Ukraiński ekspert, płk rezerwy Siergiej Grabski: Zagrożenie atakami rakietowo-lotniczymi z Białorusi na Ukrainę jest coraz wyższe. Przy granicy są systemy Iskander, Toczka-U i S-300 (do osłony przed uderzeniem odwetowym), trwa ćwiczenie bojowo-mobilizacyjne, Łukaszenka tworzy „milicję ludową”.
Jak wysokie jest ryzyko ponownego ataku wojsk rosyjskich na Ukrainę z terytorium Białorusi, czy są jakieś oznaki, że armia białoruska wkrótce zaangażuje się w wojnę? Na te pytania kanału Svaboda Premium odpowiada Siergiej Grabski, ekspert wojskowy, pułkownik rezerwy, były pracownik Ministerstwa Obrony Ukrainy, uczestnik operacji pokojowych w Kosowie i Iraku.
Siergiej Grabski uważa, że przystąpienie armii białoruskiej do wojny staje się coraz bardziej realistyczne.
„Jeśli otworzymy podręcznik o zagrożeniach bezpieczeństwa narodowego, zobaczymy wszystkie czynniki tych zagrożeń, co może świadczyć o rosnącym prawdopodobieństwie ataku. Na Białorusi utworzono nowe dowództwo południowe, które ma kierować działaniami wojsk przeciwko Ukrainie. To ciągłe i bardzo intensywne szkolenia bojowe, których teraz jesteśmy świadkami: inspekcje, wyciąganie sprzętu z magazynów, doprecyzowanie list osób do mobilizacji, to wypowiedzi o powstaniu „milicji ludowej”.
Warto wspomnieć o przerzuceniu na południe Białorusi dywizji systemów rakietowych – rosyjskich „Iskanderów” i białoruskich „Toczekt U”.
Ukraiński ekspert przypomina też o zaminowaniu terenów przygranicznych i przeniesieniu w południowe regiony Białorusi kompleksów S-300.
Jego zdaniem, może to mieć na celu rozmieszczenie „parasola” przeciwlotniczego, aby osłaniać grupy, które uderzą na terytorium Ukrainy, a jednocześnie wskazuje to na obiektywny wzrost zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego.
Grabski mówi, że Białoruś nie ma wystarczających sił do przeprowadzenia inwazji naziemnej. Ale inwazja z terytorium Białorusi nie musi odbywać się drogą lądową, ale ataki rakietowe i powietrzne stają się coraz bardziej prawdopodobne. Uważa on, że jednostki białoruskie mogą stać się częścią armii inwazyjnej. Według niego armia białoruska nie jest w stanie samodzielnie przeciwstawić się Siłom Zbrojnym Ukrainy.
Siergiej Grabski uważa, że dziś białoruskie kierownictwo poszukuje nowych sposobów na unowocześnienie zdolności bojowych kraju.
„Trudno wypełniać nowe zadania metodami sowieckimi, które są szeroko stosowane na Białorusi. Trwa poszukiwanie nowych narzędzi. Takim narzędziem może stać się formowanie milicji ludowej” – mówi.
„Dziś milicjanci, jutro żołnierze armii białoruskiej” – dodaje.
Czy według eksperta szykuje się atak ze strony Białorusi? Jego zdaniem wciąż za wcześnie o tym mówić, choć istnieje wiele sygnałów wywiadowczych, które mówią, że przygotowywana jest ofensywa. Jednak jak dotąd strona ukraińska nie dostrzegła pełnego zestawu tych cech.
„Nie widzimy akumulacji amunicji, zaopatrzenia w paliwo, przeszkolenia medycznego do ofensywy. To, co obserwujemy, można uznać za wstępny etap przygotowań do ofensywy. Być może teraz podejmowane działania są bezwartościowe. Ale połączenie tych działań nie wyklucza groźby, że za tą imitacją nie będzie więcej zdecydowanych działań.”
Głównym kryterium, na które zwracają uwagę eksperci, jest koncentracja wojsk rosyjskich na terytorium Białorusi. Jeśli zostanie to stwierdzone, możemy mówić o przygotowaniu się do prawdziwego ataku.
Czy Ukraina może uderzyć na terytorium Białorusi, by zniszczyć wojska rosyjskie?
Ekspert mówi, że koncentracja wojsk wroga, nawet jeśli znajdują się na terytorium państwa, które je wspiera, jest uzasadnionym celem militarnym.
„Ale są też realia polityczne. Jasne jest, że dzisiejsze ataki z Białorusi gwarantuje otwarcie nowego frontu oporu wobec agresji. Dlatego kwestia uderzenia na terytorium Białorusi nie jest nawet brana pod uwagę”- mówi.
Uważa jednak, że jeśli wojska białoruskie będą aktywnie zaangażowane w agresywne działania przeciwko Ukrainie, konieczność wojskowa przeważy nad politycznymi realiami.
Pytany, czy nastroje społeczne mogą wpłynąć na wojsko, Siergiej Grabski mówi, że rosyjska machina wojskowa, mająca 500 lat doświadczenia w agresywnych działaniach, wypracowała mechanizm przymusu i jeśli wojsko nie będzie miało nawet dużego zapału do walki, to i tak przystąpi do ataku jako „mięso armatnie”.
„Najprostszym narzędziem są oddziały Kadyrowa, które zmuszą żołnierzy do walki”.
Ukraiński ekspert wojskowy Oleg Żdanow z kolei mówi w rozmowie z portalem nv.ua, że „być może Łukaszenka opóźnia rozkaz ataku na Ukrainę, ale jednocześnie Białoruś realnie szykuje się do wojny.
„Tych jego wszystkich działań nie należy, niestety, odbierać jako wyłącznie mydlenia oczu Putinowi. Łukaszenka podwyższa napięcie i nie można już tego ignorować i mówić, że to tylko gra”.
oprac. ba/ svaboda.org/nashaniva.com/nv.ua
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!