Turystyczna Perła Rosji zalana naftowym szlamem. Wschodnia część Morza Czarnego może tego nie przeżyć.
Trzeci w ciągu trzech dni rosyjski tankowiec z mazutem wysłał 17 grudnia sygnał SOS na Morzu Czarnym i poinformował o wycieku paliwa. Według kapitana, zbiornikowiec Wołgonieft-109 przewożący 4 tys. ton mazutu rozhermetyzował się w czasie sztormu i paliwo wpływa do zbiorników balastowych, ale podobno na razie nie do morza – podaje kanał Baza.
Statek dostarczający paliwo dla armii rosyjskiej na Ukrainie dryfuje w rejonie portu Kaukaz w Kraju Krasnodarskim, którego wybrzeże jest właśnie masowo zalewane tysiącami ton mazutu z dwóch innych rosyjskich tankowców, które w czasie sztormu przełamały się i zatonęły 15 bm. w Cieśninie Kerczeńskiej.
Eksperci szacują, że z tankowców tych mogło wylać się co najmniej 4,3 tys. ton paliwa, ale może nawet 9 tys. ton, gdyż tyle przewoziły łącznie. Obecnie fala skażenia dotarła do brzegu, pokrywając go olbrzymią plamą mazutu na odcinku kilkudziesięciu kilometrów w rejonie Anapy i powodując największą katastrofę ekologiczną w historii Morza Czarnego.
Mieszkańcy informują o masowej śmierci ptaków, zwierząt i ryb na zalanych mazutem plażach, nazywanych wcześniej „Perłą Rosji”. Gubernator Kraju Kranodarskiego, Wieniamin Kondratiew błaga centralne władze w Moskwie o pomoc, gdyż ok. 260 osób, które był w stanie wysłać do walki ze skażeniem to zdecydowanie za mało. Ogłoszono stan klęski żywiołowej.
„Mazut osiada już na centralnej plaży w Anapie. Ale to są tylko lżejsze frakcje, które unoszą się bliżej powierzchni, a nie widzimy tego, co w tym momencie osadza się tam na dnie. To gigantyczna katastrofa” – alarmuje lokalny bloger Jurij Ozarowskij.
Przypomnijmy, że zatopione tankowce Wołgonieft-212 i Wołgonieft-239, podobnie jak tonący obecnie Wołgonieft-109 miały już ponad 50 lat i jak podają Izwiestia – powinny być wycofane z eksploatacji 10-15 lat temu.
Zbiornikowce te były przeznaczone do żeglugi rzecznej po Wołdze i tylko przy wyjątkowo dobrej pogodzie – do przybrzeżnej żeglugi morskiej. W żadnym razie nie wolno ich było wysyłać na morze w czasie silnego sztormu, gdyż z powodu słabej konstrukcji przy kilkumetrowej fali po prostu łamią się wpół.
Rosyjskie Ministerstwo Obrony tak pilnie chciało jednak dostarczyć swoim wojskom paliwo do Berdiańska i Mariupola, że postanowiło zaryzykować, powodując wielką ekologiczną katastrofę, z której północno – wschodni akwen Morza Czarnego może się już nie podnieść. Greenpeace alarmuje, że skutki dla fauny i flory morskiej będą tragiczne.
Nadal też nie wiadomo, ilu marynarzy utonęło w obu tych tankowcach. Władze twierdzą, że z jednego udało się ewakuować całą załogę – 14 osób, a na drugim zginął jeden marynarz, a 11 trafiło do szpitala. Wiarygodność rosyjskich komunikatów jest jednak niska.
Rosja masowo używa starych, zdezelowanych tankowców, pływających bez żadnego ubezpieczenia, by przewozić paliwo z ominięciem zachodnich sankcji, powodując wielkie zagrożenie ekologiczne na całym świecie. Zobacz: Alarm na morzach! Tankowce-widma z Rosji zatruwają ropą cały świat.
Zobacz też: Tak wyleciał w powietrze generał Kiriłłow! Mossad przy tym wysiada? (WIDEO z zamachu).
KAS
1 komentarz
krogulec
18 grudnia 2024 o 12:22A plaża przy pałacu Putina?