W ostatnim czasie białoruski aparat represji skoncentrował się na dysydentach, osobach, które licząc się z prześladowaniem z przyczyn politycznych zdecydowały się na wyjazd z kraju. Komitet śledczy ogłosił w mijającym tygodniu wszczęcie spraw karnych i zaoczne procesy, a także konfiskaty nieruchomości pozostawionych na Białorusi. Na razie sprawa dotyczy ponad 100 osób, które uczestniczyły w obchodach Dnia Wolności za granicą. Co może oznaczać ten trend?
Sytuację skomentował politolog związany z Radiem Svaboda Walerij Karbalewicz.
Zdaniem analityka sam fakt, że siły bezpieczeństwa walczą z diasporą i opozycją za granicą wskazuje, że wewnątrz kraju wyczyściły już pole i nie czują zagrożenia ze strony wewnętrznej opozycji.
„W kraju nie ma już struktur, które zdaniem władz są ich przeciwnikami i stanowią przynajmniej jakieś zagrożenie, skoro oczyściły całą przestrzeń polityczną i publiczną. Dlatego teraz wzięli się za zagranicę – uważa ekspert. – Sam Łukaszenka w niemal każdym wystąpieniu publicznym wspomina o tzw. „uciekinierach”. Nawet jeśli wypowiada się w zupełnie innym temacie. To siedzi w nim jak cierń i nie pozwala się uspokoić, dlatego ciągle o nich myśli. Regularnie mówi, że istnieją, że są jego przeciwnikami politycznymi”.
Jednocześnie, zdaniem eksperta, Aleksander Łukaszenka wymieniając tych, którzy wyjechali, zwiększa w ten sposób ich podmiotowość w oczach białoruskiego społeczeństwa, zarówno na Białorusi, jak i za granicą.
„W końcu, jeśliby nie mieli żadnego znaczenia, to po co o nich mówić. A jeśli się o nich mówi, to znaczy, że mają jakieś znaczenie” – mówi Karbalewicz.
ba
1 komentarz
LT
18 maja 2024 o 14:34Ilu dyktatorow przezylismy?
Byli pierwszymi po Bogu: wszechpotezni,bezlitosni ….
I co po nich pozostalo???