Totalna czystka w szeregach ukraińskiej milicji drogowej. Minister Arsen Awakow najpierw zwolnił całą drogówkę w Obwodzie Mikołajowskim, a w poniedziałek – 625 funkcjonariuszy w Obwodzie Donieckim. Wkrótce ten sam los czeka prawdopodobnie kolejne obwody. Zwolnienia są natychmiastowe – od jutra.
W miejsce zwolnionych milicjantów mają być zatrudniani nowi. „Starym” Awakow postanowił jednak dać szansę – przejdą weryfikację, w tym badanie na wykrywaczu kłamstw, które ma potwierdzić, że nie brali łapówek, nie jeździli po pijaku i są lojalni wobec kraju. Tymczasowo bezpieczeństwa na drogach mają pilnować żołnierze MSW, czyli Specnaz.
Sygnały o totalnym łapownictwie wśród ukraińskich milicjantów pojawiają się od dawna. Raz po raz udaje się kogoś złapać na gorącym uczynku, ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Tym co przelało czarę goryczy i skłoniło Awakowa do radykalnego wyczyszczenia milicji był nagłośniony przez media niedawny skandal z łapówkami na posterunku Koblewo.
Po tym zdarzeniu minister osobiście pojechał do Mikołajowa. Ustawił w szeregu wszystkich, którzy byli na miejscu i oświadczył: „Od dziś cały skład milicji GAI (drogówki) jest zdjęty ze stanowisk i zwolniony. Ale macie szansę udowodnić, że jesteście uczciwi. Kto przejdzie weryfikację – będzie pracować dalej”.
Tymczasem informacje o patologii w milicji nadeszły też z Obwodu Rówieńskiego – pijany oficer drogówki potrącił tam 9-letnią dziewczynkę, a cały tamtejszy milicyjny zarząd usiłuje zatuszować sprawę, podrabiając nawet w tym celu dokumenty.
Z kolei w Obwodzie Kirowogradzkim pijany milicjant spowodował wypadek zabijając dwie kobiety, z których jedna była w ciąży. W tym samym obwodzie patrol zatrzymał podpułkownika milicji Siergieja Koziara, który nie dość, że był pijany i nie miał żadnych dokumentów to jeszcze jechał kradzionym samochodem bez tablicy rejestracyjnej i z przebitymi numerami.
Okazuje się jednak, że naczelnikowi milicji takie rzeczy uchodzą bezkarnie – podpułkownika Koziara nie spotkały za to żadne sankcje.
W Obwodzie Sumskim naczelnik milicji potrącił na pasach 18-letnią dziewczynę. Natomiast we Lwowie zatrzymany na drodze oficer milicji odmówił okazania dokumentów, urządził awanturę w czasie zatrzymania, a w końcu w ogóle stracił przytomność. Okazało się, że we krwi ma 2,1 promille alkoholu.
To tylko kilka ostatnich „wyczynów” bezkarnych stróżów drogowego prawa na Ukrainie. W rzeczywistości jest ich o wiele więcej. I stałą praktyką jest tuszowanie takich spraw przez przełożonych – piszą ukraińskie media.
Kresy24.pl
3 komentarzy
Walenrod
6 lipca 2015 o 20:16I bardzo słusznie !!! U nas powinno się zrobić to samo i to nie tylko w policji, ale i w prokuraturze, sądownictwie, skarbówce i innych urzędach państwowych.
bogdas
7 lipca 2015 o 09:23Czy na pewno „całą” ?
A w innych obwodach ?
obserwator
7 lipca 2015 o 11:43Na Ukrainie drogówka „od zawsze” uchodziła za akademicki przykład administracyjnego łapownictwa, nawet bez specjalnego ukrywania tego procederu.
Pocieszeniem niech będzie to, że w Polsce z taką skalą przestępczości w milicji nigdy chyba nie mieliśmy do czynienia, a sytuacja choćby zgrubnie podobna jak na Ukrainie skończyła się wraz z wprowadzeniem policji i nowych zasad obowiązujących w mundurówce. Też było wtedy parę spektakularnych spraw i zwolnień całych komisariatów, ale to już zamierzchła przeszłość. Konsekwencje „dorabiania” przez policjanta są zbyt poważne, aby dochodziło do łamania prawa na masową skalę. Oczywiście zorganizowane grupy przestępcze w ramach struktur policyjnych były i będą (od czasu do czasu ujawnia się takową), bo zmowa milczenia jest dużo większą gwarancją nietykalności niż ciche kombinowanie na boku.