„To jest logiczne finał całej tej polityki społeczno-gospodarczej obecnego rządu” – tak . Minęło zaledwie dwa miesiące od „wyborów” prezydenckich, a zaległości w wypłacie wynagrodzeń wzrosły dziesięciokrotnie.
Narodowy Komitet Statystyczny informuje, że zaległości w wypłacie wynagrodzenia na dzień 1 grudnia wystąpiły w 405 zakładach pracy, wobec 69,1 tys. pracowników. Łączna kwota długu wyniosła 241,4 mld białoruskich rubli (około 1,2 mln EUR).
Najbardziej zadłużone przedsiębiorstwa są w obwodzie mińskim. Jedynym obwodem, który jakimś cudem uniknął zadłużenia jest obwód brzeski.
„Wracamy do sytuacji sprzed wyborów, choć nawet jesienią sprawy wyglądały faktycznie lepiej” – mówi zastępca przewodniczącego Białoruskiego Kongresu Demokratycznych Związków Zawodowych Siergiej Antusewicz.
W październiku na Białorusi przeprowadzono wybory prezydenckie. Przed nimi zaległości w wypłacie wynagrodzeń wynosiły 27,9 mld rubli białoruskich, a dotyczyły one 13 zakładów pracy – 1,2 tys. pracowników.
„Taka sytuacja nie wynikała ze względu na wskaźniki ekonomiczne, ale dzięki dyrektywom władzy, żeby nie psuć wizerunku przed wyborami” – uważa przedstawiciel BKDZZ.
Tak więc zadłużenie pracodawców wobec pracowników przed dwa miesiące po wyborach wzrosło niemal 10-krotnie.
Według Siergieja Antusewicza, nie ma żadnych szans na poprawę sytuacji gospodarczej, i najprawdopodobniej negatywne tendencje, w tym i zaległości wynagrodzeń będą rosnąć.
„To jest logiczny finał całej tej polityki społeczno-gospodarczej obecnego rządu. Nie wolno dłużej zwlekać i trzeba podjąć jak najszybciej kroki w celu zreformowania gospodarki, rezygnując z dotychczasowego modelu zarządzania nakazowo – rozdzielczego” – mówi Siergiej Antusewicz.
Były minister pracy Aleksander Sosnow podziela taką opinię. Według niego, od długiego już czasu widać tendencje pogarszającej się sytuacji gospodarczej w kraju, a jednym z jej przejawów są opóźnienia wypłaty wynagrodzeń.
„Jeśli spojrzeć na statystyki , to każdego miesiąca następuje spadek, choć nie wielki, ale spadek. A jeśli dodamy opóźnienia wynagrodzeń, to ludzie wytrzymają tak jeszcze 2-4 miesiące” – mówi były wiceminister.
Jak wynika z badań gospodarstw domowych – przeprowadzonych przez Belstat, miesięczny dochód rodziny w największej grupie społecznej (15 procent) wynosi od 2,5 do 3 mln białoruskich rubli (około 127-152 euro). Przy takim poziomie zaległości w wypłacie wynagrodzeń to katastrofa.
Dyrektor Centrum europejskiej transformacji, politolog Andriej Jegorow mówi, że to co się dzieje w kraju, wpisuje się w ogólną charakterystykę kryzysu, co znajduje odzwierciedlenie w wielu aspektach, w szczególności – we wzroście bezrobocia i w fakcie, że ludzie nie pracują w pełnym wymiarze czasu w wielu przedsiębiorstwach.
Badania wileńskiego Niezależnego Instytutu Badań Społeczno-Ekonomicznych i Politycznych (NISEPI) pokazują, że coraz więcej Białorusinów mówi o pogorszeniu się ich sytuacji materialnej. We wrześniu, przed „wyborami” prezydenckimi, liczba ta wynosiła 42,5 procent i tylko 9,8 procent badanych deklarowało poprawę sytuacji. Pamiętajmy, że w ostatnim czasie wzrosły taryfy usług komunalnych, podrożał prąd i nastąpił wzrost zaległości płacowych.
Jegorow przypomina doświadczenie kryzysu z 2011 roku, kiedy na Białorusi gwałtownie spadł kurs waluty krajowej;
„Kryzysy wybuchały w poszczególnych przedsiębiorstwach, a państwo je gasiło – spotykano się z protestującymi, przekonywano, podejmowało jakieś szybkie decyzje. To takie ręczne gaszenie kryzysu”.
Kresy24.pl za dw.de
4 komentarzy
jubus
9 grudnia 2015 o 17:57No niestety, „wyspa stabilności” już tez idzie na dno. A wydawało się, że jakimś cudem, Białoruś uniknie tego losu co Ukraina, FR, Kazachstan, Armenia, Gruzja i wiele, wiele innych postsowieckich tworów. Właściwie to poza krajami bałtyckimi, wszystkie postsowieckie państwa, bez wyjątku idą na gospodarcze dno.
ltp
9 grudnia 2015 o 22:38Dlaczego Gruzja?
jubus
16 grudnia 2015 o 10:49No chyba każdy widzi, co się tam teraz dzieje.
księciunio
9 grudnia 2015 o 21:13Tak się kończy gospodarka nakazowa rozdzielcza.