiński analityk ds. energetyki, Giennadik Riabcew.
Według niego, Kijów ma wystarczające z nadwyżką moce dla zapewnienia dostaw prądu w stolicy. Rosyjskie rakiety uszkadzają głównie linie przesyłowe, które po szybkiej naprawie znowu działają normalnie. “Wystarczy jeszcze posprawdzać wszystkie sieci i systemy i możemy ponownie włączać” – mówi ekspert.
Zauważa też z satysfakcją, że obrona powietrzna w czasie rosyjskiego ataku spisała się doskonale – zarówno systemy Patriot, jak i małe mobilne grupy ogniowe. Z kolei zmiana konfiguracji ukraińskich sieci i system szybkiej wymiany uszkodzonych podzespołów sprawia, że skuteczność rosyjskich nalotów na energetykę jest coraz mniejsza.
Nie oznacza to, że przed początkiem sezonu grzewczego nie trzeba zwiększyć ochrony bloków energetycznych. “Nawet taki Izrael nie jest w stanie do końca zabezpieczyć się przed chałupniczymi rurami ze śrubami w środku, które wystrzeliwuje w niego HAMAS. Coś tam zawsze doleci i wybuchnie. Ale można znacznie zmniejszyć prawdopodobieństwo takich trafień” – ocenia Riabcew.
“Rosjanie mają jeszcze rakiety i będą nimi strzelać. Będą czasowe wyłączenia prądu, do których już dawno przywykliśmy. Są w stanie utrudnić nam życie, ale zniszczyć naszej energetyki absolutnie nie są w stanie” – przewiduje ekspert.
Przytacza też wyniki nowych badań Pentagonu, który chciał ustalić, czy państwo, które ma duży potencjał lotniczy i rakietowy, jest w stanie zniszczyć energetykę innego kraju. Owszem, może. Ale są trzy warunki: energetyka musi całkowicie zależeć od zaledwie kilku dużych źródeł generacji, atakowany kraj nie ma możliwości naprawy i jest całkowicie odizolowany od sieci innych państw.
W przypadku rozproszonego systemu energetycznego Ukrainy żaden z tych warunków nie jest spełniony. W takiej sytuacji kolejne uderzenia tego typu przynoszą głównie duże straty wizerunkowe i materialne państwu, które nieskutecznie atakuje (wysoki koszt rakiet i dronów, podrywania samolotów, logistyki, paliwa) – oceniają amerykańscy eksperci.
“Oczywiście powinniśmy jeszcze parę rzeczy poprawić. Nadal nie jest na przykład jasne, czemu od północy – przez obwód czernihowski – przedostaje się do nas znacznie więcej rosyjskich dronów, niż z innych kierunków. Być może trzeba tam skierować jakieś dodatkowe środki obrony i jeszcze bardziej wzmocnić ochronę elektrowni z powietrza” – postuluje analityk.
Zobacz także: Groźny nosiciel Kinżałów “zaliczył glebę”!
KAS
1 komentarz
Adrian
10 października 2025 o 18:39Pretensję Żeleńskiego o sprzedaż części do rakiet przez zachód i Azję to maskiworka (strategia klauna), w rzeczywistości jemu o to chodzi żeby Rosja wydawala miliardy na rakiety i zbankrutowała 🤭