Minister spraw wewnętrznych Białorusi przekonuje milicjantów, że ich życie zależy od tego jak szybko wyciągną broń.
-Broń bojowa jest na przykład dla celów przerwania działań przestępcy, gdy wszystkie inne metody już nie działają. I niczego strasznego w tym zdaniu nie ma. Przecież mój pierwszy zastępca miał na myśli użycie broni tylko z punktu widzenia przepisów i przywracania porządku prawnego. Nikt nie mówił, że będzie stosowane bez rozróżniania, wobec demonstrujących pokojowo – powiedział minister spraw wewnętrznych Białorusi Jurij Karajew komentując niedawne słowa swojego zastępcy Gennadija Kazakiewicza.
Karajew dodał, że jeśli człowiek popełnia dywersją albo zamach, okazuje aktywny sprzeciw wobec milicji, to będzie powstrzymywany wszelkimi środkami i sposobami, także użyciem siły fizycznej i broni palnej.
Karajew powiedział, że Białoruś to nie USA i milicjanci nie będę bez przyczyny używać broni. Jego zdaniem także we Francji, w Rosji i w Polsce policja jest bardziej stanowcza, a milicjanci białoruski są, jak się wyraził, najbardziej spokojni i tolerancyjni. Powiedział, że były przypadki gdy milicjanta „prawie zabili”, a on tylko w nogi strzelał. – Odpowiadają mi, że nasi milicjanci nie są gotowi, by zabić swojego mieszkańca, rodaka, mieszkańca swojego rejonu – stwierdził Karajew. Wyraził opinię, że w kraju „trwa wojna” napędzana bezkarnością i brakiem strachu. – Moim dzisiejszym zadaniem jest przekazanie każdemu milicjantowi, że twoje życie, przyszłość twoich dzieci i szczęścia twojej żony zależą od tego jak szybko i zdecydowanie wyciągniesz broń, że już cię zabijają, a ty ciągle próbujesz się z nimi dogadać – przekonywał.
Oprac. MaH, tut.by
fot. Belta, Wikimedia Commons, CC
3 komentarzy
Golgotan
28 października 2020 o 15:07Zapomniał chyba, że każdy kij ma dwa końce.
Borys
28 października 2020 o 15:13Widać o co chodzi. Jest problem bo ludzie się nie boją (brak strachu). Sowieckie podejście zastraszaniem zawiodło. Swoją drogą to milicja jest czymś innym niż OMON? Tzn. że milicja nie bierze udziału w pałowaniu „protestoli”? Cikekawe, ciekawe …. To może milicja zajęła by się nielegitymującymi się niby OMONowcami. W sumie nie wiadomo czy to są OMONowcy czy też jakieś „fałszywki”.
Andrew
28 października 2020 o 17:02Kto mieczem wojuje od miecza ginie, sługusie dyktatora.