Nie ma żadnych wątpliwości, że to decyzja Donalda Trumpa o wycofaniu żołnierzy z Syrii doprowadziła do tragicznych wydarzeń ostatnich dni. Na światło dzienne wychodzą jednak nowe fakty.
Po pierwsze, okazuje się, że prezydent wcześniej wiedział o planowanym tureckim ataku – poinformowała go o nim sama Turcja. Po rundzie bilateralnych rozmów prezydent USA stwierdził, że Turcy blefują i rzeczywiście usuną żołnierzy z planowanych kierunków ataku. Jak wiemy, Turcja nie blefowała. Ograny prezydent dopiero po fakcie zaczął wymachiwać Twitter-szabelką twierdząc ni mniej nie więcej, tylko to, że „jest gotów zniszczyć turecką gospodarkę.”.
Drugim wątkiem są przypuszczenia, że dla Trumpa cała sprawa była wygodną zasłoną dymną dla zwiększenia aktywności militarnej w Arabii Saudyjskiej, która według jego własnych słów „zgodziła się za nią zapłacić”. Prezydent USA ogłosił więc, że armia Stanów Zjednoczonych stała się wojskiem zaciężnym.
Amerykańscy komentarzy przywołują również dwa ważne fakty. Pierwszym był wywiad, jakiego udzielił po dymisji były sekretarz stanu Rex Tillerson, którym w niedbale zawoalowany sposób twierdził, że prezydent „nie lubi czytać”, nic nie wie, a przy podejmowaniu decyzji posługuje się instynktem. Drugi trop jest jeszcze bardziej niepokojący – były doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego (niezwykle istotne stanowisko w USA wyższe nawet niż minister obrony) prezydenta Trumpa generał Michael Flynn, właśnie oczekuje na wyrok w sprawie, w której obok innych przestępstw przyznał się do bycia „niezarejestrowanym obcym agentem (lobbystą)” (co w Stanach jest bardzo nielegalne) na rzecz … Turcji.
To, że Syria zastała pogrążona w chaosie nie musiało być więc przypadkiem.
TYT, NYT Oprac MK
foto wikipedia
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!