
Collage / fot: Vessel Finder
Morska konfrontacja nabiera obrotów.
Tureckie władze odmówiły zgody na wpłynięcie do portu w Stambule pierwszego luksusowego liniowca pasażerskiego z Rosji “Astoria Grande” z 600 rosyjskimi turystami na pokładzie – podaje RIA Novosti. To odwet za to, że wcześniej władze rosyjskie nie pozwoliły wpłynąć do portu w Soczi tureckiemu promowi “Seabridge” z 20 pasażerami i musiał on wrócić do Turcji.
Jak donosi kanał Mash, na pokładzie rosyjskiego statku są turyści z Moskwy, Petersburga i Kraju Krasnodarskiego. W nocy na 20 bm. przypłynął on w rejon portu Galata w Stambule i planował wysadzenie rano pasażerów, ale nie dostał na to zgody władz portowych, bez podania powodów. Musiał więc stanąć na redzie i czeka.
Wcześniej analogiczna sytuacja miała miejsce z tureckim promem pasażersko – towarowym “Seabridge”, który 8 bm. przypłynął do Soczi. Miał to być inauguracyjny rejs w ramach uzgodnionego przez resorty transportu obu państw nowego połączenia morskiego Trapezunt-Soczi. Prom dwa dni czekał na zgodę, nie dostał jej i musiał zawrócić.
Rosyjski gubernator Kraju Krasnodarskiego, Wieniamin Kondratiew uzasadnił to “nieprzygotowaniem infrastruktury portowej do przyjęcia promu”, a podległa FSB straż graniczna wydała komunikat, że “w obecnych warunkach uruchomienie promowego połączenia Turcji z Rosją jest niemożliwe”.
Jednak prezydent Recep Erdogan, którego polityka wobec Rosji może się czasem wydawać chwiejna, absolutnie nie ma w zwyczaju kłaść uszu po sobie, gdy w grę wchodzi interes jego własnego kraju i natychmiast odpowiedział 30-krotnie większą retorsją.
Nie wpuściliście 20 naszych turystów? To my nie wpuścimy 600 waszych, w dodatku zapewne nie byle jakich, bo biedni Rosjanie luksusowymi liniowcami do Turcji raczej nie pływają.
Czy po przetrzymaniu statku na redzie port w Stambule w końcu go wpuści, czy “Astoria Grande” także będzie musiała zawrócić – nie wiadomo, ale jak na “inauguracyjne połączenie” sytuacja jest dość dziwna.
Zapewne wpływa na nią także wzrost politycznego napięcia między Ankarą i Moskwą po tym jak rosyjskie drony uderzyły kilka dni temu w turecki tankowiec “Orinda” zacumowany w ukraińskim porcie Izmaił nad Dunajem i wywołały na nim pożar, a wcześniej rosyjski Iskander trafił w kijowską ambasadę Azerbejdżanu – najbliższego sojusznika Turcji w regionie.
Zobacz także: Trzy bataliony poszły do piachu! “I nasi tu leżą i Koreańczycy. A posunąć się nie możemy” (WIDEO).
KAS










Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!