Białoruska trasianka to jedna z realnych form istnienia języka białoruskiego, to rosyjska leksyka z białoruską fonetyką i licznymi zapożyczeniami z białoruskiego. Historia tego zjawiska rozpoczęła się, gdy miejscowa ludność musiała się jakoś dogadywać ze sprowadzanymi z głębi Związku Radzieckiego urzędnikami.
Nad książką, która ukazała się właśnie pod tytułem „Trasianka i surżyk, mieszanka białorusko – rosyjska i ukraińsko – rosyjskiej mowy. Lingwistyczne kazirodztwo na Białorusi i Ukrainie?” pracowali lingwiści z Białorusi, Polski, Niemiec, Ukrainy i innych krajów. Sama książka została wydana w języku niemieckim.
Dlaczego nie po białorusku? Pewnie z uwagi na fakt, że w 2013 roku ministerstwo edukacji wydało rozporządzenie zgodnie z którym studenci i pracownicy naukowi mają zakaz prowadzenia działalności naukowej z wykorzystaniem języka białoruskiego. Zakaz dotyczy również prac z dziedziny literatury i języka białoruskiego.
Trasianka – czyli forma mowy potocznej, w której język białoruski pomieszany jest z rosyjskim, głównie leksykalnie. Na Ukrainie, podobne zjawisko, mieszanka ukraińsko-rosyjska nazywana jest surżykiem. Co ciekawe, kiedyś trasianką na Białorusi nazywano karmę dla zwierząt domowych, gdy ze względu na brak siana na przednówku dodawano do niego słomę.
Jedno z bardziej interesujących zjawisk opisała w książce niemiecka lingwistka prof. Gerda Gonczeła, która zbadała trzypokoleniową rodzinę z Baranowicz; babcię, jej córkę i wnuczkę.
Okazało się że procent białoruskojęzycznych elementów współczesnej trasianki w mowie używanej przez trzy pokolenia kobiet zmniejszył się trzykrotnie.
O ile babcia używa 55 procent bioruskojęzycznych elementów w swojej wersji trasianki, wnuczka tylko 15 procent. Za kilka pokoleń może się okazać…
Książka, pod tytułem „Trasianka i surżyk, mieszanka białorusko – rosyjska i ukraińsko – rosyjskiej mowy. Lingwistyczne kazirodztwo na Białorusi i Ukrainie?” podkreśla niebezpieczeństwo całkowitego zaniku języka białoruskiego, który przecież nadal jest językiem oficjalnym. Jak powiedział kierownik katedry historii języka białoruskiego na wydziale filologii BGU Nikołaj Prigodicz, jeśli władza nadal będzie miała taki stosunek do ojczystego języka, sytuacja, która już dziś jest bardzo niebezpieczna może wymknąć się spod kontroli.
Kto używa trasianki? Choćby Aleksander Łukaszenka, ale białoruska opozycja pogardliwie wyraża się o ludziach, którzy się nią posługują. Generalnie jej używanie zależy od wielu czynników; przede wszystkim od wieku, miejsca w którym człowiek wzrastał, zdobywał wiedzę, starsi ludzie są bardziej skłonni do białoruskości, ponieważ uczyli się w białoruskiej szkole, na wsi mówili też po białorusku.
Gienadij Tichun opisuje w książce sytuację trasianki w latach lat’20, kiedy likwidowana była inteligencja zorientowana narodowo, gdy na kierownicze stanowiskach obsadzano ludzi mówiących po białoruski, choć językiem urzędowym był rosyjski, a białoruski język funkcjonował jedynie w edukacji i kulturze, rzadko w prasie lokalnej.
„Używanie trasianki – pisze Tichun – zależy też od poziomu wykształcenia , a także od otaczających nas ludzi. Jeśli na przykład osoba znajduje się w towarzystwie osób rosyjskojęzycznych i mówi po białorusku, może nie zostać zrozumiana, zacznie się więc dostosowywać, choć artykulacja białoruska pozostanie. Jest jeszcze jeden powód – bałagan językowy. Każdy z nas posługuje się specyficznym dialektem geograficznym.
Trasianka na dzień dzisiejszy – to jedna z realnych form istnienia języka białoruskiego – języka na wymarciu, jej używanie może być pierwszym krokiem do świadomego przejścia na coraz czystsze formy języka białoruskiego… Oczywiście tylko wtedy, gdy podstawą jest białoruski, a nie odwrotnie…
Kresy24.pl/potocki.blox.pl/euroradio.fm
1 komentarz
Tomek
29 maja 2015 o 23:06Wartałoby dodać wyjaśnienie do zdjęcia.
Ilu czytelników rozróżnia białoruski i rosyjski rozumie, co dziwnego jest w nazwie „Акцябр”?