Tak wygląda słynny „szwedzki humanitaryzm” w praktyce. To wyświechtane słowo nic już nie znaczy.
Szwedzkie władze odmówiły azylu politycznego uczestnikowi protestów na Białorusi z 2020 roku i deportowały go z powrotem do kraju. Natychmiast po przekroczeniu granicy został aresztowany przez białoruskie służby i wtrącony do więzienia – donosi Radio Svoboda, powołując się na Szwedzkie Radio.
Mężczyzna, którego nazwiska nie ujawniono, przybył do Szwecji z matką dwa lata temu i oboje wystąpili o azyl, gdyż uczestniczyli w demonstracjach po wyborach na Białorusi w 2020 roku i wobec obydwojga reżim wszczął sprawy karne. Białoruskie służby nadal identyfikują bowiem na podstawie zdjęć i nagrań uczestników tych protestów i aresztują każdego kogo mogą jeszcze schwytać.
Niestety, mimo oczywistego faktu, że powrót na Białoruś oznacza dla tego człowieka nieuchronne uwięzienie, szwedzkie służby migracyjne w 2023 roku odmówiły mu i jego matce azylu, a w zeszłym tygodniu deportowały.
Mężczyznę zakuto w kajdanki i wysłano samolotem do Wilna, skąd zawieziono na białoruską granicę, po której przekroczeniu natychmiast został aresztowany. Jaki los spotkał jego matkę – na razie nie wiadomo.
„Próbuję sobie wyobrazić, co myślą ludzie, którzy szukali schronienia na Zachodzie, a teraz w kajdankach są wiezieni na Białoruś, wiedząc że nie ma już dla nich żadnego ratunku. Jak rozpaczliwie patrzą przez okno, żeby na jak najdłużej zapamiętać drzewa i pola, bo nie wiadomo ile lat minie, zanim zobaczą je ponownie” – pisze białoruska publicystka emigracyjna Irina Chalip.
Szwedzki adwokat Stefan Kristic, który występuje w imieniu białoruskich uchodźców wyjaśnia, że działanie szwedzkich władz wynika z faktu, iż mimo gwałtownej eskalacji represji na Białorusi po 2020 roku, nie zaktualizowano oficjalnej oceny sytuacji w tym kraju.
Urzędnicy nadal stosują więc dawną, dość łagodną ocenę. Zgodnie z nią, z powodu deportacji nic złego się danej osobie nie stanie. Innymi słowy: cały świat to widział i o tym wie, ale nie szwedzcy urzędnicy. Oni mają swoje wytyczne, w których nic nie ma o żadnych protestach i masowych represjach, więc żadne prześladowania na Białorusi po prostu nie mają miejsca.
Szwedzki obrońca praw człowieka Martin Uggla z organizacji Östgruppen nie kryje oburzenia. Według niego, po 2020 roku Szwecja przyznała status uchodźcy tylko 3 procentom Białorusinów, którzy o to prosili! A pozostali? Wynocha. Pół biedy, jeśli nie deportują i zdąży się wyjechać do innego w kraju. Ale jeśli Szwecja odmówiła azylu, to samo zrobi automatycznie każdy kraj w UE.
Naszym zdaniem, białoruski uchodźca, który został deportowany na Białoruś, popełnił jeden niewybaczalny grzech: nie był muzułmaninem. Gdyby był, nie tylko dostałby w Szwecji azyl w tempie ekspresowym, ale do tego jeszcze ogromny zasiłek, mieszkanie, darmowe przejazdy, kursy języka i zawodowe i Bóg raczy wiedzieć, co jeszcze. Czy może by tak nie było?
I nieważne, że Białorusin, gdy tylko by mu na to w końcu zezwolono, pewnie natychmiast podjąłby jakąś pracę, był pożyteczny dla goszczącego go kraju i próbował samodzielnie popychać dalej własny los, w odróżnieniu od tych, którzy o żadnej pracy nawet nie chcą słyszeć, siedząc wyłącznie na zasiłkach. Nie biegałby też raczej z nożem po ulicach i nie podpalał samochodów.
Trudno w tej sytuacji nie wyciągnąć wniosku, że oparta na lewackiej ideologii bezduszna i bezmyślna szwedzka biurokracja jest takim samym złem, jak białoruski reżim. Sama może nikogo nie bije i nie wsadza, ale wydając niewinnych, szukających schronienia ludzi w łapy oprawców, staje się współuczestnikiem zbrodni.
Ciekawe, ile jeszcze takich przypadków wytrzyma sumienie tamtejszych urzędników? Szwecja nie jest w tym zresztą osamotniona. Niedawno służby Czarnogóry odmówiły azylu innemu Białorusinowi uzasadniając, że władze w Mińsku podpisały przecież szereg różnych międzynarodowych porozumień dotyczących migracji i praw człowieka, więc nie ma żadnego problemu. Aha, skoro podpisały to faktycznie nie ma.
Z kolei wiosną tego roku głośny był przypadek Białorusina Aleksego Wielkosielca, któremu służby imigracyjne Szwajcarii odmówiły azylu. Oto fragment uzasadnienia: „Białoruskie władze zatrzymują wprawdzie opozycyjnych demonstrantów, ale maksimum na 2 tygodnie, by poskromić ich wojownicze nastroje”.
To już zupełne kłamstwo, gdyż wyroki wynoszą obecnie minimum kilka miesięcy, najczęściej kilka lat, a czasem wręcz kilkanaście. I to nie za „obecne demonstracje”, gdyż żadnych nie ma i nikogo nie trzeba „poskramiać”, tylko za te sprzed 4-ch lat.
KAS
3 komentarzy
validator
30 sierpnia 2024 o 15:50Lewactwo od zawsze romansowało z islamem. Wystarczy trochę zgłębić historię.
Jagoda
30 sierpnia 2024 o 21:03A z Alasiem Bielackim w polskim wykonaniu było inaczej ?????????????????????/
Adam
1 września 2024 o 23:40Szwedzki Naród mądry…