„Z głębokim smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci śp. Olega Zakirowa (ur. 29.10.1952 r. w Andiżanie, zm. 17.04.2017 r. w Łodzi), Kustosza Pamięci Narodowej, bezkompromisowego strażnika pamięci Zbrodni Katyńskiej, odznaczonego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Medalem Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej i Odznaką Honorową „Za Zasługi dla Ochrony Praw Człowieka” – czytamy w komunikacie łódzkiego IPN na facebooku. Uroczystości pogrzebowe odbędą się 27 kwietnia o godz. 14.00 na cmentarzu ewangelicko-augsburskim przy ul. Ogrodowej 43 w Łodzi.
Rosjanin uzbeckiego pochodzenia Oleg Zakirow dosłużył się w KGB stopnia majora. W 1981 r. dowiedział się od ojca, że jego dziadek Madamin Chodżajew Chałchodżu został zabity jako wróg państwa w okresie stalinowskiego terroru. „Wtedy Zakirow zainteresował się historią sowieckich prześladowań. Ale jeszcze w latach 80. dwa lata służył w Afganistanie. W 1984 r. pytał już jednak podpułkownika Giercenkę z Charkowa o Katyń. Ten powiedział mu, że zbrodni dokonało NKWD. Wtedy Zakirow zaczął prowadzić własne śledztwo w sprawie śmierci polskich oficerów” – pisze IPN w komunikacie zamieszczonym na oficjalnej stronie Instytutu.
Wynikami swojego śledztwa, jak informuje IPN, Zakirow dzielił się z dziennikarzami ze Smoleńska i Moskwy, którzy publikowali je w gazetach. „W końcu napisał do przełożonych, że dacze budowane przez KGB stoją w lasku Kozie Góry, czyli dokładnie na grobach Polaków. Wtedy cierpliwość przełożonych się skończyła. Zakirowowi zamknięto dostęp do archiwum i zakazano prowadzenia dochodzeń. Zaczęto go podsłuchiwać i szukać na niego haków. Wreszcie uznano za chorego psychicznie i wyrzucono z KGB” – podaje IPN.
Zakirow miał kontakt z polskim konsulem Michałem Żurawskim i dziennikarką Krystyną Kurczab-Redlich, przekazywał polskiej ambasadzie w Moskwie informacje o grobach w Katyniu i wynikach swojego śledztwa. Udało mu się dotrzeć do świadków i wykonawców zbrodni katyńskiej, spisywał i przechowywał ich zeznania. Zapoznał się także z dokumentacją mordów dokonywanych na Polakach w okresie tzw. wielkiego terroru w latach 30. XX w. Jak informuje IPN, przyczynił się do poznania prawdy o liczbie ofiar NKWD.
„W 1991 r. Zakirow został usunięty ze służby w KGB pod pretekstem „schizofrenii o spowolnionym działaniu”. Choć dotarł do Polski z żoną i córką, gdyż w Rosji grożono mu śmiercią, dopiero w 2002 r. prezydent Aleksander Kwaśniewski nadał mu obywatelstwo polskie. Potem przyznano mu 1500 zł renty i Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Ale Zakirow, z wykształcenia prawnik, i tak musiał imać się prac fizycznych, m.in. jako murarz. Znamienny tytuł nosiła autobiografia, którą wydał w 2010 r. – „Obcy element”. Tak nazwali go zwierzchnicy z KGB, kiedy zwalniali go ze służby, i tak czasem czuł się nad Wisłą” – napisał w komunikacie IPN.
Ciekawą rozmowę przeprowadził z Zakirowem w maju 2010 roku, miesiąc po katastrofie smoleńskiej, „Głos Wielkopolski”. Wywiad przytaczamy za internetowym wydaniem gazety:
Panie Majorze…
Proszę nie mówić do mnie „majorze”. Już tyle lat nie pracuję w KGB. Ostatnio ktoś podpisał mnie jako publicystę. I chyba tym się dzisiaj czuję. Publicystą.
Z KGB wyleciał Pan oficjalnie jako chory psychicznie.
To brzmiało lepiej niż „zwolniony z powodu odkrycia zbrodni katyńskiej”. Lekarka z polikliniki KGB stwierdziła poważną nierównowagę psychiczną i jakąś chorobę, której nazwy dziś nie pamiętam. Zdaje się – schizofrenię. Kiedy byliśmy sam na sam, powiedziała: „Kazali napisać, że jest pan chory, żeby móc pana zwolnić za samowolne śledztwo w sprawie katyńskiej”. Powiedziała mi to, żebym przypadkiem nie zaczął się bez potrzeby leczyć. Po odejściu z KGB pracowałem w kilku instytucjach, ale po kilku miesiącach okazywało się, że muszę zostać zwolniony. W latach 90. przyjechałem więc do Polski.
W wydanych właśnie wspomnieniach „Obcy element” opisuje Pan dramat pierwszych miesięcy w Polsce. Odkrycie zbrodni katyńskiej kosztowało Pana normalne życie. Co czuje Pan dzisiaj, kiedy po 10 kwietnia o bestialskim mordzie na polskich oficerach usłyszał cały świat? Czy zgadza się Pan z opiniami, że gdyby nie katastrofa prezydenckiego tupolewa, świat i Rosjanie nigdy by tej historii nie poznali?
Trudno mi wypowiadać się na ten temat, bo wciąż nie potrafię poskładać tego wszystkiego w logiczną całość. Czy w katastrofie można w ogóle dopatrywać się pozytywów?
Są tacy, którzy mówią, że 10 kwietnia zbliżył Polaków i Rosjan, których stosunki dotychczas pozostawiały wiele do życzenia.
Tu muszę zaprotestować. Rosjanie nigdy nie byli uprzedzeni do Polaków. Dorastając w Związku Radzieckim, nigdy nie spotkałem się z nienawiścią czy silną niechęcią do Polski, nie pamiętam, by ktoś z nich szydził, by im wygrażał. Musimy nauczyć się rozgraniczać rosyjskie władze i naród. Nie pomagają w tym politycy i działacze, którzy, jak mniemam z powodów czysto populistycznych, mówią: „Za to nieszczęście odpowiedzialni są Rosjanie”. Tacy ludzie powinni zastanowić się nad nomenklaturą, bo mylenie Rosjan z władzą rosyjską, a wcześniej radziecką na pewno nie służy dobrym stosunkom między narodami. Czas uświadomić sobie, że Rosjanie to ludzie, którzy wciąż żyją w strachu, pozbawieni wolności prasy i wypowiedzi. Na każdym kroku tłamszeni. Wraz z Putinem i Miedwiediewem do Rosji wrócił strach. 80 proc. członków ich rządu i urzędników wywodzi się z KGB. Zwykły Rosjanin nie ma negatywnych uczuć w stosunku do Polaków.
Tymczasem polskie media pisały tonem rewelacji o współczuciu Rosjan dla Polaków. I zestawiały je ze zdjęciami z lotniska pod Smoleńskiem, na których Putin wspiera ramieniem załamanego Tuska.
Niech mnie pani nie doprowadza do łez… Nie mam wątpliwości co do szczerości uczuć Rosjan, ale nie dopatrywałbym się przełomu w stosunkach polsko-rosyjskich. Władza nie jest dobrym wykładnikiem nastrojów społecznych i w Rosji na pewno się z nimi nie identyfikuje. Zobaczymy, co wyniknie z nagłego zwrotu ku Polsce. Tak jak w Bliblii: poznamy ich po czynach. Osobiście wolę zaczekać z jakimikolwiek wnioskami. Bo przełomem w stosunkach polsko-rosyjskich nie będzie sukces śledztwa w sprawie katastrofy, a zmiana kwalifikacji prawnej zbrodni katyńskiej, która w Rosji wciąż funkcjonuje jako naruszenie obowiązków służbowych.
W postanowieniu o zamknięciu śledztwa z 1994 r. napisano, że było to przestępstwo pospolite.
W 2004 r. rosyjska prokuratura wojskowa zmieniła kwalifikację prawną, ogłaszając, że sprawa katyńska była „nadużyciem służbowym władz radzieckich”. W uzasadnieniu napisano, że zidentyfikowano tylko 22 osoby. Wyszło na to, że rozstrzelano 22 oficerów, a nie 22 tys.! A 22 osoby to co to za ludobójstwo? To zabieg celowy, bo – według prawa rosyjskiego – utajnianie akt dotyczących zbrodni wojennych jest niezgodne z prawem i, jak sama zbrodnia, powinno zostać ukarane. Dopiero kiedy nastąpi zmiana kwalifikacji prawnej zbrodni katyńskiej, będziemy mogli mówić o tym, że w stosunkach polsko-rosyjskich coś zmieniło się na lepsze.
Czy sugeruje Pan, że Miedwiediew z Putinem czułymi gestami zamydlają Polakom oczy?
Takie wnioski będzie można wydawać dopiero po zakończeniu śledztwa. Sam byłem pozytywnie zaskoczony postawą Miedwiediewa. Nawet prezydent USA nie przyjechał na pogrzeb, a on nie przestraszył się wulkanicznego pyłu. Ale za wcześnie na oceny.
Wielu komentatorów chwali zaangażowanie strony rosyjskiej w śledztwo w sprawie 10 kwietnia.
Sam z podziwem obserwuję to śledztwo i nie mam wątpliwości, że zaangażowanie strony rosyjskiej jest bardzo duże. Kiedy patrzę, ile czasu zajęła Polakom ekshumacja szyfranta Zielonki, dochodzę do wniosku, że gdyby identyfikacja zwłok ofiar katastrofy odbywała się w Polsce, wiele pogrzebów nie odbyłoby się do dzisiaj. Mam nadzieję, że śledztwo, do którego zaproszono polskich prokuratorów, będzie odbywało się na uczciwych zasadach współpracy. Niepomiernie zdziwiło mnie stwierdzenie jednego z polskich ekspertów, który skarżył się w mediach: „Tyle czasu już tu jestem i nie dostałem żadnych dokumentów”.
Mówi Pan o Edmundzie Klichu, przewodniczącym Komisji Badań Wypadków Lotniczych i polskim przedstawicielu przy Międzypaństwowej Komisji Lotniczej w Moskwie?
Nie podoba mi się taka postawa, niezależnie kto ją prezentuje. Jeżeli śledztwo ma być prowadzone wspólnie, muszą się w nie zaangażować obie strony, a nie czekać na gotowe. Niech Polacy naprawdę w nim uczestniczą, a nie czekają, aż wyniki zostaną im podane na talerzu. Nawet Rosja zadeklarowała, że zaprasza polskich prokuratorów do współpracy. Czekać można w nieskończoność. Kiedy prowadzone było śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej, też czekałem na aktywne włączenie się Polaków. Za czasów Jelcyna Polacy mieli swobodny dostęp do akt. Wystarczyło, żeby zadzwonił do niego Wałęsa i Jelcyn powiedziałby dosłownie: „A co, rozumiesz, proszę bardzo”, jak to miał w zwyczaju mówić. Były takie dwa lata, kiedy Polacy mogli z tym śledztwem zrobić wszystko. Ale wtedy w Katyniu zabrakło polskiego prokuratora. Dlatego teraz nie mogą zmarnować swojej szansy. Tym bardziej że jest to szansa nie tylko na wyjaśnienie sprawy polskiej. Wierzę, że Polska znów, jak po 1990 r., mogłaby stać się dla Rosji wzorem do naśladowania.
W „Obcym elemencie” pisze Pan, że to Polacy dali Rosjanom siłę do zmian po 1990 r.
ZSRR był od dawna państwem zgniłym, ale ten trup mógł psuć się kolejne 10, 20, 30 lat. Zapatrzeni w Polskę sami mieliśmy napęd do zmian. I nadal moglibyśmy się od was wiele nauczyć, na przykład rozliczeń z przeszłością. Komisje śledcze, lustracja, dekomunizacja i walka z korupcją to rzeczy, które stawiają Polskę wyżej od Rosji.
Napisał Pan, że od zawsze patrzy na Polaków z podziwem i zastanawia się, czym go jeszcze zaskoczą.
Myślę, że jesteście narodem, który ma do odegrania ważną rolę nie tylko w Unii Europejskiej, ale też na całym świecie. Pierwszy dostrzegł ten potencjał Jan Paweł II. Polacy są wszędzie – aktywni, przedsiębiorczy. Zaznaczają się nie tylko w świecie gospodarki, ale też myśli, nauki, podkreślają swoje chrześcijańskie korzenie. Pobudzacie Europę do odnowy, do lepszego życia. Jesteście całkowitym przeciwieństwem Greków, narodu pasywnego, który ma w stosunku do Unii postawę roszczeniową: „Dawajcie pieniądze, bo my chcemy żyć przyjemnie”. Widzę w Polsce motor zmian w Europie. Już Dostojewski powiedział, że zwycięstwo Polski jest nie na polu walki, ale na polu ducha, za wartości moralne. I tylko jedno nie pasuje mi do wizji Jana Pawła II – udział polskich wojsk w wojnie w Afganistanie i Iraku. Polska nie ma potęgi ani możliwości finansowych USA czy Anglii, nie może pozwolić sobie na walkę w takich wojnach. Co Polacy robią w Iraku? Co w Afganistanie, gdzie powinny być wojska ONZ?
Pan Afganistan zna doskonale.
Choć spędziłem tam dwa lata, nie dziwię się żołnierzom, którzy już po trzech miesiącach wracają stamtąd wypaleni i odmawiają powrotu. Sam wróciłem stamtąd pusty w środku, wykończony fizycznie. Tym bardziej że zajmowałem się przemytem narkotyków, kradzieżami mienia wojskowego i dezerterami. Prowadziłem śledztwa w sprawie przejścia żołnierzy na stronę mudżahedinów. To było jedno z najcięższych doświadczeń w moim życiu. Bardziej chyba wykończyło mnie tylko śledztwo katyńskie.
Wydawałoby się, że po Afganistanie, gdzie na co dzień doświadczał Pan rzeczywistej wojny, śledztwo z 1940 r. powinno być łatwiejsze do zniesienia.
Kiedy badałem sprawę katyńską, fizycznie odczuwałem obecność zamordowanych polskich oficerów. Słyszałem ich wołanie o prawdę spod ziemi katyńskiej. To niejedyny element mistyczny. Nigdy nie chciałem pracować w Smoleńsku. Robiłem wszystko, by nie trafić do tej jednostki. Już w Afganistanie załatwiłem sobie przeniesienie do Moskwy, a kiedy wróciłem, dowiedziałem się, że z przeniesienia nici. Los nie pozwolił mi opuścić tego miasta, dopóki nie skompletowałem dokumentów śledztwa i nie oddałem ich stronie polskiej i dziennikarzom.
Powiedział Pan, że podczas śledztwa nawrócił się Pan na wiarę w Boga.
Wielokrotnie mówiłem, że dotarcie do dokumentów katyńskich, odkrycie zbrodni zmieniły wiele w moim życiu. Przede wszystkim skierowały mnie na drogę wiary, nawróciłem się. Uwierzyłem w Pana. To zasługa osób, które wówczas spotykałem, m.in. prałata rodzin katyńskich księdza Zdzisława Peszkowskiego. Zrozumiałem, że te dokumenty nieprzypadkowo trafiły właśnie w moje ręce. Że Bóg postanowił, iż powinienem ocalić tę prawdę, żeby ona mogła ocalić mnie. W prawosławnym Piśmie Świętym napisano: „Idź drogą prawdy, a ona do całej prawdy cię doprowadzi”. Prawda jest kluczowa dla sprawy katyńskiej, bo – jak dowiedziałem się od świadków – polscy duchowni i oficerowie w obliczu śmierci nie wołali o litość, nie przeklinali swojego losu, ale wołali o prawdę. Krzyczeli: „Oby świat poznał prawdę”.
Pańska książka ma tytuł „Obcy element”, bo jako Rosjanin uzbeckiego pochodzenia przez Rosjan traktowany był Pan jako Uzbek, przez Uzbeków jak Rosjanin. Jak traktują pana Polacy?
Dla Polaków jestem Rosjaninem. Dla Rosjan już Polakiem, jako że mam polskie obywatelstwo . Nadal jest ze mnie „Obcy element”.
Kresy24.pl/IPN, Głos Wielkopolski
3 komentarzy
observer48
26 kwietnia 2017 o 09:49Do za wspaniała, a jednocześnie tragiczna postać! Niech odpoczywa w pokoju!
grzego
26 kwietnia 2017 o 11:55Czesc i chwala Bohaterom.Wieczny odpoczynek, racz Mu dac Panie, a Swiatlosc wiekuista , niechaj Mu swieci.Niech odpoczywa w pokoju.Amen.
Mazowszanin
28 kwietnia 2017 o 18:36Niech spoczywa w pokoju wiecznym. Za swoje czyny Bóg go wynagrodzi.