„Urodziłem się w Starobielsku w rodzinie mało wierzącej. O Cerkwi Prawosławnej Kijowskiego Patriarchatu dowiedziałem się dopiero w 2008 roku…” – z ks. Wołodymyrem Bezpałyjem, kapelanem sektora „A” w strefie działań antyterrorystycznych i proboszczem świątyni św. Wiry, Nadiji, Lubowi i ich matki Zofii Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Kijowskiego w Starobielsku rozmawia Wojciech Jankowski:
Czy jest to jedyna parafia kijowskiego patriarchatu w mieście?
W Starobielsku jest to jedyna parafia KP, ale w województwie mamy po jednej w Ługańsku i Biłowodzku.
Jak wiele jest parafii KP na Donbasie?
W obwodzie donieckim mamy ponad 120 cerkwi naszego patriarchatu. Ale jest to już inna diecezja.
Jak wygląda sytuacja wiernych KP na terenach okupowanych?
Obecnie bezpośrednie represje przeciwko nam ustały. W Ługańsku o. Anatolij odprawia nabożeństwa po ukraińsku. Otrzymał pozwolenie na posługę, ale przebywanie tam jest bardzo trudne. Wiernych ma niewielu, ale ludzie chodzą do cerkwi, bo tam pozostało wielu Ukraińców i wielu ludzi, którzy wychowali się w tej świątyni. To oni głównie tworzą tę parafię.
Czy wielu wiernych jest w samym Starobielsku?
Naszą świątynię wspierają przeważnie ludzie o poglądach proukraińskich. Odwiedzają ją również przesiedleńcy. Mają tu swój punkt wolontariatu. Przebywają w świątyni przed południem, żeby była otwarta i mogła istnieć. Ostatnio podczas odpustu było ponad 20 osób – a był to dzień powszedni. Było wiele nowych twarzy. Czasami odwiedzają nas żołnierze z różnych jednostek, ze sztabu. Tak ogólnie ilość patafian może być większa niż sto osób. Stałych wiernych, którzy odwiedzają świątynię co niedzieli, jest około 20 osób.
Jak udało się ojcu zbudować tu świątynię?
Udało mi się zorganizować świątynię w wagonie w przededniu Wielkanocy. Zwróciłem uwagę na ten opuszczony wagon. Początkowo planowano otworzyć w nim jakiś lokal. Udało mi się namówić właściciela, żeby przekazał wagon na świątynię.
Jak układają się ojcu stosunki z Patriarchatem Moskiewskim?
Większość tu są wiernymi MP. Jasne, że ich cerkwie mają więcej parafian. Ale nie powiem, żeby na nabożeństwach było u nich więcej ludzi. Chyba, że na święta. Co do naszych stosunków, to absolutnie nie zamierzam się z nimi kłócić. Jednak z ich strony odczuwalna jest jakaś wrogość, nieprzyjmowanie nas tu. Jednak nie wszyscy kapłani MP tak się zachowują. Są tacy, z którymi mam dobre stosunki. Pomagali mi czasami i nadal to czynią, ale robią to nieoficjalnie.
Czy ciężko być kapelanem w tych trudnych czasach?
Czy trudno być kapelanem, kapłanem, lekarzem? To jest powołanie i tę część pracy, którą należy wykonać, wykonuję. Kim jest kapelan – kapłanem przy jednostce wojskowej. Żołnierze to są ci sami ludzie, wierni. Praca jest o tyle trudna, że spotykam się z napięciami emocyjnymi i problemami wiernych, innymi niż w okresie pokoju. Trudno jest pracować w warunkach tak dużego napięcia. Męczę się, bo muszę przezwyciężać stany napięcia, ale jest to bardzo ważne i potrzebne. Bez tego odprężenia chłopcom byłoby bardzo ciężko, a nawet nie dałoby się wytrzymać te przeżycia.
Na ile potrzebna jest taka pomoc i Słowo Boże?
Na ile – to może odpowiedzieć każdy sam za siebie. Są różni ludzie w jednostkach. Na ile jest to im potrzebne? Tak jak potrzebny jest im tlen, tak potrzebne jest im Słowo Boże. Bóg jest potrzebny wszystkim, a oni rozumieją to lepiej, bo są w ciągłym niebezpieczeństwie, balansują na granicy życia i śmierci i dlatego rozumieją, na ile jest im to potrzebne. Jeżeli w cywilu człowiek wiele rzeczy odkłada „na potem”, to tu na ich oczach giną towarzysze, ich bracia i oni rozumieją, że mogą być następnymi. Rozumieją potrzebę zwrócenia się do Boga. Wiele problemów mają też oficerowie w jednostkach i dlatego uważają, że potrzebni są kapelani, żeby nieść pomoc duchową. Potrzeba nas tu wielu, ale, niestety, nie wystarcza nas.
Czy ma ojciec kontakty z żołnierzami innej wiary?
Naturalnie, mam takie kontakty. Mamy tu i muzułmanów, i grekokatolików, i protestantów. Obcuję i współpracuję z ich kapłanami, bo często wspólnie jeździmy na linię frontu i modlimy się.
Czy są tu kapłani rzymskokatoliccy?
Są, ale jest ich tu niewielu. W ciągu minionego roku spotkałem się z nimi tylko kilkakrotnie. Więcej jest tu grekokatolików, a rzymskich katolików jest niewielu. Czasami ktoś z nich przyjeżdża tu jako wolontariusz.
Skąd ojciec pochodzi?
Urodziłem się w Starobielsku w rodzinie mało wierzącej. O Cerkwi Prawosławnej Kijowskiego Patriarchatu dowiedziałem się dopiero w 2008 roku. Tu mieliśmy jedną cerkiew patriarchatu moskiewskiego, a i do niej nie uczęszczałem. Pojechałem na młodzieżowy zlot pod Równem. Było tam wiele prawosławnej młodzieży i tak trafiłem do cerkwi. A teraz jestem tu.
Tekst ukazał się w nr 23–24 (243–244) Kuriera Galicyjskiego 18 grudnia 2015 – 14 stycznia 2016
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!