Publicysta Andriej Okuń alaruje: W Rosji narasta „psychoza wojny” – mężczyźni, którzy wracają z frontu często są agresywni. Czasem w miejscach publicznych wymachują zdobytą bronią, a nawet strzelają. Są przekonani, że z powodu swojego „poświęcenia dla ojczyzny”, odniesionych ran itp. mają większe prawa niż cywile, którzy są ich dłużnikami.
Nie godzą się na spokojne życie, brak obiecanych im wielkich pieniędzy i sławy i zaczynają sami odbierać, „co im się należy”. To syndrom znany z sowieckiej wojny w Afganistanie, który potem zrodził masowy bandytyzm lat 90. Rząd uważa jednak, że program pomocy psychologicznej dla byłych żołnierzy jest zbędny.
„Żołnierz sił specjalnych „Vitiaz” Piotr Miaczyn, który dwukrotnie był na wojnie na Ukrainie, chciał w Boże Narodzenie kupić papierosy. Wszedł do moskiewskiego sklepu spożywczego, położył na ladzie rewolwer i poprosił o Parliament Soho. Miał przy sobie tylko 200 rubli, więc paczkę, która kosztowała o 19 rubli więcej, weteran postanowił wziąć siłą: „Papierosy albo kula w łeb!”. Sprzedawczynie, zaśmiewając się, wybrały kulę. Wtedy Piotr, nie uznając żartu, chwycił za broń i zaczął strzelać w sufit.
Historia zakończyła się tym, że został skrępowany przez policjantów, którzy przybyli na miejsce zdarzenia. Została już wszczęta sprawa karna z artykułu „chuligaństwo” i choć koledzy Miaczyna z „Vitiaz” przyszli do sklepu, żeby się za niego dogadać, to ta historia iwskazuje na coś innego.
Jest to kontynuacja trendu, który zaczął się kształtować po pierwszych miesiącach wojny. Przybywający do domu z ukraińskiego frontu mężczyźni zachowują się coraz bardziej agresywnie i niebezpiecznie dla otoczenia. Wymachują zdobyczną bronią strzelają, uczestniczą w rozbojach i głośno dochodzą swoich praw.
Historia Afganistanu powtarza się na naszych oczach. Psychicznie straumatyzowani i porzuceni przez państwo mężczyźni, którzy walczyli, gdy zobaczyli, że nikt nie chce ich z powrotem w cywilu, chcą odebrać to, na co, ich zdaniem, zapracowali krwią i potem.
Uważają, że wszyscy wokół są im winni za straty i ofiary poniesione na wojnie. Są sfrustrowani błogością i bezpośredniością spokojnego życia. Krzywią się, patrząc jak Rosjanie odpoczywają, podczas gdy ich towarzysze umierają na obcej ziemi. Zresztą rzeczywistość bardzo odbiega od raju, który obiecywano im za udział w promocji „russkiego miru”. Bez pieniędzy, bez chwały, bez uznania. Muszą więc zdobyć przynajmniej więcej papierosów, wymachując rewolwerem. I nikt nie może teraz zagwarantować, że weterani wojny ukraińskiej nie będą w pewnym momencie chcieli więcej.
I na tym tle rosyjski rząd nie popiera inicjatywy zapewnienia weteranom walk dodatkowej pomocy psychologicznej, nazywając taką propozycję zbędną. Niestety zespół stresu pourazowego powracających z wojny nie zniknie od tego, ale prawdopodobnie rozleje się krwawymi rzekami po rosyjskiej ziemi.
Wspomnienia okopów i ostrzału artyleryjskiego obciążą ich nerwy do granic możliwości i pozbawią snu. A bieda i ogólna beznadzieja pobudzi ich do tego, by siłą zdominować nie tylko stragany, ale całe miasta”.
ba za/t.me/okun_andrew
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!