– Mamy podstawy sądzić, że po zakończeniu aktywnej fazy manewrów „Zapad-2017”, które odbędą się we wrześniu br., na Białorusi pozostanie rosyjski kontyngent wojskowy. Wspólne rosyjsko – białoruskie manewry należy traktować jak przygotowanie do ofensywy, – powiedział Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy Ołeksandr Turczynow.
Przedstawiając 19 kwietnia raport o stanie bezpieczeństwa państwa, Turczynow przypomniał, że wzdłuż granicy z Ukrainą rozmieszczone są wojska rosyjskie w ilości 50 tys. żołnierzy. Ponadto, na okupowanych terytoriach Donbasu stacjonują dwa korpusy w ilości 30 tysięcy. Jednocześnie Rosja rozpoczęła działania na rzecz zwiększenia ich liczebności do 50 tysięcy, a także zakupiła 30 tysięcy uniwersalnych platform kolejowych do przerzucania żołnierzy i sprzętu, – mówił szef Rady Bezpieczeństwa Ukrainy.
„Szczególne znaczenie przywiązujemy jednak do przygotowania i przeprowadzenia strategicznych manewrów „Zapad -2017″, w Zachodnim Okręgu Wojskowym na Białorusi, w sąsiedztwie Ukrainy, i w Obwodzie Kaliningradzkim, z udziałem 100 tys. żołnierzy. Według szacunków specjalistów wojskowych, ostatecznym celem tych ćwiczeń jest sprawdzenie gotowości wojsk rosyjskich do prowadzenia operacji; od regionalnych, do zakrojonych na szeroką skalę wojen w warunkach zredukowanego czasu na ich strategiczne przygotowanie.
Podczas aktywnej fazy manewrów, a pamiętajmy, że powinny się one odbyć we wrześniu tego roku, nie możemy wykluczyć ukrytych przez rosyjską stronę działań mających na celu strategiczna operację ofensywną. Według danych operacyjnych, po aktywnej fazie ćwiczeń rosyjski kontyngent wojskowy planuje pozostać na terytorium Białorusi”- powiedział Turczynow.
Przypomnijmy, że rosyjsko – białoruskie manewry wojskowe „Zapad-2017” odbędą się od 14 do 20 września br. Będą końcowym etapem przygotowania wspólnych białoruskich i rosyjskich sił zbrojnych w bieżącym roku. Według oficjalnych informacji, manewry mają przygotować wojsko do zapewnienia bezpieczeństwa Państwa Związkowego Rosji i Białorusi.
Obawy z powodu manewrów „Zapad-2017” wyrażają również zachodni politycy. Prezydent Litwy Dalia Grybauskaite powiedziała 9 lutego, że nadchodzące ćwiczenia to demonstracyjne przygotowania Rosji i Białorusi do wojny z Zachodem. Według niej, zagrożenie ze Wschodu zmusza kraje bałtyckie by prosić partnerów o dodatkowe gwarancje bezpieczeństwa.
Służby specjalne Litwy również poinformowały, że biorą od uwagę prowokacje w czasie manewrów. Spodziewają się one, że scenariusz może zakładać konflikt zbrojny z NATO.
Z kolei przedstawiciele białoruskiej opozycji nie wykluczają, że pod pozorem manewrów wojskowych, Rosja zajmie Białoruś. Obawy te wielokrotnie komentował Aleksander Łukaszenka;
6 kwietnia w rozmowie z telewizją „Mir” Łukaszenka powiedział, że otrzymał list od grupy kongresmenów amerykańskich, którzy wyrazili zaniepokojenie kolejnymi manewrami.
„Ci panowie dotknęli również kwestię manewrów: dla nich to jakieś zagrożenie. A czy my nie czujemy się zagrożeni tym, że dzisiaj NATO zintensyfikowało się u naszych granic? Ta grupa jest żywa, jest gotowa do działania w obronie naszych interesów. My nikogo nie zamierzamy atakować, nie potrzebujemy tego robić. Zresztą dziś nie jesteśmy nawet w stanie walczyć z całym światem. I Putin i ja doskonale to rozumiemy. Ale oczywiście swojego nikomu nie oddamy. Dlatego muszą nas zrozumieć” – powiedział Łukaszenka.
Kresy24.pl
4 komentarzy
SyøTroll
20 kwietnia 2017 o 16:03Ex-diakon znowu nawołuje do „w6yprzedzających ataków”, ze strony „naszego paktu obronnego”. Niech lepiej wycofa swoich „anty”terrorystów z Donbasu pokazując w ten sposób że „proeuropejska” Ukraina chce zakończenia konfliktu, z „prorosyjską”.
ltp
20 kwietnia 2017 o 19:55Ex-diakon, jak raczysz dowcipnie nazywać Turczynowa wskazuje tylko na istniejące zagrożenie ze strony Państwa Moskiewskiego. No, ale ty jak zawsze , wiesz lepiej co autor miał na myśli. A zapewne byłbyś „very happy”, jakby moskiewskie hordy stanęły 10 km od Przemy§la
SyøTroll
26 kwietnia 2017 o 13:25Dopóki nie przekroczyłyby polskiej granicy unijnej można byłoby to od biedy tolerować, mim zdaniem to odpowiedzialniejsze podejście niż popieranie pacyfikacji „prorosyjskich” Ukraińców przez hordy „anty”terrorystów na Ukrainie przy jednoczesnym straszeniu rosyjskim zagrożeniem. Ja wolę czystą realpolitik, w odróżnieniu od pańskiej nieodpowiedzialnej polityki prowokacji.
Stefan
15 czerwca 2017 o 08:25Bez Moskwy i Petersburga nie ma Rosji. Wystarczą dwie bomby. Niech sobie nie myślą, że się ich boimy. Już kilka razy pogoniliśmy ich daleko, oj daleko…