Niech was nie zmyli toporny wygląd i chałupnicza produkcja. Naziemny robot-kamikaze Smajlik to prawdziwa „śmierć na kółkach”, która składa już pierwsze wizyty Rosjanom.
Na pomysł tej „wybuchowej pokraki” wpadło dwóch braci-amatorów z Obwodu Połtawskiego, kiedy zwykli żołnierze poprosili ich o zbudowanie robota ewakuacyjnego. Wyszedł mało „ewakuacyjny”, za to bardzo „agresywny”.
Można nim zdalnie sterować w promieniu 3 km, a jednorazowo pokonuje dystans 5 km. Najczęściej jest to tylko kurs tylko w jedną stronę, gdyż Smajlik zabiera zwykle ze sobą 21 kg ładunku wybuchowego. Solidna i odporna konstrukcja pozwala mu przedzierać się nawet przez gęste chaszcze i pokonywać głębokie jamy.
Bracia z pomocą sąsiadów „wyklepali” już w garażu 30 takich morderczych zabawek, obecnie wypuszczają po 5 tygodniowo i wyraźnie przyspieszają. Wojsko na froncie bierze je jak świeże bułeczki, tym bardziej że są tanie: 15 tys. hrywien (366 dolarów).
Za uzyskane pieniądze bracia kupują części do nowych Smajlików i tylko czekać, kiedy ruszy masowa produkcja. A tym, którzy myślą, że zaawansowany sprzęt mogą tworzyć tylko wielkie koncerny, a w żadnym razie „my ze szwagrem” przypominamy, że Bill Gates i Paul Allen też założyli kiedyś Microsoft w zwykłym garażu.
KAS
1 komentarz
Kocur
26 czerwca 2024 o 13:32Najprostsze jest najlepsze i najmniej awaryjne, nie wiem tylko czy ruskie zrozumieją treść napisu w jęz. angielskim. ;)) Chociaż właściwie, to nie zdążą go odcyfrować.