Można śmiało powiedzieć: stan stosunków między Ukrainą a Gruzją jest obecnie na najniższym poziomie od czasu odzyskania niepodległości w 1991 roku, zauważa Jurij Panczenko w artykule opublikowanym na łamach Europejskiej Prawdy.
Publicysta zauważa, że gwałtowne pogorszenie stosunków nastąpiło po wybuch wojny rosyjsko-ukraińskiej na pełną skalę – Kijów otwarcie wyraża oburzony odmową Tbilisi nałożenia sankcji, a później pojawiły się oskarżenia o próby pomocy Federacji Rosyjskiej w obejściu zachodnich sankcji.
Z kolei oficjalne Tbilisi uznało władze ukraińskie za jednego z winowajców tego, że nie udało się uzyskać statusu kandydata do członkostwa w UE. Władze gruzińskie kojarzą tę odmowę nie z problemami w demokracji i wycofywaniem się z reform (problemy te tam nie są dostrzegane), ale z antygruzińskim lobbingiem, w tym przez czołowych ukraińskich polityków.
Jak zauważa Jurij Panczenko, próby uniknięcia dalszego kryzysu relacji były odosobnione (np. wizyta gruzińskiej delegacji parlamentarnej w Kijowie) i nie mogły już wpływać na sytuację.
Ale ostatecznie „czerwona linia” została przekroczona wieczorem 24 czerwca, gdy prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski zwrócił się do uczestników wiecu odbywającego się w centrum Tbilisi pod hasłem „Do domu, do Europy”.
Co ważne, był to nie tylko wiec poparcia dla ruchu w kierunku UE, ale także wydarzenie antyrządowe. Jak wyjaśnia redaktor ukraińskiego portalu Europejska Prawda, dla uczestników wiecu proeuropejskość i sprzeciw wobec władzy stały się synonimami.
Kluczowym postulatem uczestników wiecu była dymisja rządu i powołanie „rządu zaufania narodowego”, który przeprowadzi wszystkie reformy niezbędne do uzyskania przez Gruzję statusu kandydata do członkostwa w UE – do końca roku.
Ale przełom nastąpił w momencie, gdy Wołodymyr Zełenski zdecydował się, by przemówić do uczestników tego wiecu.
Panczenko zwraca uwagę, że przemówienie prezydenta Ukrainy de facto oznaczało poparcie zmiany władzy w Gruzji, choć o tym nawet nie wspomniał.
„Nigdy się nie poddamy, bo Donbas i Krym to nasza ziemia, tak jak Abchazja i Osetia Południowa są waszą ziemią. I nawet jeśli ktoś będzie chciał o tym zapomnieć, jeśli ktoś będzie chciał to wymazać, to na pewno my przypomnimy! Wczoraj Ukraina została kandydatem do członkostwa w Unii Europejskiej. Jesteście na tej ścieżce. Działajcie! My Wam pomożemy!” – mówił prezydent Ukrainy.
Oliwy do ognia dolał szef prezydenckiej frakcji parlamentarnej David Arachamia, który mógł sobie pozwolić na więcej niż Zełenski. Oskarżył gruzińskiego oligarchę, założycielu rządzącej partii „Gruzińskie Marzenie”, b. premiera Bidzinę Iwaniszwiliego;
„Pamiętam, jak dzieliliśmy smutek i marzyliśmy o powrocie do naszej europejskiej rodziny. I prawdopodobnie tak by się stało, gdyby jeden oligarcha nie wziął całego kraju jako zakładnika” – powiedział.
Nie musiał wymieniać nazwiska, wszyscy wiedzieli o kim mówi.
Innymi słowy, władze ukraińskie celowo postanowiły pogorszyć stosunki z Tbilisi.
A następnego dnia nastąpił „strzał kontrolny” – Zełenski zwolnił ambasadora w Gruzji. W obecnym stanie stosunków raczej nie dojdzie do powołania nowego.
Zdaniem Panczenki, wykonując taki démarche, Kijów położył kres możliwości pełnej współpracy z obecnymi władzami Gruzji. Jednocześnie jednak dał sygnał proeuropejskiej opozycji, że w pełni popiera drogę Gruzji do UE, jest gotowy do pomocy, ale nie widzi chęci obecnego rządu do podążania tą ścieżką.
oprac. ba za eurointegration.com.ua
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!