Pewnych wydarzeń lekceważyć nie można i należy pozbyć się złudzeń, że przed nami „tylko kolejny kryzys migracyjny” – przestrzega Roman Bessmerty, były ambasador nadzwyczajny i pełnomocny Ukrainy na Białorusi.
Były dyplomata zwraca uwagę, jak ważne jest, aby świat, a zwłaszcza kraje europejskie zrozumiały, że pojawienie się „wagnerowców” na Białorusi nie jest tylko konsekwencją tzw. przewrotu wojskowego w Rosji i decyzji Aleksandra Łukaszenki o ściągnięciu ich do siebie. Jest to część planu, który ma zarówno charakter strategiczny, jak i taktyczny.
„Pierwszą rzeczą, na którą chciałbym zwrócić uwagę, są potwierdzone fakty. Jednostka (wagnerowców na Białorusi – red.), jak wszyscy wiedzą, znajduje się w rejonie m. Osipowicze. To ogromny dawny poligon artyleryjski, na którym w czasach sowieckich stacjonowała cała dywizja. Cała infrastruktura polowa, niezbędna do przeprowadzenia ćwiczen tam jest. A żeby przeprowadzić poważne ćwiczenia, potrzebny jest czas na przygotowanie wszystkiego, począwszy od infrastruktury, komponentu technicznego, bojowego, ludzi itp.” – mówi w wywiadzie dla TSN.ua ukraiński polityk i wykładowca akademicki, były ambasador nadzwyczajny i pełnomocny Ukrainy na Białorusi.
Polityk zaznaczył, że na tym poligonie niemal co roku odbywały się duże ćwiczenia Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (rosyjskie NATO), gdzie wcześniej wojska rosyjskie i białoruskie w ramach ćwiczenia Zapad trenowały wspólny atak na Korytarz Suwalski iUkrainę. Tymczasem z nieuzasadnionych powodów teraz przerzuca się białoruskie jednostki na wspólne ćwiczenia z wagnerowcami na poligony pod Brześciem czy Grodnem.
Bessmertny zwrócił uwagę, że „szkolenie” białoruskich jednostek przez najemników Prigożyna to tylko przykrywka dla innych działań, które mogą zagrozić kierunkowi Brześć-Łuck, Brześć-Równe (lub „wariant okrężny” przez zach. Polesie, czyli przez teren Polski), a także kierunkowi na Wilno.
„Z jakiegoś powodu wszyscy zaczęli mówić o Korytarzu Suwalskim, chociaż Korytarz Suwalski to kierunek na Grodno. To dosłownie kilkadziesiąt kilometrów, znajdujecie się w tym zakątku między Polską a Litwą, otwiera się droga na Suwałki. Ale poligon „Brzeski” jest znacznie bliżej Ukrainy, tak naprawdę wszystkie możliwe opcje ataku na Ukrainę były tutaj zawsze rozważane”.
Bessmertny powiedział, że kierunek Brześć-Łuck jest jedną z niewielu dróg, które istnieją w tym regionie:
„Bo region jest bardzo skomplikowany pod względem infrastruktury. Nie zapominajmy, że kierunek Brześć-Równe został dobrze zaprojektowany na drogach leśnych, więc przede wszystkim chciałbym powiedzieć, że strona ukraińska również nie powinna być lekkomyślna i uważać, że sprawa jest zamknięta. Istnieje bowiem jeszcze tzw. opcja obejścia, którą widzieliśmy zarówno podczas pierwszej, jak i drugiej wojny światowej, kiedy korzystali z niej przeciwnicy, wkraczając przez obce terytorium”.
Ekspert przypomniał temat Rezerwatu Polesie Zachodnie, który w Polsce i na Białorusi należy do pomników przyrody ONZ, ale nie na Ukrainie:
„Ale musisz zrozumieć, że jest to rezerwat. Polityczny i wojskowy reżim graniczny jest tam bardzo specyficzny. Bo takich rezerwatów na tym terenie jest bardzo dużo i nie należy tego lekceważyć. Należy rozumieć, że są one przygotowane infrastrukturalnie do pracy dywersyjnej”.
Kolejną rzeczą, na którą należy zwrócić uwagę, zdaniem Bessmertnego, jest to, że odległość od centrum Mińska do centrum Wilna wynosi zaledwie 123 km. mobilnych jednostek wojskowych, „I przez analogię, jak to wygląda z Afryką, Ukrainą itp. Dlatego należy zwrócić szczególną uwagę na ten kierunek.”
Ekspert zwraca uwagę, że do samego tylko szkolenia armii białoruskiej aż 5-7 tys. wagnerowców zdecydowanie nie jest potrzebne:
„Słyszeliśmy, że wysłano tam stu wagnerowców. Tradycyjnie kompania to trzy plutony po 30 osób. Ale nikt nie zwrócił uwagi na to, że zostały one rozproszone – jeden z oddziałów w rejonie poligonu w Grodnie, jeden w rejonie Brześcia, a jeszcze inny zniknął bez śladu. Oznacza to, że nikt nie wie, gdzie się znajduje. Białoruska telewizja wojskowa mydli nam oczy jakimiś szkoleniami dla obrony terytorialnej, gdzie brzuchaci faceci uczą się posługiwać karabinami automatycznymi i z jednym oddziałem wojsk specjalnych”.
„Chcę zadać pytanie wszystkim specjalistom – na Białorusi jest 40 tysięcy poborowych i około 18 tysięcy sił specjalnych, sił operacji specjalnych w ogóle. Ilu specjalistów potrzeba, aby nauczyć taką liczbę zawodowych wojskowych? Około tuzina. Wystarczy zobaczyć przez analogię, ilu naszych jest tam szkolonych. I stanie się jasne, jaki przepływ może być obsługiwany przez określony czas.
„Mówienie o tym, że do wyszkolenia białoruskiej armii potrzeba od 5 do 7 tysięcy wagnerowców, to kolejna z legend. która ma coś przykryć” – podsumował ekspert.
ba za TSN.ua
1 komentarz
maksym
3 sierpnia 2023 o 18:46„Jednostka (wagnerowców na Białorusi..” może być zabezpieczeniem, przed sytuacją jaka wynikła w Ukrainie, która uniezalżniła się od Rsji.