Oficjalnie było to „sanatorium Gazpromu” na Ałtaju, a faktycznie – jedna z rezydencji rosyjskiego dyktatora, w której niegdyś przyjmował m. in. Silvio Berlusconiego.
Informacja o pożarze pojawiła się w rosyjskich mediach społecznościowych w nocy na 31 maja. Na zdjęciach widać, że co najmniej jeden z budynków kompleksu spłonął doszczętnie. O tym, że jest to rezydencja Putina, a nie jakiś inny obiekt świadczy identyczny kolor elewacji, okoliczne nasadzenia i specyficzny kształt dachu sąsiedniego budynku.
Przyczyna pożaru nie jest znana. Wiadomo, że tydzień wcześniej ukraińskie drony próbowały zaatakować inną rezydencję Putina – w Gelendżyku nad Morzem Czarnym. Kreml na razie oficjalnie nie komentuje, podobnie jak władze lokalne.
Kompleks na Ałtaju powstał niecałe 15 lat temu u zbiegu rzek Ursuł i Katuń. Jego budowa pochłonęła ogromne środki. Według nieoficjalnych informacji, znajduje się tam m. in. największy schron atomowy w spośród tych, które zbudowano dla Putina. Korzystał z niego w czasie epidemii Covid, wielokrotnie widziano przylatujący tam jego śmigłowiec.
W pobliżu jest też specjalistyczne gospodarstwo, gdzie hodowano marale – jelenie szlachetne, w których krwi Putin lubił zażywać „leczniczych kąpieli”, podobnie jak ówczesny minister obrony Siergiej Szojgu i szef Gazpromu Aleksiej Miller.
MAB
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!