Rosja nie zamierza wystawiać swojej armii przeciwko najbliższej sojuszniczce – Białorusi. Kreml liczy, że uda mu się bezkrwawo przejąć polityczną i wojskową kontrolę na terytorium całego kraju
Znawca tematyki wojskowej Aleksander Alesin uważa, że plany Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej dotyczące przerzutu na Białoruś ponad 4 tysięcy wagonów wypełnionych sprzętem wojskowym, nie świadczą jeszcze o agresywnych planach Kremla.
Twierdzi on, że taka ilość wagonów, jaką planuje zafrachtować MO Rosji to zbyt mało, żeby przewieźć wystarczającą do podboju i okupacji Białorusi ilość wojska i sprzętu. Według Alesina, przetransportowane zostaną zaledwie dwie dywizje pancerne.
Arsenij Siwickij i Jurij Carik, szefowie Centrum Badań Strategicznych nie podzielają optymizmu Alesina.
Na łamach portalu naviny.by przekonują, że kontyngent, który zostanie przerzucony zgodnie z planami (opublikowanymi na stronach MO FR), wynosi nawet 50 procent liczebności Sił Zbrojnych Republiki Białoruś.
Jeśli dodać do tego jednostki i pododdziały, które mogą zostać przerzucone transportem lotniczym (np. 76- dywizja szturmowa), to wygląda to jeszcze bardziej imponująco. Podkreślają oni, że nie wolno zapominać o tej części dostaw wojskowych, które przerzuca się według klauzuli „ściśle tajne” i nie informuje się o nich opinii publicznej, by nie wywoływać paniki w społeczeństwie. Dlatego realna ilość wagonów może okazać się nawet półtora raza większa niż zadeklarowana w przetargu Ministerstwa Obrony Rosji, czyli do 6 300 wagonów.
Biorąc pod uwagę terytorialne rozmieszczenie oddziałów białoruskich, ich brak gotowości do odparcia rosyjskiej agresji (przy założeniu, że nie będą się do niej przygotowywać ze względu na małą „wiarygodność” wystąpienia), to potencjalna ofensywa rosyjskich sił nie wygląda wcale tak skromnie.
Realistyczny scenariusz
Zdaniem strategów Carika i Siwickiego, Rosja wcale nie zamierza walczyć z Białorusią, ale zgodnie ze sztuką prowadzenia nowoczesnej wojny, licząc na efekt zaskoczenia, chce przejąć pełną kontrolę polityczną i wojskową nad Białorusią bez oddania choćby jednego strzału. Taki plan może zostać zrealizowany w ramach scenariusza hybrydowego.
Ogólny kierunek tych scenariuszy można opisać następująco. Rosja chce uzyskać wojskową i polityczną kontrolę nad Białorusią nie „za wszelką cenę”, ale na uzasadnionej podstawie, legalnie. Taką podstawą może być zgoda przywództwa kraju na kontrolę, (co raczej nie jest możliwe ze względów politycznych), albo scenariusz „legalnego” wprowadzenia wojska rosyjskiego.
Ten ostatni scenariusz może wynikać z tego, że władze białoruskie staną się ofiarą brutalnej próby obalenia porządku konstytucyjnego przez „prozachodnią”, „nacjonalistyczną”, „rusofobiczną” opozycję, która w rzeczywistości byłaby pod kontrolą Federacji Rosyjskiej i jej sojuszników wewnątrz Białorusi. Taki przewrót mógłby zostać stłumiony przez obecny rząd z „pomocą” Federacji Rosyjskiej, albo mógłby doprowadzić do obalenia rządu, a następnie wprowadzenia wojsk rosyjskich w ramach „realizacji sojuszniczych zobowiązań”. Można zakładać jeszcze inny wariant, na przykład oficjalne zaproszenie rosyjskich wojsk przez jakąś siłę polityczną, pretendującą do przejęcia władzy na Białorusi.
W każdym razie, scenariusz ten zakłada obalenie obecnej władzy – prezydenta Białorusi i ustanowienia kontroli politycznej nad Białorusią zanim zostanie ustanowiona kontrola wojskowa, albo też jednocześnie, z wykorzystaniem instrumentów hybrydowych (kontrolowanych głównie przez rosyjskich agentów spośród „nacjonalistów”, „nazistów” a także elementów zinfiltrowanych.
W ramach tego, najbardziej realistycznego spośród pesymistycznych scenariuszy – wprowadzenie wojsk rosyjskich w celu „przywrócenia porządku konstytucyjnego”, nie przewiduje wystąpienia zbrojnego i wszelkich towarzyszących wojnie wrogich aktów, ale ustanowienie kontroli nad terytorium Białorusi przy prawdopodobnym paraliżu systemu zarządzania wojskowego (coś na kształt krymskiego scenariusza).
Takie posunięcie będzie zakładało ograniczenie kolizji z elementami, przeprowadzającymi operacje obalenia rządu (i w dużej mierze kontrolowana przez samą stronę rosyjską), a także z udziałem jednostek i pododdziałów Sił Zbrojnych Republiki Białoruś, które postanowiły przeciwstawić się agresji w warunkach paraliżu wojskowych systemów kontrolnych.
Oczywiste jest, że w celu rozwiązania takiego spektrum zadań, ilość żołnierzy zaplanowanych przez Federację Rosyjską do przerzucenia na terytorium Białorusi jest nawet więcej niż wystarczająca.
Mało tego, scenariusz ten zakłada, że większość z tych oddziałów będzie się przemieszczać po terytorium Białorusi do stałego miejsca stacjonowania, a nie w celu rozwiązania problemów związanych z ustanowieniem kontroli.
Jak się mają do tego manewry?
Problem polega na tym, że białoruska strona nie zna żadnych szczegółów manewrów „Zapada-2017”. Ich scenariusz nie został ciągle jeszcze opracowany, a tym bardziej nie został uzgodnione przez strony. To z kolei oznacza, że jednostronne planowanie przez Rosję ruchu tak ogromnych sił na terytorium Białorusi, nawet pod pretekstem manewrów „Zapad-2017” jest jednostronnym działaniem Moskwy, mającym na celu zwiększenie presji na Mińsk i podważenie wiarygodności Białorusi w oczach krajów Zachodu i partnerów z Chin.
I jest to tym bardziej sytuacja niebezpieczna, że Aleksander Łukaszenka na październikowym spotkaniu z sekretarzem generalnym Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym Nikołajem Bordiużem sformułował stanowisko, iż wspólna aktywność wojskowa Białorusi i Rosji nie powinna być postrzegana przez zewnętrznych obserwatorów jako agresja. W żadnym razie.
W tej sytuacji „propozycja” Rosji dot. scenariusza manewrów zakładająca rozmieszczenie tak dużej liczby wojsk na Białorusi, to nic innego jak ultimatum wobec władz białoruskich. Kapitulacja Mińska w tej kwestii nie jest niczym innym jak wymuszenie „dobrowolnej” zgody Białorusi na okupację, na którą rzekomo Rosja nie ma ani sił ani środków.
Kresy24.pl
5 komentarzy
mapa
16 grudnia 2016 o 15:18Po co byłoby Rosji okupować Białoruś, skoro i tak w dużej mierze ma nad nią gospodarczą i po części militarną kontrolę? No chyba, żeby został zrealizowany wariant ukraiński, tzn. albo prozachodni przewrót (już to widzę), albo co trochę bardziej prawdopodobne nastąpiłby zwrot Łukaszenki w kierunku UE i NATO. Ale czy taki scenariusz jest możliwy? I ilu Białorusinów chciałoby umierać za opcję „prozachodnią”?
Polak z Białorusi
17 grudnia 2016 o 10:33Mapku, czas pokaże, ilu białorusinów gotowi umierać za Ojczyznę, nie za Europe…trolliku
SyøTroll
17 grudnia 2016 o 14:28Po Majdanie UE nie będzie aż tak bardzo skłonna po dawania poparcia dla „prozachodnich rewolucji”, w Brukseli najbardziej obawiają się „prozachodnich” władz ignorujących porozumienia międzynarodowe, gdyż takie działania godzą w dobre imię UE, a mogą skutkować także konfliktem wewnętrznym tak jak na Ukrainie.
zaangażowany
17 grudnia 2016 o 17:14Z prostego powodu – rosjanie stratę swojego terytorium uważają za hańbę, którą może zmyć jedynie jej odebranie, najlepiej z procentem. Wszyscy, którzy stracą terytorium, są przez nich pogardzani -taka mentalność. Więc nie mają i nie muszą mieć innych powodów, jak tylko chęć odebrania ziemi rosyjskiej, a przynajmniej w ich rozumieniu rosyjskiej. Dlatego mroczne czasy czekają też bałtów, kazachów, kirgizów i innych, którzy kiedyś byli w ruskiej niewoli. także Polskę, o ile na kremlu uznają, że granice ich kraju muszą wyglądać jak za Katarzyny.
mich
18 grudnia 2016 o 23:22po to ze rosja to stan umysłu może im mało braterstwa i chcą połączyc to w 1 organizm