Po 13 latach absurdalnej i kosztownej batalii przed polskim wymiarem sprawiedliwości, Sąd Okręgowy w Białymstoku uchylił w czwartek wyrok więzienia i umorzył sprawę Andreja Żukowca – uchodźcy politycznego z Białorusi oskarżonego o rzekome dokonanie oszustw kredytowych w tym kraju. Wyrok jest prawomocny.
Sąd uznał, że sprawę należy umorzyć, gdyż nawet na Białorusi przedawniła się ona w 1999 roku. Wcześniej sąd niższej instancji w Białymstoku skazał Żukowca na 3 lata więzienia bez zawieszenia i grzywnę – był to wyrok nawet wyższy niż żądał prokurator, który domagał się kary 2 lat więzienia w zawieszeniu. Żukowiec od początku twierdził, że jest niewinny, nadesłane z Białorusi dowody przeciwko niemu sfałszowano, a cała sprawa jest zemstą reżimu Łukaszenki za jego działalność polityczną na Białorusi, robiona rękami polskich instytucji.
Analiza w tej sprawie rzeczywiście potwierdziła, że w nadesłanych przez łukaszenkowskie organy dokumentach tłumaczonych przez polskich biegłych z Białegostoku pojawiło się ok. 600 błędów, w tym – dziwnym trafem – były one na niekorzyść Żukowca. Uznano jednak, że tłumacze „pomylili się bo byli przemęczeni”.
Wbrew oczywistym faktom, sąd pierwszej instancji uznał jednak dowody za wiarygodne i blisko współpracował w tej sprawie z białoruskimi reżimowymi sędziami (sędzia Szczęsny Szymański dwukrotnie jeździł m.in. taksówką do Mińska i spotykał się tam z reżimową sędzią białoruską mającą zakaz wjazdu do UE za łamanie praw człowieka). Żukowcowi utrudniono obronę – nie mógł uczestniczyć w czynnościach procesowych, w tym przesłuchaniach świadków. Potem okazało się, że „świadkami” w sprawie są nawet fikcyjne osoby. Mimo to polski sąd uznał wtedy, że organy białoruskie są „równoprawne, sprawiedliwe, wiarygodne i niefałszujące dokumentów”.
Przypomnijmy, że Andrej Żukowiec został zatrzymany w Białymstoku w 2001 r. na podstawie wystawionego przez reżim Łukaszenki listu gończego. Początkowo chciano go wydać Białorusi, odstąpiono od tego dopiero po głodówce protestacyjnej, którą podjął on w polskim areszcie ekstradycyjnym. W końcu uznano, że na Białorusi nie może on liczyć na uczciwy proces i rozpoczęto przeciwko niemu sprawę w Polsce. Jej prowadzenie pochłonęło łącznie 3 mln złotych.
W obronie Żukowca występowali liderzy opozycji białoruskiej oraz polskie organizacje pozarządowe, m.in. Fundacja Wolność i Demokracja oraz Lex Nostra. On sam po wyjściu z sądu mówi, że nie jest zadowolony z wyroku – domagał się bowiem uniewinnienia, a nie umorzenia sprawy. Zapowiada też pozwy cywilne przeciwko osobom odpowiedzialnym za jego prześladowanie.
Komentarz Kresów24.pl:
Umorzenie sprawy Żukowca oznacza, że nie będziemy mieć w jego osobie pierwszego więźnia politycznego w Polsce. Jest to także sygnał dla władz białoruskich, że choć fabrykując fałszywe oskarżenia przeciwko uchodźcom politycznym mogą im nawet na 13 lat zatruć życie rękami polskich instytucji, ale nie uda im się w ten sposób wsadzić nikogo do więzienia. Jednocześnie odnotujmy jednak, że sąd zastrzegł obecnie w uzasadnieniu umorzenia, iż polskie organy nie popełniły w tej sprawie sprawie żadnych błędów.
Zapytajmy więc: dlaczego w takim razie białostocka prokuratura wszczęła przeciwko Żukowcowi w 2000 r. śledztwo, chociaż sprawa była już na Białorusi przedawniona? Jak doszło do masowych „pomyłek” w dokumentach sądowych i jakie będą konsekwencje wobec odpowiedzialnych za nie osób? Jak białostocki sędzia Szczęsny Szymański wytłumaczy swoje zdumiewająco wielkie zaufanie do represyjnych instytucji białoruskich i swoje podróże na Białoruś na koszt polskiego podatnika?
I na koniec: kto jest winien masowego tracenia naszych pieniędzy na absurdalne i kompromitujące nas na arenie międzynarodowej procesy? Samo umorzenie sprawy nie wystarczy. Te bulwersujące kwestie powinny zostać dokładnie zbadane i wyjaśnione, gdyż rzucają cień na pracę polskiego wymiaru sprawiedliwości.
1 komentarz
stiopa
6 lutego 2014 o 19:45Kto rządzi od 2000r w POlsce.
Kto ma „rozgrzanych sędziów”.
Kto boi się lustracji tego środowiska?