„Przychodzą do nas Rosjanie, wszystko mamy po rosyjsku, a nie w starocerkiewnym, rozumieją” – mówi w rozmowie z portalem zw.lt jezuita ojciec Wojciech Ziółek, który od kilku lat opiekuje się parafią Matki Bożej Królowej Różańca Świętego w Tomsku.
Zapraszamy do artykułu Antoniego Radczenki, który ukazał się 21 czerwca na portalu zw.lt.
Ks. Wojciech Ziółek jest filozofem, teologiem, biblistą, w latach 2008–2014 był przełożonym Prowincji Polski Południowej Towarzystwa Jezusowego. Wspólnota katolicka w Tomsku jest jedną z największych w Rosji i największa w Syberii. Przy kościele działa, jedna z dwóch, szkół katolickich w Rosji.
Białystok na Syberii
Kościół w Tomsku góruje nad miastem. W Rosji jest to prawdziwy ewenement, bo nad prawosławnym miastem góruje katolicka świątynia. I nie gdzieś na przedmieściach, tylko w ścisłym centrum miasta. Obok jest pomnik Lenina, który na szczęście nie pokazuje w naszą stronę. To też pokazuje specyfikę Tomska, który jest prawdziwym tyglem narodowościowym i religijnym, był tworzony w dużym stopniu przez Polaków. Kościół został zbudowany po powstaniu listopadowym, bo wtedy przyjechało do Tomska wiele „wycieczek z Polski w jedną stronę”. Trzeba też powiedzieć, że w Tomsku osiedlali się nie tylko Polacy-zesłańcy. Przyjeżdżało wielu architektów, prawników, lekarzy, ponieważ mieli na Syberii większe możliwości do rozwoju, kariery.
Tak samo jest z przesiedleńcami, którzy stworzyli wieś Białystok. Car dawał ziemię, jeśli wykarczowałeś tajgę, to będzie twoja. U schyłku XIX wieku kilkadziesiąt rodzin chłopskich z Guberni Wileńskiej i Grodzieńskiej przeniosło się pod Tomsk i założyło osadę, którą nazwali Białystok. Przed rewolucją Białystok był wzorowo rozwijająca się wioską. W 1938 r. w ramach tzw. polskiej operacji przyjechało NKWD i jak w Betlejem zabrało wszystkich mężczyzn i chłopaków od 13-14 roku życia.
Zostały same kobiety i dzieci. Tylko po latach odkryto ich groby. W 1979 roku, kiedy już w Polsce prawie rozpoczęła się Solidarność, 1 maja obwód tomski nawiedziły silne deszcze i nad rzeką obok osunęła się skarpa, w której 40 lat wcześniej grzebano rozstrzelanych wieśniaków z Białegostoku. Wiele ciał zaczęło płynąć rzeką. Leżały w piachu i były w bardzo dobrym stanie. Wysuszone. Wyglądały, jak świeże zwłoki. Milicji nie było, bo wszyscy byli na pochodzie, więc wezwano wojsko, które wyłapywało ciała. Żołnierze przywiązywali im kamienie do nóg i wszystkie poszły na dno. Poza tym wojsko ogrodziło cały teren, założyło ładunki wybuchowe i osunęło resztę skarpy do wody.
W latach 90-tych kościół w Białymstoku został zwrócony wiernym. Jednak w 2017 r. spłonął. Mamy w tej chwili zebranych ok. 80 tys. euro. Przy zbiórce pieniędzy bardzo pomogła Rodzina Szkół noszących imię Jana Pawła II, w tym między innymi i szkoła wileńska, której dyrektorkę Janinę Wysocką serdecznie pozdrawiam. Architekci już zrobili nam projekt murowanego kościoła. Jednak nie możemy go zaakceptować, ponieważ kosztorys opiewa na 240 tys. euro. Jak na wioseczkę, gdzie do kościoła przychodzi kilkanaście osób, to budowanie dużego murowanego kościoła byłoby absolutnym grzechem. W związku z tym zbudujemy o wiele mniejszy i drewniany kościół, na który nie trzeba będzie zbyt wiele dozbierać. Bo od samego początku mówiliśmy, że to ma kosztować ok. 120 tys. euro.
1 komentarz
józef III
21 czerwca 2018 o 22:24„wszystko mamy po rosyjsku” ; polski kapłan chełpi się eliminacją języka polskiego z liturgii w świątyni, którą zbudowali Polacy – „cienie przodków boleją”