Na Ukrainie są setki opuszczonych polskich cmentarzy: wiejskich, miejskich, żołnierskich bratnich mogił i stalinowskich dołów śmierci. Zaopiekować się nimi chce ukraińska organizacja. Potrzebuje jednak wsparcia.
Generałowi kwiaty, żołnierzom krzaki
Polskie groby na Ukrainie zadbane są tam, gdzie wciąż mieszkają Polacy. Lub tam, gdzie przyjeżdżają polskie delegacje rządowe. Mowa więc o pojedynczych nekropoliach, często traktowanych wybiórczo.
Przykładem może być cmentarz wojskowy w Chersoniu, gdzie spoczywa generał Mariusz Zaruski. Założyciel TOPR, pionier polskiego wychowania żeglarskiego i legionista w 1941 roku zmarł w więzieniu NKWD w tym mieście i spoczął wśród innych żołnierzy polskich. Obecnie jego grób jest zadbany – przyjeżdżają do niego rządowe delegacje. A sąsiednie nagrobki żołnierzy porasta stepowa trawa i krzewy.
“To już nie cmentarze”
– Cmentarze nie są używane od końca wojny i repatriacji Polaków – podkreśla Michajło Strelnikow, prezes zarządu organizacji pozarządowej Finansowa Hramota Ukrainy. Przez 70 lat ogrodzenia się rozpadły, drewniane krzyże rozsypały, napisy na płytach zatarły. To co pozostało, jest szabrowane na materiały budowlane. – Na przykład w mieście Humań, które wcale wsią nie jest, ludzie rozbierają płyty i tłuką je, żeby utwardzić podjazdy. To zwykłe barbarzyństwo, ale płotów nie ma, napisów nie ma. Dla nich to już nie cmentarze – mówi Stelnikow.
Samorządy muszą dbać, ale nie wiedzą o co
Cmentarzami i miejscami pamięci wszystkich narodów i wyznań powinny się opiekować samorządy. Obliguje je do tego ustawa z lat 90.
– W praktyce to martwy przepis. Dopiero pół roku temu pierwsza administracja lokalna objęła ochroną nie-ukraiński cmentarz. Jakaś organizacja żydowska wygrała o to proces w sądzie – tłumaczy Strelnikow.
Jak mówi, wynika to z braku rejestrów cmentarzy. Chociaż urzędnicy prywatnie wiedzą, gdzie są polskie groby, to jednak często formalnie tych cmentarzy nie istnieją na ich terenie. To jedynie lasy lub nieużytki.
Ukraińscy aktywiści chcą działać
Sytuację chce zmienić właśnie Finansowa Hramota Ukrajiny. To organizacja zajmująca się obroną praw konsumentów, wspierana przez prezesa urzędu ds. ochrony praw konsumentów. Aktywiści chcą podjąć się tego zadania m.in. dlatego, że część z nich ma polskie korzenie. Uważają to za ich “moralny obowiązek”.
Obecnie polskie cmentarze są oczyszczane i dokumentowane siłami polskich instytucji państwowych i organizacji pozarządowych. Na przykład w 2015 roku grupa harcerzy z Mazowsza wycięła młodnik, podniosła i oczyściła parędziesiąt przewróconych nagrobków na cmentarzu po wysiedlonej Hanaczówce pod Lwowem. Wyjazd umożliwiło im wsparcie finansowe państwa polskiego. W tym samym roku potomkowie wysiedlonych przyjechali, by odnowić inskrypcje na grobach.
– To działania bardzo ważne, ale zbyt punktowe – uważa Mychajło Strelnikow. – Gdyby co roku harcerze oczyszczali jeden cmentarz, po po 20 latach po tym pierwszym nie byłoby śladu.
Finansowa Hramota Ukrajiny chce zająć się sprawą kompleksowo. Po pierwsze znaleźć wszystkie polskie cmentarze i sporządzić ich rejestr. Po drugie oczyścić je, przebadać i skatalogować. Potrzebna będzie też częściowa rewitalizacja i zabezpieczenie nekropolii. Na końcu zaś każdy cmentarz powinien zyskać opiekuna, który będzie miał środki na jego utrzymanie.
(…)
Cały reportaż tutaj. Fragment publikujemy za zgodą redakcji Biełsatu.
fot. Mychajło Strelnikow na cmentarzu polskim w Humaniu, Finansowa Hramota Ukrajiny
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!