W uroczystościach przy mogile polskich żołnierzy poległych w walkach o Kijów wziął udział, obok polskiego wiceministra obrony, szef ukraińskiego IPN – pisze w korespondencji z Kijowa dla Radia WNET Paweł Bobołowicz.
Polskie wojska i ich ukraińscy sojusznicy stacjonowali w Kijowie niewiele ponad miesiąc. Pierwszy polski patrol wjechał do Kijowa 6 maja 1920 roku tramwajem, ponoć nawet kupując bilety i siejąc panikę wśród resztek sowieckich wojsk. Bolszewicy opuszczali pospiesznie Kijów i nie podejmowali walki. Polskie wojska przekroczyły Dniepr i starły się z Sowietami na przedmieściach podkijowskich Browarów. Dzięki temu skutecznie utrzymywały Sowietów na wielokilometrowy dystans od miasta. Pociski nie mogły zagrozić ani cywilnej ludności, ani infrastrukturze miasta. Mieszkańcy Kijowa, wieczorami, z naddnieprzańskich wzgórz, z bezpiecznej odległości, wręcz w piknikowej atmosferze, obserwowali artyleryjską wymianę ognia. Pomruk wybuchów tonął w dźwiękach melodii płynących z kijowskiej filharmonii, która wraz z obecnością sojuszniczej armii ponowiła swoją działalność.
Polskie władze nie eksponowały swojej obecności, wpisując się w politykę nie zdobywców, lecz sojuszników. Piłsudski, w przypadku powodzenia planu i powstania Ukrainy, przewidywał, że polskie wojska w Kijowie będą stacjonować tylko kilka miesięcy. Marszałek był zaskoczony przyjęciem przez kijowian, którzy polskie i ukraińskie wojska witali nad wyraz przyjaźnie. Opisywał to nawet w prywatnej korespondencji do Polski.
Niewątpliwie miasto musiało być wyczerpane kolejnymi zmianami władz, frontów, stacjonujących armii. Nie ulega też wątpliwości, że byli tacy, którzy jednak do Polaków, a jeszcze bardziej do Petlury nie żywili przyjaźni. Pomimo to parada polskich i ukraińskich wojsk 9 maja 1920 roku na Chreszczatyku została przyjęta radośnie. Tak ją opisywał generał Tadeusz Kutrzeba:
„W marszu paradnym, jakby według musztry austriackiej, maszerowały pułki podhalańskie z wyśmienicie grającymi orkiestrami, w których uwagę widzów przykuwał ozdobnie przepasany tambur-major oraz – ponny, mały konik ciągnący na dwukółce duży bęben. ‚Pruskim krokiem’ kroczyły pułki dywizji wielkopolskiej, a suwalski 41 pułk piechoty, znakomicie wyekwipowany, wystąpił z fanfarystami (…), Legioniści, Podhalanie, poznaniacy i kresowcy, wszyscy żołnierze polscy, bojownicy o sprawę ukraińską! W końcu maszerowała 6 dywizja ukraińska, do której dołączyły się już zorganizowane wojskowo grupy powstańców z własnymi orkiestrami. (cytat za: J.J. Kasprzyk, Polacy w walce o niepodległość Ukrainy, Warszawa 1997, s. 24)
Bolszewicka kontrofensywa zmusiła polskie i ukraińskie wojska do opuszczenia Kijowa. Odwrót zaczął się 10 czerwca. Z wojskami wyjechało też wielu polskich mieszkańców Kijowa. Oni już wcześniej mogli doświadczyć sowieckiej władzy i wiedzieli, co będzie, gdy Sowieci powrócą. Dwa dni później do miasta wkroczyli bolszewicy, rozpoczynając masowe represje, tropiąc tych, którzy pomagali albo mogliby pomagać Polakom.
Operacja kijowska nie przyniosła zaplanowanych rezultatów. A najdalej idące plany przekreślił pokój ryski, praktycznie grzebiąc ukraińską niepodległość. Z polskiej perspektywy jednak oznaczał zamknięcie wyczerpującego konfliktu i dosyć satysfakcjonującą granicę wschodnią. Chociaż i wielu Polaków uznało go za „zdradę ukraińskiej sprawy”. Traktat, jak się później okazało, nie zapewnił stabilnego pokoju, a jedynie odłożył w czasie sowiecki marsz na zachód, którego pierwszą ofiarą i tak stała się Polska.
Pamięć o polsko-ukraińskim sojuszu
W powszechnej świadomości mieszkańców Kijowa wydarzenia tamtych dni praktycznie nie istnieją. Oczywiście Sowieci dążyli do całkowitego wyeliminowania tego okresu z historii albo całkowicie go wypaczali. Na postsowieckie wyparcie nakładają się nowe stereotypy, niechęć, brak wiedzy i brak potrzeby pamięci. Tak jak w tamtym okresie i dzisiaj postać Symona Petlury wywołuje niejednoznaczne skojarzenia, a Józef Piłsudski jest postrzegany przez pryzmat sowieckiej historiografii. Dla tych, którzy historię traktują bardziej profesjonalnie, sukces operacji kijowskiej przyćmiewa pokój ryski i przyjęte przez Polskę stanowisko, oceniane najczęściej jako „zdrada Ukrainy”. „Operacja kijowska” ma też wielu krytyków, a czasem też „krytykantów” w Polsce. To wszystko powoduje, że wielki czyn polsko-ukraińskiego oręża, przez lata wymazywany z kart, musi dopiero przebić się do świadomości.
W Kijowie trwałym śladem „Operacji kijowskiej” jest kwatera poległych 114 polskich żołnierzy na cmentarzu Bajkowa. Pomnik poświęcony poległym został odsłonięty 3 maja 1935 roku. Wręcz nieprawdopodobnym wydaje się fakt, że kwatera powstała w 1935 roku – za sowieckich rządów i w czasie represji. Nie ulega jednak wątpliwości, że sowieckie władze ten fakt usankcjonowały. Wkrótce jednak kwatera została zniszczona. Pamięć o pochowanych tam żołnierzach przywróciło dopiero w latach 90. ubiegłego wieku Stowarzyszenie „Zgoda”, skupiające naszych rodaków mieszkających w Kijowie. Dzięki determinacji prezes stowarzyszenia śp. Wiktorii Radik odnaleziono miejsce, gdzie była kwatera, odkopano resztki monumentu i ostatecznie odnowiono pomnik. Teren kwatery do dzisiaj wyznaczają zachowane z 1935 roku cementowe słupy. Pomnik ma jedynie charakter symboliczny – przez lata na terenie kwatery tworzono kolejne groby, oczywiście nie organizując żadnych ekshumacji.
Wspólna defilada w Kijowie 9 maja?
Co roku w rocznicę wyparcia z Kijowa bolszewików, a także przy okazji innych świąt państwowych i religijnych w tym miejscu spotyka się polska społeczność ukraińskiej stolicy, a także przedstawiciele naszej ambasady. Zmawiana jest modlitwa, składane są kwiaty.
13 czerwca br. w uroczystościach obok ambasadora RP na Ukrainie Jana Piekło wziął udział także wiceminister obrony narodowej RP Michał Dworczyk. Wiązankę biało-czerwonych kwiatów na mogile polskich żołnierzy złożył również Wołodymyr Wjatrowycz, prezes Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej. Ten gest może świadczyć, że pamięć o wspólnej walce przeciwko Sowietom powraca do świadomości naszych narodów i nabiera bardzo współczesnego kontekstu. Prezes ukraińskiego IPN stwierdził również, że nie ma wątpliwości, że 9 maja należy wspominać wspólne zwycięstwo z 1920 roku i że właśnie tego dnia na ulicach Kijowa powinna odbywać się ukraińsko-polska parada wojskowa.
Polscy żołnierze razem z kolegami z Litewsko-Polsko-Ukraińskiej Brygady (LITPOLUKRBRIG) defilowali Chreszczatykiem 24 sierpnia 2016 roku w Dniu Niepodległości Ukrainy. Paradę odbierał prezydent Petro Poroszenko w towarzystwie szefa tylko jednego innego państwa: był nim prezydent RP Andrzej Duda. Deklaracja strony ukraińskiej świadczy o tym, że wspólna defilada mogłaby się odbyć 9 maja – może już nawet przyszłego roku. Z całą pewnością już teraz trzeba zacząć planować godne, wspólne uroczystości upamiętniające „Operacje kijowską” w setną rocznicę wydarzeń w 2020 roku.
Z Kijowa dla wnet.fm Paweł Bobołowicz
Kresy24.pl/wnet.fm
27 komentarzy
:(
15 czerwca 2017 o 14:19ukraińcy to odważny naród , który zwycięża gdy ;
1.ma dużą przewagę liczebną w stosunku do przeciwnika (jak na Wołyniu)
2.ma dużą przewagę militarną (jak na Wołyniu)
3 przeciwnikiem muszą być starcy ,kobiety lub dzieci (jak na Wołyniu)
amtrak1971
15 czerwca 2017 o 14:37,, ok. zolnierze polscy zostana w Kijowie w dawnych koszarach a ukraincow na front bic ruskiego ,,
Jarema
15 czerwca 2017 o 15:32W Kijowie rzeczywiście powraca pamięć sojuszu z 1920 r.? Dlaczego więc ukraińskiej delegacji nie reprezentował wiceminister obrony,a jedynie kontrowersyjny prezes ukraińskiego IPN? Tego chyba wymaga protokół dyplomatyczny? Bardzo optymistyczny tytuł artykułu pana Bobołowicza skrajnie pro-ukraińskiego dziennikarza, o ile wiem mówiącego po ukraińsku, jest więc chyba na wyrost.
ukrop
17 czerwca 2017 o 18:38Panie Jarema i co z tego że mówi po ukrainsku Mówię w kilku językach m.in.po Rosyjsku i co jestem Rosjaninem No chyba nie A tak na poważnie to dobrze chyba że złożyli te kwiaty wspólnie Inaczej to postrzegam niż inni komentujący Ale że Wiatrowycz bez marynarki to mnie trochę wkurzyło
tagore
15 czerwca 2017 o 15:33Najprościej tekst podsumuje zestawienie:
-straty Polskiej armii w wojnie z bolszewikami i ich litewskimi sojusznikami ok 160 tyś
– straty wojsk Petlury ok 2000 z 15 16 tyś
– W Czechach stacjonowało ok 14 tyś ukraińskich ochotników czekających na polską klęskę.
Konowalec i jego następcy byli tego świadomi atakując
Polskę w sojuszu z jej wrogami.Dzisiejsza Ukraina nie jest naszym sojusznikiem i nie chce nim być.Wpisuje się w niemiecką opcję.
tagore
15 czerwca 2017 o 15:34errata „z 15-16 tyś”
DDt
16 czerwca 2017 o 09:01Ale o zgrozo nasze obecne władze prowadząc infantylną politykę (nieomal siostrzaną w kontekście poprzedniej ekipy) w stosunku do Ukrainy i Litwy fundują nam i co najgorsze szczególnie naszym dzieciom koniec czasów pozbawionych wewnętrznego terroryzmu. Imadło powoli będzie zaczynało się zaciskać … z Polską po środku.
Enej bandyta
17 czerwca 2017 o 09:35@tagore 100% oni nas tylko wykorzystują, co Polska ma za ukraiński lobbing? Gdyby Polska walczyła z Niemcami, to hordy dzikusów z Azowa byłyby już w Przemyślu. Kiedy Polska oprze swoją politykę wschodnią na realiach a nie na sentymentach ?
jubus
16 czerwca 2017 o 10:02Bardzo dobrze napisane. Dobrze, że wspomniał Pan o Czechach. Możemy mówic dzisiaj o sojuszu 3 antypolskich sąsiadów – Niemiec, Czech i Ukrainy, przeciwko Polsce. Czesi zawsze byli wrogami Polski, przynajmniej jako państwo, podły, knajacki narodzik, nic nie warty zresztą. Można i trzeba to tak rozgrywać by w tej nagonce na Ukrainę czy Niemcy nie zapomnieć o Czechach. Stąd trzeba popierać Słowaków, jako przeciwwagę wobec Czech i Białoruś, jako alternatywę wobec Ukrainy.
tagore
18 czerwca 2017 o 10:23W Czechach trochę się zmieniło,na nasza korzyść.
Wołyń1943
15 czerwca 2017 o 16:28Polski wiceminister składa kwiaty w jednym szeregu z prezesem ukraińskiego IPN, który twierdzi, że SS Galizien jest ok. Czy to zapowiedź legalizacji pomników UPA w Polsce?
Basia
15 czerwca 2017 o 16:28Modli się pod figurą, a banderowskiego diabła ma za skórą.
Ryszad Felsztyński
15 czerwca 2017 o 17:13Szkoda że w świadomości Ukraińskiej nie ma tego że nie chcieli walczyć o swoja wolność . Nie wielu Ukraińców chciało wstąpić do armii Petlury by walczyć o wolna Ukrainę było ich tylko ok. 2 tyś . Pokój Ryski był gorszym wyborem, dawał jednak Polsce szansę na pokój . Polska tworzyła swoja tożsamość narodowa i terytorialną( 3- strefy post rozbiorowe połączone w jedno państwo , trzy rodzaje mentalności ) , kraj był zniszczony podczas I wojny św. duża bolszewicka agentura , kryzys światowy
Alexander
15 czerwca 2017 o 18:04Cokolwiek by nie napisali moi przedmówcy, wspólna defilada wojsk polskich i ukraińskich w setną rocznicę odbicia Kijowa z rąk bolszewików przez armię polską byłaby wielkim wydarzeniem o nadzwyczaj pozytywnym wydźwięku. Niezależnie od tego, czy do organizacji takiej defilady przyłożyłby rękę Wiatrowycz, czy też nie. To jest kwestia wyboru właściwych priorytetów. Taka defilada nie wyeliminowałaby przecież naszej pamięci o ludobójstwie na Wołyniu. Nie mieszajmy porządków rzeczy.
Bundesnachrichtendienst2
15 czerwca 2017 o 18:13Brawo Piłsudski-Petlura.
Na Ukrainie tak jak w Rzeczpospolitej (w Kijowie trochę brutalniej po prostu) działają jak ” u siebie ” wojskowi w garniturach z innych państw. Więc nie dziwcie się, że ukraińskie IPN ma rozdwojenie jaźni. Oni chcą sojuszu z Polską jak Petlura ale nie dziwcie się Kijowowi, że z drugiej strony gloryfikuje na ” prośbę ” niemieckiej UE, zdrajców II RP jak kryminalista Bandera czy ludobójca z Wołynia, Szuchewycz. Na wojnie liczy się tylko siła i informacja, więc nim szybciej zrozumieją to polscy obywatele to sami z pomocą GROM-u ” pomogą ” sąsiadom pozbyć się nazizmu/banderyzmu.
Ale jak sami wiemy, mnóstwo polskojęzycznego by**ła pracuje i służy sama dla Niemców więc na własnym podwórku też potrzebna jest antyterrorystyczna operacja przeciwko polskojęzycznym Niemcom/Rosjanom/Francuzom.
CIA i Mossad mogą poczekać. USA i Izrael nie stanowią zagrożenia dla Rzeczpospolitej. Są zbyt daleko i w konflikcie z ISIS oraz własnym prozachodnim КГБ СССР/UE.
Barnaba
15 czerwca 2017 o 21:03Szkoda że ten Wiatrowycz nie składa kwiatów na cmentarzu orląt lwowskich…
Kazimierz Barski
15 czerwca 2017 o 21:51W ostatnim czasie pisze się, o dużej liczbie Ukraińców, którzy masowo przybywają do Polski. Większość z nich przyjeżdża w celach zarobkowych, legalnie. Polacy też od 2004 roku jeździli do Niemiec i innych krajów europejskich w celach zarobkowych. Także znosili upokorzenia, ze strony obywateli tych państw. To przypomina okres rekrutów wojskowych. Z czasem przyjezdni wycwanią i nie dadzą się robić w „bambuko”. Nikt tu nie pisze w komentarzach, że ci przyjeżdżający Ukraińcy kupują mieszkania, domy, by się tu osiedlić. Młodzież ukraińska prze do przodu, by pobierać naukę na wyższych uczelniach w Polsce. To dobrze o nich świadczy. Widzą przyszłość u nas w Polsce. Natomiast, ci Ukraińcy, którym łazi po głowie Przemyśl w granicach Ukrainy, muszą sobie to wybić z głowy. Wg mojej obserwacji, wydaje mi się, że szybciej dojdzie do Unii Środkowo-Wschodniej z własnymi parlamentami, niż do nacjonalistycznych państw. Ukraina w ostatnim czasie dokonała olbrzymi postęp w zakresie finansów i gospodarki. To nie mogło ujść uwadze prorosyjskiemu Donbasowi oraz samych Rosjan. Rosja wkrótce przestanie wspomagać oderwanym od Ukrainy republikom ludowym. Ujemny bilans na wszystkich poziomach strategicznych tego obszaru, nie zachęca do kontynuacji strategii w Donbasie. Krym jest także niesamowitym obciążeniem kasy państwowej Rosji. Utrzymywanie w stanie wiecznej gotowości bojowej wojska, kosztuje. Ekonomia tę wojnę z Putinem wygra, a nie jego wojsko. Kto na tym traci, a kto zyskuje? Odpowiedź jest prosta. Traci Rosja. Zyskuje Ukraina i Polska, ponieważ zmienia się mentalność w Ukraińcach, którzy dostrzegają, że o swoim losie samo mogą decydować, a nie Kreml. Na czym zyskuje Polska. Ma pewnego sojusznika, z którym może się wspólnie rozwijać i bogacić. Za dwie dekady niektórzy Polacy będą stawiać swoje domy w wolnym rozwijającym się kraju, jako współpartnerzy. Tym tropem pójdą wszystkie państwa, które były w obszarze wpływów Rosji. Można znaleźć w Internecie informacje, że w 146 miastach Rosji mieszkańcy buntują się w kwestii korupcji, atakując bezpośrednio prezydenta Putina. Widać z tego, że nawet najlepsza propaganda, nie jest w stanie wygrać z rzeczywistością.
Rob
16 czerwca 2017 o 00:10Dla mnie wiceminister Dworczyk już nie istnieje jako wiarygodny polityk. Stawanie w jednym szeregu z kłamcą wołyńskim Wiatrowyczem kłóci mi się z tym, co mówił poseł Dworczyk o rzezi wołyńskiej w polskim sejmie. Oczywiście tylko mówił!
Ula
16 czerwca 2017 o 11:59Mam takie same odczucia. Pieklo, wiadomo ukrainski Konsul na Ukrainie. Ale po Dworczyku tego sie nie spodziewalam. I z tylu, zolnierz polski z orzelkiem na czapce w takim towarzystwie….
Moim zdaniem Wiatrowycz powinien oficjalnie zostac ogloszony persona non grata z zakazem wjazdu do Polski.
Bo on moim zdaniem to typowy „ruski troll”, ktory robi wszystko, zeby nie doprowadzic do pelnego pojednanie Polakow i Ukraincow.
krzysztof
16 czerwca 2017 o 00:15Dobrze napisane Panie Barski,dobrze,jest tylko jedno ale
Elity hołdujące nacjonalizmowi,postawiły sobie za cel
unie środkowo europejską,w której pierwsze skrzypce
będzie grać Ukraina.Oni nie myślą o partnerstwie,skąd
ten nagły zwrot,skoro nie cofnięto zakazu poszukiwań
Polskich ofiar wojennych i mordów UPA ??
Z Ukraińcami powinniśmy mieć interesy,zgoda,ale to wszystko.Na tym portalu ma Pan dziesiątki artykułów,o tym
co mówią i o tym co robią.A robią wszystko żeby ograć
każdego,nie mają żadnych skrupułów.Ma Pan przykład
Legnicy,gdzie wbrew interesowi miasta zażądali szkoły
podstawowej,i dostali ją.Nie wszyscy są nacjonalistami,
to prawda,tylko patrząc na to jak się zachowują,
nie jestem w stanie zaufać Ukraińcowi,niestety.
Jestem im przyjacielem,ale na znaczną odległość.
Ostatnimi czasy nie zrobili nic żeby mnie przekonać
że jest inaczej,i wolał bym żeby ich było u nas o wiele
mniej,beztroska rządzących poraża.Przecież to mniejszości narodowe na kresach ciągle narzekały:jakie
te Lachy niedobre,jacy to oni rasiści,jak to Lachy
prześladują” a dzisiaj co,do Lachów bo na papu nie ma???
A co do Rosjan,są w stanie znieść wiele,bardzo wiele,
ale nigdy nie zniosą poniżenia.Denerwuje mnie kiedy
pisze się o ” terrorystach” z Donbasu,naprawdę sądzi
Pan że Rosja odpuści,że mieszkańcy tych rejonów
dobrowolnie pójdą pod banderowski bat ?????
Ja mówię że nie.
profesor
16 czerwca 2017 o 00:44Polska straciła rozum
Adr
16 czerwca 2017 o 19:18Najlepsza- będąca autokrytykom ocena strategicznych aspektów Wyprawy Kijowskiej 1920 wyszła z samego otoczenia Marszałka od współautora jej planów
szefa Oddziału Operacyjnego Kwatery Głównej Naczelnego Wodza ppłk Juliana Stachewicza
,,Przypuszczam ze gdybyśmy nie byli błędnie ocenili położenia nieprzyjaciela i jego zamiarów i uderzyli na jego faktycznie główne ugrupowanie nad Górna Dziwna i Górnym Dnieprem, bylibyśmy jeśli działania taktyczne dałyby powodzenie, wygrali wojnę wcześniej i na obszarach bardziej na wschód położnych.”
Jeśli dodamy do tego że WK1920 nie zrealizował tez celów taktycznych(niskie tempo działania i taktyczne pauzy na skutek słabego planoiwania i centralizacji dowodzenia) a więc okrążenia i zniszczenia jednej z dwóch armii sowieckich 14 lub 12
mamy obraz porażki która doprowadziła do kryzysu odrodzonego państwa.
ułan kresowy
17 czerwca 2017 o 22:54Boże chroń nas od takich „przyjaciół” a z wrogami poradzimy sobie sami jak w 1920 r.
Basia
18 czerwca 2017 o 10:11Czy defilad odbędzie się ulicami Bandery i Szuchewycza w rytm „Czerwonej Kaliny”? I czemu maszerować mieliby także Ukraińcy? Oni nie walczyli w tej wojnie i Kijowa sami nie zdobyli.
bob
19 czerwca 2017 o 00:21Dworczyk pod rękę z tym upowcem jak to mówią twarz się traci tylko raz …szkoda
SyøTroll
19 czerwca 2017 o 12:39Wtedy Polska walczyła o wyparcie bolszewickich Ukraińców z Ukrainy, obecnie o wyparcie z niej „prorosyjskich”. Znowu pewnie będziemy musieli wybrać czy bardziej nam zależy na naszym, czy ukraińskim interesie.
Stryj Mieczysław
16 marca 2018 o 11:03Mimo widocznych tu protestów próbowałbym jednak zacząć coś budować, na przekór nam samym i na przekór nacjonalizmowi ukraińskiego. Cofnijmy się do 1920 roku i spróbujmy rozsmakować się w tym krótkotrwałym sojuszu. Moja rodzina pochodzi z kresów I-ej Rzeczpospolitej i mój stryj Michał dał głowę za ten sojusz. Tylko za to, że był żołnierzem Siemiona Petlury. Tego samego, który z Piłsudzkim szedł na Kijów i bił bolszewików. Stryja sowieci rozstrzelali metodą „katyńską” (choć jeszcze wtedy nazwa ta nie była znana).