Kaniów kojarzy się Ukraińcom przede wszystkim z pochowanym tutaj Tarasem Szewczenką. Polakom powinien zaś przypominać o ważnym wydarzeniu, które pokazało, że polskie aspiracje niepodległościowe mają nareszcie szansę się urzeczywistnić i Polska może stać się wolna po ponad 120 latach zaborów.
II Korpus Polski rozlokowany w okolicy Kaniowa w guberni kijowskiej został w nocy z 10 na 11 maja 1918 roku zaatakowany przez przeważające liczebnie oddziały niemieckie, dążące do jego rozbrojenia. Polskie gazety z maja podawały różne, czasami sprzeczne ze sobą, komunikaty dotyczące tej bitwy. Jak czytamy na łamach „Górnoślązaka. Pisma codziennego poświęconego sprawom ludu polskiego na Śląsku”, w numerze z 23 maja: „»Kuryer Lwowski« ogłasza następujące doniesienie »Kijowskiej Myśli« z 14 maja: Wczoraj ogłoszono w Kijowie obwieszczenie o rozpoczętem przez wojska niemieckie rozbrajaniu II korpusu wojsk polskich.
W pobliżu Kaniowa przyszło między wojskami polskiemi a niemieckiemi do nieporozumienia, które doprowadziło do starcia. W walce, jaka się następnie wywiązała między obu wojskami, wzięła udział także artylerya”. Przyczyny i przebieg tego starcia − jak donosiła „Nowa Reforma”, dziennik ukazujący się w latach 1882-1928 w Krakowie − przedstawiały się następująco: „Koło Kaniowa nad Dnieprem stał już od dłuższego czasu drugi korpus polski, pod generałem Osińskim, któremu Niemcy wzbronili przeprawy przez Dniepr.
Wojska niemieckie przegrodzone były od polskich czterokilometrowym pasem neutralnym; obie strony stały okopane. Między dowództwami toczyły się dłuższy czas rokowania. Niespodziewanie dnia 9 maja b.r. Niemcy postawili dowództwu drugiego korpusu ultimatum żądające złożenia broni, grożąc w przeciwnym razie użyciem siły zbroinej. Według zaś innych wieści zażądano też wydania ze składu korpusu wszystkich austryackich poddanych, czy to jeńców, czy też przynależnych do byłego korpusu posiłkowego.
Dowódca drugiego korpusu nie zgodził się na żądanie niemieckie, wobec czego doszło do starcia zbrojnego”. Kaniów kojarzy się Ukraińcom przede wszystkim z pochowanym tutaj nad Dnieprem Tarasem Szewczenką. Polacy zaś powinni pamiętać o innym ważnym wydarzeniu, które choć nie zaważyło bezpośrednio na losach niepodległości Polski, lecz pokazało Niemcom i Austriakom, że polskie aspiracje niepodległościowe mogą się nareszcie urzeczywistnić, że Polacy są gotowi do ostatecznej rozgrywki o uwolnienie swego państwa po ponad 120 latach zaborów.
Na znak protestu przeciwko niekorzystnym dla walczącej o niepodległość Polski traktacie brzeskim, m.in. na mocy którego kosztem ziem polskich utworzono Ukraińską Republikę Ludową, II Brygada Legionów Polskich przebiła się na wschód przez front rosyjsko-austriacki, gdzie połączyła się z innymi wojskami polskimi, wskutek czego powstał II Korpus Polski. Wojska polskie, które formalnie wykonywały rozkazy austriacko-niemieckie, rozlokowały się pod Kaniowem w guberni kijowskiej. Dowodził nimi generał Józef Haller.
Niemieckie dowództwo uznało takie zachowanie za złamanie postanowień traktatu i wystosowało do Polaków ultimatum złożenia broni. Ci odmówili i zaczęli się szykować do obrony. Niemcy, zaskoczeni odmową, wycofali żądania, tłumacząc się błędem. W rzeczywistości sami rozpoczęli przygotowania do zaatakowania Korpusu. „O godzinie pierwszej w nocy 11 maja zostałem zbudzony alarmem z placówki, która stoczyła bohaterską walkę. […] Z tej placówki był pierwszy raport o wtargnięciu Niemców na teren Korpusu.
Wkrótce także strzały karabinowe, jak armatnie dawały znać o toczącej się walce” − wspominał w „Pamiętnikach” gen. Haller. Walki trwały cały dzień. Mimo przewagi liczebnej po stronie Niemców, którzy otoczyli żołnierzy II Korpusu, polscy legioniści przeprowadzili brawurową szarżę na niemiecką piechotę. „Dużo piechurów zginęło od cięć szabel, reszta rzuciła się do ucieczki, do niewoli dostało się około 50 piechurów, dwa ciężkie karabiny maszynowe i pewna ilość broni ręcznej. Straty własne: jeden zabity i pięciu rannych ułanów” − pisał Andrzej Hlawaty w „Dziejach 6 Pułku Ułanów Kaniowskich”.
Niestety, wieczorem Polakom zaczęło brakować amunicji. Jednocześnie Niemcy, którzy ponosili w walkach z II Korpusem wysokie straty, wysłali do generała Hallera negocjatora. „(Niemcy) poprosili o zawieszenie broni, nie widząc potrzeby dalszego przelewu krwi. Widocznie mieli duże straty. Ja, siedząc od rana na siodle bez żadnego posiłku i całkowicie przemoknięty do nitki (…) odbierałem jeszcze meldunki od poszczególnych walczących oddziałów, aby się przekonać, czy jest możliwość dalszej walki.
Wprawdzie straty moich oddziałów nie były duże, ale meldunki o braku amunicji, tak karabinowej, jak i armatniej, były powodem mojej decyzji o przerwaniu walki” − pisał dowódca II Korpusu. Według wynegocjowanych warunków kapitulacji żołnierze gen. Hallera mieli powrócić do Polski nie jako jeńcy wojenni, lecz „bądź to dla wcielenia do wojsk polskich w Warszawie, bądź dla zdemobilizowania, z tym że cała broń miała być oddana również wojsku polskiemu”. Ale Niemcy złamali te warunki. Bezbronni Polacy zostali ograbieni i skierowani do obozów jenieckich. Część z nich wraz z generałem Hallerem zdołała zbiec.
Słowo Polskie, 2016 r. nr. 5 (46)
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!