14 lipca minęło 2 lata od aresztowania w Mińsku szefów Centrum Praw Człowieka „Wiasna” Alesia Bialackiego, Walentyna Stefanowicza i Uładzimira Łabkowicza.
Założyciel i przewodniczący najważniejszej białoruskiej organizacji praw człowieka „Wiasna” Aleś Bialacki został w październiku 2022 laureatem Pokojowej Nagrody Nobla, zaś w styczniu 2023 r. reżimowy sąd uznał obrońców praw człowieka za winnych przestępstw gospodarczych i skazał ich odpowiednio na 10, 9 i 7 lat pozbawienia wolności.
Dla Alesia Bialackiego, literata i jednego z najbardziej znanych i cieszących się autorytetem obrońców praw człowieka na świecie, to już druga odsiadka w łukaszenkowskim więzieniu na podstawie sfingowanych oskarżeń. Jest solą w oku władz, bo jego organizacja wspiera Białorusinów, represjonowanuch przez reżim Łukaszenki
Teraz wszyscy trzej liderzy „Wiasny”odsiadują wyroki w białoruskich koloniach.
Jak powiedziała mediom Natalia Pinczuk, żona białoruskiego noblisty, Aleś więziony jest w kolonii karnej w Gorkach w obwodzie mohylewskim. Samo miejsce to przeznaczone jest dla recydywistów, dlatego przebywanie w takim więzieniu jest dodatkowym sprawdzianem dla osadzonego.
Żona Bialackiego, opowiedziała mediom związanym z Centrum Praw Człowieka „Wiasna” o swoich odczuciach związanych z listami męża.
„Próbuje mi dać do zrozumienia, że wszystko u niego w porządku. Ale rozumiem, jak to może być „normalne” w obecnych warunkach więziennych. A jeszcze przed 2020 r. byli więźniowie zeznawali, że warunki w kolonii nr 9 są bardzo ciężkie. Opowiadali mi, ja napuszczają „element przestępczy” na więźniów politycznych, o biciu pod prysznicem… Aleś martwi się, żebym się o niego nie zamartwiała. Głównie w swoich listach wspomina o tym, jak żyli wcześniej i sytuacji z naszego wolnego życia” – powiedziała Natalia Pinczuk.
Aleś Bialacki pracuje w tartaku;
„Oczywiście na fory liczyć nie może tylko dlatego, że jest laureatem Nagrody Nobla. Każdemu jest tam ciężko, poza tym w takiej kolonii jest znacznie mniej więźniów politycznych, którzy zazwyczaj się wspierają. Ale wiemy, że Aleś jest silny i ma dość siły, by wytrzymać próby” – powiedziała Svabodzie Maryna Kastylianczenko, obrończyni praw człowieka z „Wiasny”.
Wiceprzewodniczący „Wiasna” Walentyn Stefanowicz odbywa karę w kolonii nr 15 pod Mohylewem. Ostatnią wiadomością o Stefanowiczu, którą podzielili się jego krewni, było to, że zdołał zadzwonić do domu.
„O ile nam wiadomo, jest to jego pierwszy telefon do domu od dwóch lat pozbawienia wolności. Wcześniej Walentyn przekazał nam swoją radość w inny sposób, bo „Wiasna” nadal działa, a w nasze szeregi dołączają nowi przyjaciele” – powiedział obrońca praw człowieka, były prawnik Paweł Sapelka.
Wiadomo, że Walentyn Stefanowicz pracuje szkodliwych dla zdrowia warunkach – czyści metalowe druty z izolacji.
„Stworzyli blokadę informacyjną wokół”
Według działaczki na rzecz praw człowieka Mariny Kastylianczanki, prawniczki „Wiasny” Uładzimir Łabkowicz odsiaduje swój wyrok w trudnych warunkach.
„Przebywa w kolonii nr 17 w Szkłowie – w tej samej kolonii, w której w podejrzanych okolicznościach zginął działacz z Brzozówki Witold Aszurak. Szczególną uwagę zwraca się na Ułada, co wpływa na dotarcie do informacji o nim. Są minimalne. Jeszcze podczas jego pobytu w areszcie śledczym wokół Ułada zbudowano blokadę informacyjną i tak naprawdę trwa ona nadal. Ale wiemy, że przychodzą do niego listy od krewnych i od niego też przychodzą listy. Korespondencja jest rzadka, ale trwa. Dlatego mamy nadzieję, że wytrzyma” – powiedziała Maria Kastylianczenko.
1 komentarz
Jagoda
17 lipca 2023 o 19:31Aleś Bialacki, białoruski obrońca praw człowieka, twórca centrum praw człowieka „Wiasna” i laureat ubiegłorocznej Pokojowej Nagrody Nobla, został skazany przez sąd w Mińsku na karę 10 lat kolonii karnej. Niestety, w 2011 r. to władze polskie, a także litewskie, mogły przysłużyć się do jeszcze większych represji wobec aktywisty. Sprawa miała miejsce w 2011 roku, kiedy to u władzy był rząd PO, premierem był Donald Tusk, a za stosunki międzynarodowe i dyplomację odpowiadał Radosław Sikorski . Ówczesny prokurator generalny decyzję o wydaniu danych tak ważnego działacza opozycyjnego na Białorusi tłumaczył przepisami prawa międzynarodowego i brakiem możliwości weryfikacji, czy Aleś Bialacki faktycznie taką działalność prowadził.