W nocy z 6 na 7 stycznia na przystankach komunikacji miejskiej w stolicy Estonii, Tallinnie, pojawiły się obok siebie plakaty z napisami po estońsku „Tylko dla Estończyków” i z napisami po rosyjsku „Tylko dla Rosjan”.
Pod każdym podany był numer telefonu i zachęta: „Zadzwoń jeśli masz pytania”. Po zadzwonieniu na podany numer włączało się nagranie. Pod „estońskim” głos-robot po estońsku wzywał: „My, Estończycy, powinniśmy się zjednoczyć. Stań po właściwiej stronie!”. Pod rosyjskim to samo, tylko po rosyjsku, i Estończyków zastąpiono Rosjanami.
Około 25 proc. z 1,3 mln mieszkańców Estonii to Rosjanie lub rosyjskojęzyczni. Kilkadziesiąt tysięcy z nich to „bezpaństwowcy” (mają tzw. szary paszport, który zresztą uprawnia do swobodnego podróżowania zarówno po Rosji jak i strefie Schengen), nie znają bowiem języka estońskiego, co jest warunkiem uzyskania obywatelstwa. Kwestia asymilacji lub braku asymilacji etnicznych Rosjan, nie tylko „bezpaństwowców”, jest zresztą jednym z najważniejszych tematów każdej kampanii wyborczej w Estonii. Zdecydowana większość z nich została osiedlona po II wojnie światowej, gdy Estonię włączono w skład ZSRS. Często byli to ludzie zasłużeni dla Partii i służb mundurowych, bo w Estonii zawsze był nieco wyższy poziom życia niż w reszcie ZSRS. Dziś estońska prawica i media co jakiś czas alarmują, że część Rosjan jest pod wpływem rosyjskiej propagandy z telewizji i internetu, która przedstawia Estonię jako kraj opresyjny dla Rosjan, a nawet czasem faszystowski. Estończyków niepokoją zwłaszcza rosyjskojęzyczni zamieszkujący w sposób zwarty w miejscowościach przy granicy z Rosją, gdzie stanowią większość, a o sytuacji materialnej i socjalnej części z nich można mówić jako wykluczeniu i biedzie.
Najpopularniejszą wśród Rosjan partią jest postkomunistyczna Partia Centrum, która dzięki głosom Rosjan jest jedną z najpotężniejszych partii na estońskiej scenie politycznej (ok. 3/4 jej wyborców to Rosjanie) i obecnie znowu jest w koalicji rządzącej. W marcu w Estonii odbędą się wybory parlamentarne.
Po dobie kontrowersyjne plakaty zastąpiono też kontrowersyjną reklamą sztuki teatralnej w dwóch językach, na której widnieją dwa stykające się języki, jeden w kolorach flagi Rosji, drugi – Estonii. Z kolei numery, które podano na poprzednich plakatach, przestały odpowiadać.
Następnego dnia niewielka, nowa partia Eesti 200 ujawniła, że to ona stoi za kontrowersyjnymi plakatami. Jej liderka Kristina Kallas powiedziała, że celem było zwrócenie uwagi na problem integracji rosyjskojęzycznych w estońskim społeczeństwie.
Jednak ani strona rosyjska, ani estońska nie jest zadowolona.W internecie wybuchła burza. Wielu Rosjan zinterpretowało to jako wezwanie do segregacji na wzór USA czy RPA sprzed dekad. Ale niesmak wyrażają też etniczni Estończycy. W zasadzie wszystkie liczące się partie w Estonii (zarówno rosyjskie i prorosyjskie, czy to jak i opierające się na estońskim etnicznie elektoracie, czy to prawicowe, czy lewicowe) skrytykowały Eesti 200.
Ale rosyjskie media państwowe już podchwyciły temat. „Współczesny świat, świat w ogóle, nie widział czegoś takiego od lat. Prawdopodobnie od czasu aparthediu w RPA” – grzmiała Daria Kozłowa z kanału Rossija 24 twierdząc, że partia Eesti 200 jest liberalna, stoją za nią pieniądze George’a Sorosa i chce w Estonii promować „prawa mniejszości seksualnych” i „dalszą internacjonalizację Estonii”. Sprawa jest jedną z najważniejszych w oficjalnych rosyjskich mediach, zarówno w wiadomościach, jak i programach publicystycznych.
Oprac. MaH, rfrl.org, vesti.ru
fot. Wikimedia Commons, CC
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!