O najokazalszej rezydencji magnackiej na południowo-wschodnich Kresach I Rzeczypospolitej i paru innych dworkach w kolejnej wędrówce z Dmytrem Antoniukiem. Dowiemy się z niej także, kto bywał w herbaciarni „Towarzystwo Trzeźwych” i gdzie była kolekcja obrazów Chełmońskiego.
W okolicach Monastyryszcza warto zwiedzić trzy wsie. Do pierwszej, Szabastówki, dojedziemy trasą na winnicki Oratów, obok stacji kolejowej, a dalej drogą w kierunku Kniażej Krynicy. Szabastówka znajduje się tuż przed nią, po prawej stronie drogi. Szukamy we wsi za pocztą nowej cerkwi. Jest to była posiadłość hrabiego Aleksego Krasickiego − secesyjny dwór z roku 1907. Do niedawna mieściła się tutaj masarnia (lubią w pańskich dworach produkować kiełbasy).
Niedawno wieś odwiedziła hrabina Cecylia Krasicka, bezpośrednia potomkini ostatniego właściciela Szabastówki. Żadnych pretensji majątkowych nie rościła, chciała po prostu zobaczyć, gdzie mieszkali jej przodkowie. Jak wspominają starzy mieszkańcy „pan Krasicki ludzi nie krzywdził, źle się stało, jak przyszły kołchozy”, więc panią Cecylię gościnnie przyjmowała cała wieś. Z Szabastówki wracamy do Monastyryszcza, skąd szukamy drogi do Baczkuryna.
Zaraz na początku skręcamy w prawo do Leśkowej, gdzie czeka na nas najpiękniejszy pałac na całej Czerkaszczyźnie. W Leśkowej docieramy do bazy wojskowej, na której terenie znajduje się pałac. Zasłaniają go wysokie drzewa zdziczałego już parku. Zanim podejdzie się do wartowni, trzeba wiedzieć, że tutejsi strażnicy to królowie i bogowie – jak będą mieli dobry humor, pozwolą wejść, a jak nie, czas będzie zmarnowany.
Co prawda można postarać się o oficjalne pozwolenie na wejście od naczelnika jednostki wojskowej, znajdującej się w Mańkowcach, jednak – z tego co wiem – nie wydaje on w tej sprawie ostatnio pozytywnych decyzji. Dlatego warto zyskać przychylność strażników. W żadnym przypadku nie wolno mówić, że chce się zrobić zdjęcie pałacu i opublikować je w Internecie lub czasopiśmie.
Najlepiej udać prostaka bądź ślubnego fotografa (gościom weselnym z Monastyryszcza wolno tam wchodzić). W takim przypadku szanse usłyszenia „Niech idzie” znacznie wzrastają. Cała ta sytuacja jest dość dziwna, zważywszy na fakt, że od czasu, kiedy w Leśkowej znajdował się wojskowy magazyn leków, upłynęło już wiele lat i obecnie niczego strategicznego na jej terenie się nie przechowuje.
Ta jednostka wojskowa ma niby być rozwiązana, ale Przepiękna rezydencja Dachowskich w Leśkowej Ministerstwo Obrony nie śpieszy się ze zwrotem pałacu organizacjom ochrony zabytków. Chodzą słuchy, że wysocy generałowie zamierzają korzystnie go sprzedać i już szukają potencjalnych nabywców. W każdym razie strażnicy nadal ochraniają nie wiadomo co i turystów wpuszczają wyrywkowo.
Historia pałacu w Leśkowej zaczyna się w roku 1801, kiedy wieś kupił Aleksander Dachowski, marszałek szlachty powiatu lipowieckiego. Prawdopodobnie stał już tutaj niewielki budynek. Dachowski zmarł w młodym wieku, pozostawiwszy dwóch synów: Karola i Kazimierza. Wdowa Genowefa z Gruszeckich Dachowska wysłała ich do Charkowa na studia do profesora prawa rzymskiego, brata Adama Mickiewicza, Aleksandra. Karol Dachowski podobnie jak ojciec zmarł młodo, tak więc jedynym właścicielem rodzinnego majątku został Kazimierz.
W latach 50. XIX wieku wybudował w Leśkowej, w miejscu dworu ojca, wspaniały dwukondygnacyjny pałac w stylu neogotyku elżbietańskiego na planie kwadratu, z wieżami, które nadają mu wygląd zamku. Była to, i nadal jest, najokazalsza rezydencja magnacka na tych terenach. Na najwyższej wieży, za czasów Dachowskich, kiedy właściciel był w domu, wywieszano flagę. Przed I wojną światową syn Kazimierza Tadeusz Dachowski dobudował do pałacu nowe kwadratowe skrzydło o ozdobnych wieżyczkach w narożach.
Nie naruszyło to jedności stylu architektonicznego zamku. Roman Aftanazy, autor „Dziejów rezydencji na dawnych kresach Rzeczypospolitej”, pisze, że do najwartościowszych sprzętów w pałacu należały te, które w posagu wniosła żona Tadeusza, Maria Wołodkowicz. Były zgromadzone w salonach – dużym i małym, połączonych ze sobą. W małym z sufitu zwisał porcelanowy żyrandol, na jednej ze ścian wisiało olbrzymie zwierciadło w ramie o kształcie liści akantu, a pod nim stała renesansowa skrzynia sporych rozmiarów, bogato rzeźbiona figurami.
Obok niej pyszniły się dwa pozłacane metrowe kandelabry z brązu, a na ścianach wisiały płótna Józefa Chełmońskiego i Henryka Siemiradzkiego. Nie mniej bogato był umeblowany duży salon. W gabinecie właściciela przyciągał wzrok piec kaflowy, rzeźbiona szafa barokowa i fotele oraz kanapy w stylu Napoleona III. W jadalni najcenniejsze były dwa renesansowe kredensy, w których stały kryształowe kielichy, rodzinne srebro i porcelana.
Zbiory ksiąg w bibliotece były stosunkowo skromne i obejmowały współczesną dla ostatniego właściciela literaturę w języku polskim, angielskim i francuskim. Na sporą kolekcję pasów słuckich oraz weneckie lustra i porcelanę przeznaczono osobne pomieszczenie. Rok 1917 przyniósł kres świetności pałacu. Komuniści urządzili w nim najpierw dom kultury, później obóz pionierski, w czasie II wojny światowej mieścił się tu szpital dla niemieckich lotników, potem sanatorium i w końcu baza wojskowa.
Wojsko magazynowało w komnatach przeterminowane środki chemiczne i leki. Wszystko to doprowadziło do zniszczenia zabytkowych wnętrz. Przetrwała oryginalna łazienka na piętrze z ciekawymi kaflami i szklany sufit w jednym z salonów. Przewrót bolszewicki zastał Dachowskiego w Wiedniu, ale rok później wrócił do wsi z wojskami niemieckimi. Dziedzic wzywał włościan, by nie niszczyli pałacu, i te namowy odniosły skutek.
Choć może bardziej niż perswazje Dachowskiego chłopów powstrzymało przed rabunkiem wspomnienie herbaciarni „Towarzystwo Trzeźwych”, którą dziedzic otworzył w Leśkowej, gdzie bezpłatnie częstował ich herbatą i cukierkami. Wzorowy wręcz za czasów Dachowskich park angielski jest dziś porośnięty dziko rosnącymi drzewami. Dlatego pałacu prawie nie widać z żadnej strony. W pobliżu parku ocalał stary garaż i stajnie, gdzie Tadeusz Dachowski pielęgnował konie rasy angielskiej – powód dumy i chluby. Jeździł do Anglii, by nauczyć się jeździectwa, i przywiózł do Leśkowej kilka rysaków (konie o bardzo szybkim kłusie).
Co czeka tę perełkę architektury, nie wiadomo. Jeżeli zostanie sprzedana w prywatne ręce, istnieje ryzyko, że do pałacu już nie będzie się można dostać i żadne dogadzanie strażom nie pomoże. Z Leśkowej znowu wracamy do Monastyrysza i drogą w kierunku na Humań dojeżdżamy do skrętu na Chałaidowe. Wznosi się tam murowana cerkiew, ale nie ona jest naszym celem. Jedziemy dalej do wsi Dibriwka.
W centrum, nad stawem, w sadzie stoi skromny parterowy dworek z kolumnami. To dawny majątek chorążego Józefa Jana Draczewskiego z 1845 roku. Za czasów sowieckich mieścił się tam i szpital, i dom kultury, i przedszkole. Jakieś pięć lat temu posiadłość niby została sprzedana pewnemu obcokrajowcowi, ale teraz najprawdopodobniej znowu jest własnością komunalną. Niestety, nie udało się sprawdzić, czy zostało coś z ozdobnych wnętrz.
Z Dibriwki wracamy na trasę Т-2403 i jedziemy do centrum powiatowego Chrystynówka. W pobliskiej Czajkówce (jeżeli się jedzie przez Ugłuwatkę) ocalał duży dom zagrodowy w stylu zakopiańskim, wybudowany prawdopodobnie przez rodzinę Hulanickich pod koniec XIX wieku. Do niedawna działał w nim dom dziecka. W środku zachowała się olbrzymia stiukowa rozeta z aniołami putto i dawna sala balowa.
Budynek ktoś kupił i powoli go odnawia. Wracając na trasę Humań-Niemirów i zmierzając w kierunku Winnicy, warto skręcić na pierwszym zakręcie w lewo do Szelpachówki. Ocalał tutaj dwór z końca XIX wieku, który należał do Józefa Czarkowskiego. Dom, chociaż mały, jest dość reprezentacyjny: ma ganek w stylu neogotyckim. Obecnie mieści się tam wiejski klub, który bardzo rzadko jest otwarty. W pobliskiej Jhubce też kiedyś stał dom zagrodowy Majakowskich, ale został po nim tylko magazyn. Drogi tutaj, o dziwo, są normalne. Hotele w obwodzie czerkaskim można znaleźć w Czerkasach, Kaniowie, Korsuniu Szewczenkowskim, Humaniu, Smili, Czyhirynie.
Dmytro Antoniuk, opracowanie Ania Szłapak
Marzec 2015 nr 3 (32) – Słowo Polskie
5 komentarzy
Tower
22 września 2015 o 08:22Byłem w 2005 roku w rezydencji Dachowskich w Leśkowej. Wszedłem za sprawą 2 litrów bimbru do środka zamku. Piękne wnętrza z malowidłami ściennymi, ozdobnymi gzymsami – ich pozostałościami wyglądają strasznie – są w opłakanym stanie. Nie ma praktycznie stropów, pozapadały się. Aby przejść trzeba iść przy samej ścianie uważając, aby nie zapadła się reszta. Jednak udało mi się dotrzeć na wieżę i zobaczyć wspaniały widok okolicy. Posiadłość jest doszczętnie zdewastowana. Zamknięcie pięknych dębowych głównych drzwi przez wojsko zostało zrobione na zasadzie wywiercono dwie duże dziury i przeciągnięto łańcuch. Nie ubliżając zwykłym porządnym ludziom jednak patrząc po stanie tamtejszych zabytków, to niestety mieszka tam straszna dzicz nie szanująca niczego nawet siebie. Serdecznie pozdrawiam Polaków, których w Leśkowej i okolicy mieszka naprawdę dużo i przez których byłem ugoszczony w iście polskim zwyczaju. Szczególnie Państwa Kochanowskich i rodzinę. Ukraina jest pięknym krajem, choć bardzo zaniedbanym. Jednak w miarę możliwości zwiedzajcie Ukrainę, może zrozumieją, że chroniąc zabytki na turystyce można zarobić. Pozdrawiam, Krystyn.
probolan 50
19 listopada 2015 o 10:15Genialnie napisane cieszę się, że udało mi się trafić na tak dobrze opracowany serwis.
probolan 50 http://dietanamase.eu/
Andrzej
7 kwietnia 2019 o 14:32Jestem wnukiem Tadeusza Dachowskiego do tej pory nie miałem odwagi pojechać do Leśkowej ale mój syn bardzo chce odwiedzić rodzinne strony przodków.
Jan
14 kwietnia 2020 o 07:51Czy mozna się skontaktować z Panem ,Panie Andrzędu w sprawie pałacu w Leśkowej?
Andrzej
27 grudnia 2020 o 14:13https://www.facebook.com/iza.dachowsk