Mikołaj „Sierotka” Radziwiłł, był podróżnikiem pełną gębą: był w Niemczech, Szwajcarii, Włoszech i Paryżu, wybrał się też z pielgrzymką na Bliski Wschód i wszedł na piramidę Cheopsa. Zasłynął jako pierwszy polski egiptolog i człowiek, który tak pięknie opisał kameleona…
Bez wątpienia najważniejszym opisem szesnastowiecznej podróży na Bliski Wschód było dzieło Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła, powszechnie zwanego „Sierotką”, pod tytułem „Peregrynacja abo pielgrzymowanie do Ziemi Świętej”. Świadczyć o tym może ogromna jego poczytność. W ciągu niespełna 200 lat „Peregrynacja” doczekała się czterech „łacińskojęzycznych oraz siedmiu polskojęzycznych edycji”, a także tłumaczeń na niemiecki i rosyjski. Nic dziwnego w odróżnieniu on Anzelma, Tarnowskiego i Goryńskiego litewski magnat do przygotowania oficjalnej łacińskiej wersji swojego diariusza wynajął prawdziwego profesjonała od słowa, sekretarza samego króla Tomasza Tretera. To on nadał dziełu kształt opowieści w listach.
Nie uprzedzajmy jednak faktów. „Sierotka” był bardzo ciekawą i dość kontrowersyjną postacią jednak tytuł pierwszego z polskich egiptologów należy mu się na pewno. Od młodych lat był podróżnikiem pełną gębą. W czasie jednej z młodzieńczych podróży na zachód zetkną się z myślą kontrreformacyjną i zmienił protestanckie wyznanie swego ojca na katolicyzm. Z czasem jego religijny zapał rósł, by w wieku trzydziestu kilku lat toczony przez podagrę i kiłę ofiarować się do Ziemi Świętej. Ślub wykonał nie zrażony nawet faktem, że przy pierwszym podejściu musiał zawrócić z Wenecji, gdyż na Bliskim Wschodzie panowała wtedy zaraza.
Do Jerozolimy przybył na początku lat osiemdziesiątych XVI w. by na podstawie sześciotygodniowej tureckiej „wizy” zwiedzić tereny między Jerychem a Betlejem, które były obowiązkowymi punktami w planie podróży każdego peregrynatora. Oczywiście spędził również noc w Bazylice Grobu Pańskiego. „Przyszedłszy do klasztora, wzięliśmy, co było potrzeba na noc, i potem na nieszpór szliśmy już do Grobu Świętego. Tam wedle zwyczaju nieszpór zakonnicy zaczęli i odprawiwszy, z procesją się nagotowali z chorągwiami, a my, pielgrzymowie, za nimi po parze ze świecami. Tamże najpierw u ołtarza mniejszego w prawo drzwi, na którym jest sztuka wielka tego, przy którym biczowan Pan Chrystus (kamień tego słupa jest czerwony porphites, jako widzieć może, gdyżem go trochę przywiózł z sobą do kościoła nieświżskiego, który od tego słupa jest ułupiony), tamże już śpiewają hymnum […]. I tak się to odprawuje u każdego sanktuarium, a idąc od jednego do drugiego, hymn się śpiewa, który uczy i opowiada rzecz, która się działa na onym miejscu.”.

Strona tutułowa dzieła Mikołaja “Sierotki” Radziwiłła “Peregrynacja abo pielgrzymowanie do Ziemi Świętej”. Fot. Domena publiczna
Ten i inne opisy miejsc „dotkniętych przez Zbawiciela” dowodzą, że Radziwiłł, z żarliwością neofity, odczuwał prawdziwy religijny zachwyt w zetknięciu ze świętymi miejscami.
Jak się jednak rzekło był „Sierotka” podróżnikiem pełną gębą więc skoro dotarł już tak daleko nie odmówił sobie dalszych peregrynacji. „Przez wierzch sam góry Libanu, gdzie śniegi nigdy nie schodzą, przyjechaliśmy do miasta Balbech (Baalbek) , gdzie wielkim kosztem pałac zbudowany od Salomona, gdy pojmował za żonę córkę faraonowę […] O tym pałacu ci, co nowo opisują, różno piszą […] To jednak bezpiecznie świadczyć mogę, czemu się dobrze przypatrzył, że jako w Księgach królewskich ten pałac opisany, tak właśnie w Balbech widzieć go, że był budowany, albowiem że nie zburzony, a sam się tylko wali”.
„Sierotka” może był pierwszym polskim egiptologiem i wybitnym intelektualistą jednak dziś wiemy, że ten „Salomonowy pałac” to w rzeczywistości starorzymskie ruiny przebudowane w średniowieczu w celach obronnych. Opisy Libanu i Syrii, mimo tak śmiesznych pomyłek były później bardzo cennym źródłem dla historyków.
Droga naszego peregrynatora nie zakończyła się po przekroczeniu „gór Libanu” postanowił bowiem odwiedzić również Egipt. Podróż ta nie była ani prosta ani bezpieczna, o czym świadczyć może fakt, że do stóp piramid jego kompania nie dotarła w całości. Od dezyterii umarł nadworny cyrulik Radziwiłła. Wielkie wrażenie na magnacie musiał zrobić zarówno Nil jak i Kair, o którym zanotował, że jest pięć razy większy od Paryża. No i same piramidy, z grobowcem faraona Cheopsa w całej jego geometrycznej chwale na czele „Budowana ta jest wielka pyramis tym wielkim kwadratem, jakoby na kształt samorodnej góry, w czym sztukę osobną uczyniono, to jest, acz granowita, a co dalej ku górze węższa, jednak tak kamienie układano nierówno, które wapnem spojono, żeby widzieć, iż rzecz robiono i dziwnym misterstwem , a k temu żeby też niejakim obyczajem zdała się być górą przyrodzoną. Chodzenie na niej jest ciężkie dla miąższości kamienia, ale bezpieczne, wszakże sporo idąc, ledwiem za półtory godziny wszedł na wierzch. A tam na samym wierzchu jest plac płaski i szeroki i długi wszędzie po dziesiąci łokiet.”.
Nie tylko jednak, pomimo podagry, wspiął się na największą z egipskich piramid ale również zwiedził czeluście starożytnych grobowców. „Takżeć tam między nimi przy jednej dosyć wielkiej pyramide wpuściliśmy się w jedno antrum, głębokie kilkanaście łokiet, gdzie potem w skale pod ziemią naleźliśmy wiele antra albo pieczur, w których wielkie mnóstwo ludzi pochowanych było, z których ciał mumią biorą, bo tak twierdzą, że balsamem albo jakąś inszą kompozycją różnych maści i ziół pomazane bywały. Przeto, co to tam za rzecz była, czym je pomazywali, to już niechaj mędrszy o tym sądzą; jedna coś osobnego być musiało, że aż po ten czas od trzech tysięcy lat, i dalej jeszcze, jako historie piszą, nie dopuściło najmniejszemu członkowi spróchnieć”. Mumie, bo o nich przecież mowa zafascynowały magnata do tego stopnia, że postanowił… nabyć dwie w celu przewiezienia ich do Polski, czy raczej na Litwę.
To jednak się nie udało ponieważ w drodze powrotnej, podczas morskiej burzy, magnat dał się przekonać żeglarzom, że… trupy na statku przynoszą nieszczęście. Mumie trafiły w głębiny Morza Śródziemnego. Otrzymał wtedy też słuszne ćwiczenie od towarzysza podróży – księdza Szymona Białogórskiego, który dopiero, gdy kilkatysięcznoletnie trupy wylatywały za burtę, dowiedział się co też „Sierotka” w puzdrach do kraju ze sobą wiózł. Mumii nie udało się do Polski dowieźć, podobnie jak i wielu okazów egzotycznej fauny, dla których podróż na północ okazała się zabójcza.
Faktem pozostaje jednak, że „Peregrynacja abo pielgrzymowanie do Ziemi Świętej” zapisała się na kartach polskiej i światowej literatury i egiptologii. Co interesujące pełen tekst oryginalnego, polskojęzycznego diariusza magnata został zaprezentowany szerszej publiczności dopiero w XX wieku. Wtedy mogliśmy się przekonać, ile w dziele było Radziwiłła a ile Tretera. Najsłynniejszy fragment – opis kameleona jako stworzenia żywiącego się wyłącznie powietrzem okazał się być dziełem „Sierotki”.
Anna Rawia






Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!