Gloryfikacja niektórych postaci historycznych to choroba ukraińskiego społeczeństwa. Błędne podejście do wyjaśniania procesu historycznego prowadzi do deformacji przeszłości, do kreowania fałszywych ideałów – pisze w liście otwartym o. Ihor Pełehatyj.
O skandalicznych zachowaniach, jakie miały miejsce we Lwowie podczas promocji książki „Dwa królestwa”- pamiętników ukraińskiego patrioty, męczennika i błogosławionego Kościoła powszechnego, biskupa Grzegorza Chomyszyna – pisaliśmy we wrześniu (artykuł przeczytasz tu).
Sprawa ma swój dalszy ciąg. Przytaczamy list otwarty dotyczący książki i reakcji na nią ze strony części ukraińskich środowisk naukowych. Autorem listu jest o. Ihor Pełehatyj – zwolniony z pracy za udział w przygotowaniu publikacji dyrektor i główny redaktor wydawnictwa „Nowa Zoria”, którego działalność w chwili obecnej jest zawieszona i sparaliżowana. Treść listu poraża! List przytaczamy za portalem Jagiellonia.org:
Anchor do Wielce Błogosławionego Światosława Szewczuka, Najwyższego Arcybiskupa UGKC,
Jego Ekscelencji Mieczysława Mokrzyckiego, Metropolity Lwowskiego RKC,
Jego Ekscelencji Arcybiskupa Claudio Hudzherottiego, nuncjusza apostolskiego na Ukrainie
Chwała Jezusowi Chrystusowi! Niech będzie Pochwalony Jezus Chrystus!
Do zwrócenia się do Waszych Ekscelencji z listem otwartym, Najprzewielebniejsi, zmusza mnie ta, delikatnie mówiąc, niezdrowa ekscytacja, spowodowana pojawieniem się książki „Dwa Królestwa” Błogosławionego kapłana – męczennika Hryhorija Chomyszyna, biskupa stanisławowskiego (1867-1945).
Szczególnie godny ubolewania jest fakt, że ekscytacja nabiera charakteru złowrogiej kampanii propagandowej rodem z czasów totalitarnych i pochodzi ze środowiska Ukraińskiego Katolickiego Uniwersytetu, który pozycjonuje siebie w charakterze poważnej instytucji naukowej. Zamiast dokładnie przeanalizować „Dwa królestwa” jako bezcenny dokument historyczny, który wypełnia luki w naszej cerkiewnej historii XX wieku, naukowcy UKU, jak się wydaje, postawili sobie za cel za wszelką cenę udowodnić, że rzekomo ja, jako współredaktor książki, całkowicie ją sfałszowałem.
Jakby tego było mało, prorektor UKU Ihor Skoczylas w obszernym wywiadzie dla „Radia Swoboda” 21 października [2016] stara się przekonać słuchaczy, że poprzez pojawienie się tej książki, dzięki wysiłkom centrum „Ukrainicum” przy Lubelskim Uniwersytecie Katolickim, „w Polsce uruchamiany jest mechanizm dyskryminacji Metropolity UGKC Andreja Szeptyckiego”. To, że jestem oczerniany ja, zwykły ksiądz katolicki, że jestem oskarżany o różne wydumane przestępstwa i bez żadnego sądu ogłaszany zbrodniarzem, można jeszcze tolerować: bo kimże jestem w oczach elit naukowych UKU? Ale poprzez stwierdzenia oskarżające Katolicki Uniwersytet Lubelski o manipulację i sfałszowanie książki, a nawet o podżeganie do nienawiści etnicznej i religijnej – pan I. Skoczylas wkracza w niebezpieczną przestrzeń międzynarodowego skandalu.
To właśnie sam prorektor UKU dopuścił się jawnych manipulacji, wprowadzając w błąd słuchaczy i mówiąc, że autor książki biskup Hryhorij Chomyszyn rzekomo oczernia postać Metropolity Andreja Szeptyckiego. Jest to jawna nieprawda, ponieważ błogosławiony Hryhorij w ogóle nie porusza kwestii osobowości Sługi Bożego Andreja, lecz prowadzi z nim bardzo wyważoną dyskusję, w oparciu o argumenty wykazując, ze swojego punktu widzenia, fałszywość i brak perspektyw wielu stanowisk i poczynań Metropolity. W rzeczywistości właśnie to stało się głównym źródłem rozdrażnienia pana Skoczylasa i jego licznych kolegów, a także w środowisku współczesnej hierarchii UGKC.
Taka niezdrowa reakcją na wnioski biskupa Chomyszyna świadczą o chorobie stereotypowego myślenia współczesnego społeczeństwa ukraińskiego i jej przewodniej warstwy – inteligencji, która polega na nadmiernej gloryfikacji i idealizacji niektórych postaci historycznych: wszystko, cokolwiek by oni nie robili – było genialne, a ich oponenci – to szkodnicy i wrogowie. Ale takie błędne podejście do wyjaśniania procesu historycznego prowadzi do deformacji naszej przeszłości, do kreowania fałszywych ideałów.
Po ukazaniu się książki „Dwa Królestwa” jesteśmy zmuszeniu przyznać, że Grecko-Katolicka Cerkiew w Galicji pierwszej połowy XX wieku była nie tylko Cerkwią Metropolity Szeptyckiego, ale także Cerkwią stanisławowskiego biskupa Hryhorija Chomyszyna i przemyskiego biskupa Jozafata Kocyłowskiego, którzy w nie mniejszym stopniu przyczynili się do jej pozytywnego rozwoju, a władyka Chomyszyn swoją gorliwą pracą apostolską w diecezji stanisławowskiej w wielu dziedzinach nawet znacznie wyprzedził duchowe osiągnięcia lwowskiej archidiecezji. I dlatego, z wyżyn swego ponad 40-letniego doświadczenia biskupiego, miał prawo i obowiązek, jak sam pisze, poddać analizie działalność Metropolity Andreja, co uczynił w swojej książce „Dwa Królestwa”. Przy tym w podsumowaniu biskup Hryhorij bardzo etycznie zauważa, że nie pretenduje do monopolu na prawdę, choć bierze odpowiedzialność za prawdziwość faktów, które podaje w książce, i na koniec poddaje pracę pod osąd historii i przyszłych pokoleń Ukraińców. A więc może warto, aby współcześni ukraińscy historycy nauczyli się tej sztuki prowadzenia debaty, której naucza nas w swej książce władyka Chomyszyn.
Jednym głosem z panem Skoczylasem w niedawnym wywiadzie telewizyjnym w programie „Otwarta Cerkiew. Dialogi” wypowiedziała się Liliana Hentosz, uważana z autorytet w tej dziedzinie badaczka życia i działalności Sługi Bożego Metropolity Andreja Szeptyckiego. Także ona bezapelacyjnie poddała w wątpliwość autentyczność dokumentu-rękopisu błogosławionego Hryhorija, ale jednocześnie stwierdziła, że mimo to uznaje fakt jego istnienia, ponieważ przekonywała widzów, że biskup Chomyszyn napisał swoją pracę w pośpiechu, w stanie psycho-emocjonalnego napięcia i w afekcie, niedwuznacznie dając do zrozumienia, że mogło to się dokonać pod wpływem… sowieckich służb specjalnych. Wielka szkoda, że pani Hentosz jednak bardzo nieuważnie zapoznała się z książką „Dwa Królestwa”, ponieważ w podsumowującym rozdziale „Moje usprawiedliwienie” biskup Hryhorij stwierdza, że pisze swoją pracę w czasie II wojny światowej, jeszcze przed wkroczeniem Armii Czerwonej do Galicji w 1944 roku, i że nigdy nie ulegał presji, bez względu na jej źródło, lecz zawsze szedł w ślady Chrystusa, stał po stronie prawdy Bożej i mężnie bronił praw swojej Cerkwi i ludu.
Wielka szkoda, że wspomniani wyżej krytycy książki „Dwa Królestwa” i ich zwolennicy nie dostrzegli albo nie chcieli zrozumieć największej wartości wydania: jego otwartości i uczciwości, obecności w nim ogromnej ilości faktów i wydarzeń, dotychczas nieznanych nauce historycznej, jak również proroczych wniosków i przewidywań błogosławionego Hryhorija, które już się spełniły (na przykład 20-letnia kampania oczyszczania greckokatolickiego obrządku z tzw. latynizmów i pełnego ujednolicania z obrządkiem moskiewsko-synodalnym, przeprowadzona przez Gabriela Kostelnyka i Cyryla Korolewskiego wraz ze zwolennikami, prowadzącymi do zniszczenia Cerkwi greckokatolickiej na lwowskim pseudo-synodzie w 1946 r.) oraz spełniają się w chwili obecnej (wierzymy, że wprowadzony 100 lat temu nowy kalendarz cerkiewny władyki Chomyszyna wreszcie stanie się rzeczywistością w życiu współczesnej UGKC na Ukrainie).
Wreszcie książkę „Dwa Królestwa” można porównać do analizy rentgenowskiej, do skanowania w formacie 3D, sytuacji społeczno-religijnej w Galicji, Polsce, Europie i Watykanie w pierwszej połowie XX wieku. Władyka Hryhorij nie pominął żadnego wydarzenia, zjawiska lub faktu w życiu jego Cerkwi i narodu, które poruszyły jego duszpasterskie serce i na które starał się odpowiedzialnie zareagować. Rękopis „Dwóch Królestw” został napisany przez autora w spokojnej i wyważonej tonacji, delikatnie i rozważnie, ale jednocześnie – ze zdecydowanymi i jednoznacznymi wnioskami, co było typowe dla prostolinijnego i szczerego charakteru biskupa Chomyszyna. I ten styl wzbudza pełne zaufanie do napisanego tekstu. Dlatego wielka szkoda, że nie chcą tego przyznać współcześni krytycy książki, wybierając najłatwiejsze, ale fałszywe z naukowego punktu widzenia stanowisko – zaprzeczenie wszystkiemu.
Podsumowując to, co zostało powiedziane powyżej, należy skonstatować przykrą sytuację i rozczarowujące tendencje we współczesnej ukraińskiej nauce historycznej, w szczególności na przykładzie jej stosunku do pojawienia się drukiem dokumentu historycznego – książki „Dwa Królestwa”. Tak więc, nawet nie okazując chęci zapoznania się z oryginałem rękopisu, wspomniani powyżej historycy i ich zwolennicy bezpodstawnie i kategorycznie oskarżają redaktorów o fałszerstwo. We współczesnym świecie naukowym, gdzie podstawą każdego badania naukowego jest autentyczna baza źródłowa, niezależnie od tego, czy ona się komuś podoba czy nie, takie totalitarne podejście do oceny dokumentu historycznego jest niedopuszczalne. Podobny autorytarny styl oceny badań naukowych panował chyba tylko w czasach stalinowskiego prokuratora Wyszyńskiego, kiedy głównym argumentem oskarżenia była fraza „nie czytałem, ale oskarżam…”
* * *
3 listopada w polskim Lublinie odbyła się prezentacja książki „Dwa Królestwa”, którą otworzyło słowo wstępne pana wojewody dr hab. Przemysława Czarnka, który do chwili wyboru na to wysokie stanowisko państwowe był profesorem KUL. Analizując książkę urzędnik [doktor habilitowany nauk prawnych, nauczyciel akademicki] szczególnie podkreślił, że opublikowana praca „Błogosławionego Biskupa Hryhorija Chomyszyna stanie się podstawą do popularyzacji jego myśli i nauki oraz doskonałą platformę porozumienia i pojednania między naszymi narodami”. Podczas prezentacji biskup Marian Buczek poinformował, że rękopis książki „Dwa Królestwa” Biskupa Chomyszyna pod koniec czerwca tego roku został zdeponowany w archiwum poważnego historycznego czasopisma „Nasza Przeszłość” w Krakowie, jego autentyczność została potwierdzona przez ekspertów i każdy z zainteresowanych badaczy może się z nim zapoznać w obecność depozytariusza.
Najprzewielebniejsi Biskupi! Mam szczerą nadzieję, że uciążliwa i niezdrowa sytuacja, która zaistniała wraz z pojawieniem się książki „Dwa Królestwa”, i zaplanowany proces sądowy nade mną, jako współredaktorem wydania, w oparciu o powyższe „argumenty” specjalistów UKU, nie umknie Waszej uwadze i nie dopuścicie do tego, aby we współczesnej UGKC dokonała się restauracja średniowiecznych metod walki z „odmiennością poglądów”, kiedy niewinnych osądzano kierując się nienawiścią i ślepa zemstą, a książki palono na stosach. Zwłaszcza gdy chodzi o bezcenny dokument historyczny cieszącego się w swoim czasie i nadal wielkim autorytetem biskupa, a obecnie Błogosławionego kapłana-męczennika Kościoła Katolickiego Hryhorija Chomyszyna, beatyfikowanego przez Świętego Papieża Jana Pawła II.
Z poważaniem — o. Ihor Pełehatyj,
zwolniony z pracy za udział w przygotowaniu publikacji książkowej „Dwa Królestwa” , eks-dyrektor i główny redaktor wydawnictwa „Nowa Zoria”, którego działalność w chwili obecnej jest w rzeczywistości zawieszona i sparaliżowana przez faktyczne bandyckie wrogie przejęcie.
rkc.lviv.ua
Zachęcamy do komentowania materiału na naszym oficjalnym fanpage’u: https://www.facebook.com/semperkresy/
Kresy24.pl
10 komentarzy
JURIJ RUSKI BANDYTA
21 listopada 2016 o 15:42TO JEST PROBLEM I UKRAINY I ROSSJI I NIEMIEC I FRANCJI I BELGII I INNYCH TEGO TYPU ŚMIECIOWYCH KRAJÓW UWAŻANYCH ZA „ŚWIETNE” TYLKO W WYNIKU TOTALNEJ PROPAGANDY, ŻE ICH WIELKOŚĆ TO WYŁĄCZNIE ZASŁUGA ICH PRACY – NIE MAJĄ SIĘ DO KOGO ODWOŁAĆ, CI DO KTÓRYCH MOGLIBY SĄ JAK POSTACIE Z KRESKÓWEK (Z RACJI OGROMNYCH ODLEGŁOŚCI CZASOWYCH), ZAŚ WSPÓŁCZEŚNI TO ALBO BANDYCI ALBO CELEBRYCI ALBO POSTACI ZBYT MAŁO NOŚNE DLA CIEMNEGO LUDU WSPÓŁCZESNEJ TANDETY I GŁUPOTY – NA TYM TLE ABSOLUTNYM SUPREMATOREM JEST POLSKA, KTÓRA NIE MA RĄK ZBRUKANYCH KRWIĄ (KOLONIE/IMPERIA/OKUPACJE/LUDOBÓJSTWA) A BOHATERÓW Z PRAWDZIWEGO ZDARZENIA MA KROCIE… })
Barnaba
21 listopada 2016 o 16:25I kto to mówi? Przecież u Was powszechnie się uważa że Polska 600 lat okupowała Ukrainę. Fakt że nie można okupować czegoś co nie istniało nie ma dla Was żadnego znaczenia.
max
21 listopada 2016 o 19:00wy okupowaliście polskę ukrainę i pozostaełe kraje europy środkowo-wschodniej i nadal WAM jest mało
aleks
21 listopada 2016 o 17:03Polakom zależy na Ukrainie, na państwie szanującym pewne cywilizowane zasady. Tego nie ma i jak widać nie będzie. Z roku na rok jest gorzej! Ani USA, ani UE was takich nie zaakceptuje. Nie można na czarne mówić że jest białe.
Należy apelowac do elit aby ratowały Ukrainę – jeżeli nic się nie zmieni to Ukrainy nie będzie albo będzie tylko na papierze. Ruski cieszy sie z waszej głupoty i cierpliwie czeka.
mf
21 listopada 2016 o 17:08przyganial kociol garnkowi …
Andrzej
21 listopada 2016 o 21:27Nacjonaliści jak zawsze idą w zaparte. Skutki polityki historycznej Wiatrowycza. Że też polscy historycy chcą z nim rozmawiać.
ruthenus.blogspot.com
22 listopada 2016 o 02:21Proponowałbym może jednak lekturę samej książki, a nie prób współredaktora wyplątania się ze sprawy, którą sam wywołał. Książka jest bardzo ciekawa jako źródło historyczne, z tym że jej zasadnicza tematyka jest inna, niż to sugerują propagatorzy książki w Polsce. Sam ks. Pełechatyj wydał nb. dwukrotnie „Problem ukraiński” tegoż bł. Grzegorza, w odróżnieniu od „Dwóch królestw” istotnie poświęcony walce z nacjonalizmem, i nie miał żadnych kłopotów. Sam skądinąd na łamach Swej gazety „Нова Зоря” zamieszczał teksty (innych autorów) gloryfikujące Banderę, UPA etc. (proponuję przeszukać http://novazorya.if.ua/ ). Tu mamy Go nawet na zdjęciu podczas uroczystości ku czci S. Łenkawśkiego, autora „Dekalogu nacjonalisty ukraińskiego” http://pravda.if.ua/news-59109.html
Jan
22 listopada 2016 o 09:48O, kurcze, to jest jakieś średniowiecze tam. Żeby tak niszczyć człowieka.
Jarema
22 listopada 2016 o 10:30Czyli zbrodniczy nacjonalizm banderowski zasysa coraz szersze kręgi społeczne na Ukrainie, także Katolicki Uniwersytet Lwowski, którego przedstawiciele boją się jak diabeł święconej wody, aby kropla prawdy nie padła na gładzony wizerunek Szeptyckiego, któremu rzezie UPA i udział w tych zbrodniczych formacjach kapłanów grekokatolickich nie przeszkadzał. Co na to zwolennicy tezy, że banderyzm na Ukrainie to margines?
Pafnucy
25 listopada 2016 o 14:03Niech idą. Po co ich zatrzymywać jak chcą do Moskwy? Najszybsza droga do izolacji „u krainy” przez Polskę i Zachód to kult banderowskich zbrodniarzy. Izolacja dla „u krainy” równa się Moskwa. Dlatego Putin już przestał ostrzegać i walczyć z nazizmem w Kijowie. Już wszyscy ten nazizm gołym okiem widzą. Śmiem twierdzić że jeszcze rublami sypie na ukraińskie organizacje nacjonalistyczne żeby ten banderyzm był jeszcze bardziej widoczny i głośny. Potem ich wyleczy z patriotyzmu i potraktuje jak caryca Kozaków.