Miesiąc po zgonie śmiertelnie chorego więźnia na Zabajkalu rosyjski sąd orzekł, że od dwóch lat powinien on już być na wolności. Wcześniej kolejne sądy odmawiały wypuszczenia sparaliżowanego mężczyzny uznając, że „jest on groźny dla społeczeństwa”.
Władimir Klimow był ciężko chory na nowotwór i przykuty do wózka inwalidzkiego. Liczne przerzuty zniszczyły mu płuca, nerkę i uszkodziły mózg. Mówił z trudnością, cierpiał na utratę pamięci i co pewien czas tracił przytomność. Głowę miał na skutek nowotworu spuchniętą jak balon. Na czym polegało „zagrożenie, które stwarzał dla społeczeństwa” – tego rosyjskie sądy nie wyjaśniały.
Najpierw przedterminowego zwolnienia śmiertelnie choremu odmówił sąd pierwszej instancji, a następnie jego wyrok podtrzymał sąd nadrzędny, który uzasadnił swoją decyzję tym, że „śmiertelna choroba nie jest wystarczającym powodem do przedterminowego zwolnienia, a więzień nie osiągnął jeszcze poziomu wystarczającego do uznania, że nastąpiła jego reedukacja”.
Trzy tygodnie po tym wyroku mężczyzna zmarł w więzieniu w męczarniach. Teraz najwyraźniej „wystarczający poziom reedukacji” został już osiągnięty – miesiąc po jego śmierci Sąd Krajowy dla Zabajkala uznał, że mężczyzna jest już „wolny” i co więcej – miał prawo do wcześniejszego zwolnienia już w roku 2013 ze względu na ciężki stan zdrowia.
Szokujące zdarzenie opisuje rosyjski portal praw człowieka Zona Prawa.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!