Lokalna telewizja państwowa w Grodnie pokazała na żywo materiał z akcji protestacyjnej, która odbyła się 17 sierpnia i zgromadziła na centralnym palcu 10-15 tysięcy uczestników.
Na plac Lenina w Grodnie przybyli pracownicy lokalnych przedsiębiorstw, przede wszystkim Grodno Azot, Wodokanał, CHP-2 oraz telewizji i radia państwowego w Grodnie.
Do protestujących wyszli przedstawiciele władz miasta.
Obiecali, że nie będą pałować demonstrujących, ba, nawet będą zapraszać ich przedstawicieli do studia telewizyjnego, by tam mogli swoje postulaty przedstawiać. I to w programach, emitowanych w czasie największej oglądalności.
Obiecali też opublikować odpowiedzi na wszystkie żądania protestujących w państwowej gazecie Grodzieńska Pravda 18 sierpnia.
Dlaczego o tym piszemy? Bo telewizja państwowa na Białorusi w każdy możliwy sposób pomija temat największych w historii Białorusi protestów i cenzuruje wiadomości.
17 sierpnia strajkowali pracownicy największych mediów państwowych na Białorusi – domagali się unieważnienia wyników wyborów, dymisji szefa CKW, uwolnienia więźniów politycznych, zniesienia cenzury w mediach.
Radio Svaboda podaje, że na mitingu w Grodnie wystąpił psycholog Mikalai Kuleshevich, który powiedział, że ponad 30 psychologów w mieście w każdej chwili udzieli bezpłatnej pomocy psychologicznej wszystkim ofiarom tortur.
Na scenie pojawił się też jeden z pracowników Grodno Azot, który zapowiedział, że w jego zakładzie formowane są komitety strajkowe, i pracownicy nie pozwolą sobie dłużej wmawiać kłamstw.
Przypomnijmy, w całym kraju dziewiąty dzień trwają masowe protesty przeciwko reżimowi Łukaszenki. W fabrykach i największych zakłądach pracy ogłaszane są strajki, ludzie wychodzą na ulice domagając się dymisji Aleksandra Łukaszenki i rządu, uwolnienia wszystkich zatrzymanych na protestach oraz nowych wyborów z udziałem niezależnych obserwatorów. 17 sierpnia Łukaszenka cały dzień spotykał się ze strajkującymi robotnikami fabrycznymi. Pracownikom Mińskiej Fabryki Ciągników Kołowych zapowiedział, że w kraju nie będzie powtórnych wyborów. W odpowiedzi tłum skandował „Odejdź!”
1 komentarz
realpolitik
18 sierpnia 2020 o 09:36Nie chcemy, żeby reakcja UE ograniczyła się do sankcji – chodzi o przedstawienie oferty rozwiązania konfliktu w sposób trwały przez perspektywę współpracy z Białorusią. Ograniczenie do sankcji grozi wepchnięciem Białorusi głębiej w strefę wpływów Rosji – ocenił wiceszef MSZ Paweł Jabłoński.
„Chodzi o to, żebyśmy przedstawili realną ofertę rozwiązania tego konfliktu w sposób stabilny, trwały – a to jest możliwe tylko, jeśli zaproponujemy Białorusi jako UE realną perspektywę współpracy, jeśli dojdzie tam do rozwiązania opartego o dialog” – dodał Jabłoński.
„Konkretna oferta takiej współpracy z Europą powinna się pojawić, bo to jest jedyny sposób, żeby zachęcić Białorusinów i być może także samego Aleksandra Łukaszenkę, żeby usiadł do stołu i zaczął rozmawiać ze społeczeństwem. Żeby i opozycja, i on również widział, że jest dla Białorusi inna alternatywa niż tylko współpraca z Rosją” – przekonywał wiceszef MSZ.
Jabłoński: Konkretna oferta może zachęcić nawet samego Łukaszenkę
„Wybory na Białorusi powinny odbyć się w sposób absolutnie przejrzysty i demokratyczny, ale o tym, jak dokładnie zostanie to porozumienie wypracowane, powinni zdecydować sami Białorusini. Jeśli Łukaszenko zdecyduje się usiąść do stołu i rozwiązać konflikt w sposób pokojowy lub dojdzie do innego porozumienia, to Unia Europejska powinna być gwarantem tego, że ten dialog będzie związany z perspektywą możliwości wyboru przez Białorusinów współpracy z państwami UE i rozwoju ich kraju” – powiedział Jabłoński.
Wiceszef polskiego resortu dyplomacji akcentował również konieczność solidarnego potępienia przez UE-27 przemocy na Białorusi.
Więcej na:
https://fakty.interia.pl/swiat/news-pawel-jablonski-o-sytuacji-na-bialorusi-nie-chcemy-zeby-ue-o,nId,4677073