Przed drugą wojną światową na ścianie pałacu Honestich przy ulicy Zarzecznej nr 7 w Wilnie wisiała tablica następującej treści: «W tym domu w 1918 roku mieścił się sztab Samoobrony Litwy i Białorusi». Samoobrona Litwy i Białorusi została utworzona w październiku 1918 roku w Wilnie i już 29 grudnia jej jednostki zostały włączone formalnie w skład Wojska Polskiego.
Samoobroną dowodził gen. Władysław Wejtko (1859-1933), a szefem sztabu był major dr Stanisław Bobiatyński (1887 – 1928). Organizatorem i dowódcą kawalerii był rotmistrz Władysław Dąmbrowski, który od 25 listopada 1918 r. dowodził konnym oddziałem, od 30 listopada 1918 r. – szwadronem kawalerii, a od 25 grudnia 1918 r. dowodził pułkiem ułanów wileńskich. Samoobrona Wileńska obejmowała swoim zasięgiem także teren powiatu lidzkiego i miejscowe, lokalne samoobrony. Wydarzenia z końca grudnia 1918 – początku stycznia 1919 roku w Wilnie tak opisuje Lech Wyszczelski w pracy «Wilno 1919-1920»: «Oddziały polskiej samoobrony, nie mogąc doczekać się pomocy od zarządu polskiego oraz przewidując, że 5 stycznia Niemcy przekażą Wilno bolszewikom, postanowiły samodzielnie zająć miasto.
Do pierwszych starć zbrojnych doszło już 31 grudnia. Do akcji przystąpił 3. batalion złożony z Polaków, byłych żołnierzy niemieckich. Zajęto ratusz przy ulicy Wielkiej. Przystąpiono do rozbrajania Niemców. Do potyczki doszło w rejonie Ostrej Bramy. Dochodziło też do innych incydentów zbrojnych. W tym czasie prowadzono rozmowy z dowództwem niemieckim, które zobowiązało się do opuszczenia części miasta, zatrzymując kontrolę nad Wielką Pohulanką i dworcem kolejowym. Polskie formacje samoobrony przygotowywały się 1 stycznia do obsadzenia miasta, gdzie utworzono linię demarkacyjną polsko-niemiecką. Władzę wojskową w Wilnie przejął gen. Adam Mokrzecki (1856- 1921). Wydał 1 stycznia odezwę, nawołując do porządku oraz «gwarantując bezpieczeństwo życia i mienia wszystkim, bez różnicy narodowości, zamieszkałym w Wilnie, zapewniając swobodę egzystencji politycznym partiom». Komuniści przeciwstawili się próbie opanowania Wilna przez Polaków. Nie dochodziło natomiast do większych incydentów z Niemcami, którzy ewakuowali się z miasta.
Walkę podjęli właśnie znajdujący się w mieście bolszewicy. Ich najważniejszy punkt oporu znajdował się przy ulicy Wroniej 7. Wieczorem 1 stycznia Polacy rozpoczęli atak na ten punkt oporu. Dowodził nimi rotmistrz Jerzy Dąmbrowski. Przeciwnik poddał się 2 stycznia o godzinie 14.00. Podczas potyczki zginęło 3 bolszewików, 5 popełniło samobójstwo. Byli to: Bonifacy Wierzbicki, szewc, Antoni Laudański, były ksiądz katolicki, Julian Szymielewicz, komisarz bolszewicki, Jankiel Szapiro, Żyd, agitator, były furman wileński.» Strzelał w swoją pierś, jak pisze Alwida Bajor, komisarz Roman Pilar von Pilchau (1895-1937) rodem z podwileńskich Mickun, kuzyn samego Feliksa Dzierżyńskiego, późniejszy generał CzeKa. «Pięć trupów «krasnych» legioniści odwieźli do kostnicy pobliskiego szpitala św. Jakuba. Do tegoż szpitala – pisze A.A. Bajor – na salę operacyjną odwieźli takoż niedoszłego męczennika komunistycznej idei, Romana Pilara». Ponadto 76 wzięto do niewoli. «Straty Polaków – pisze dalej Wyszczelski – wyniosły 1 zabitego i 4 rannych. Zdobyto znaczne zapasy broni, głównie poniemieckiej.
Miały liczyć ponad 1000 karabinów i 600 granatów. W nocy z 2 na 3 stycznia zgrupowanie opanowało dworzec kolejowy. Do miasta w tym czasie zaczęły zbliżać się regularne oddziały Armii Czerwonej. 4 stycznia w rejon Nowej Wilejki skierowany został 1 batalion, a na prawo od niego maszerowały dwie kompanie 4. batalionu. Pododdziały te zatrzymać miały przeciwnika, który skoncentrowany był w Nowej Wilejce, ale który, akurat w tym dniu, nie przejawiał na tym kierunku inicjatywy zaczepnej. Inaczej zachowywał się bolszewicki 5. pułk wileński, który 4 stycznia przystąpił do natarcia na Wilno. Były to pododdziały pułków pskowskiego, dowodzonego przez Mochnaczowa i wileńskiego, dowodzonego przez A. Zienkowicza. Rozpoczęły się zacięte walki. Polacy odparli pierwsze szturmy oddziałów Armii Czerwonej, brakowało im jednak amunicji. Nie były też przygotowane na podejściach do miasta i w nim samym pozycje obronne. Było to pierwsze starcie zbrojne Wojska Polskiego – co prawda oddziałów regularnych – z Armią Czerwoną. Nie zostało zaliczone przez historyków jako początek regularnej wojny polsko-bolszewickiej, ale nosiło pewną zapowiedź takowej wojny i to w niedalekiej przyszłości.
Tymczasem regularne oddziały Armii Czerwonej zbliżały się do Wilna. 1 stycznia 2. Brygada Strzelców Dywizji Pskowskiej znalazła się w rejonie Podbrodzia, a 3. Brygada Strzelców z tej samej dywizji zbliżała się do Wiłkomierza. Sąsiadem z lewej strony wymienionej dywizji była Dywizja Zachodnia, której czołówki osiągnęły Lidę i Baranowicze. Zadanie zajęcia Wilna otrzymała 2. Brygada Strzelców Dywizji Pskowskiej Władimira Olkiem wileńskim. 1 stycznia dowódca 2. Brygady Strzelców nakazał 4. pułkowi kierować się przez Podbrodzie na Mickuny, by wspólnie z 1. pułkiem zająć stację kolejową Nową Wilejkę. Na Wilno trasą z Podbrodzia przez Niemenczyn skierowany został 5. pułk wileński. Oddziałom tym nakazano na wypadek polskiego oporu likwidować go siłą. Generał Władysław Wejtko już 2 stycznia otrzymał informację, że oddziały Armii Czerwonej z trzech stron – od Niemenczyna, Mołodeczna i Lidy – zbliżają się do Wilna. Zarządził wysunięcie do Nowej Wilejki części sił, aby zablokować marsz przeciwnika. W rejonie tym ześrodkowane zostały: część 1. pułku ułanów wileńskich, 3. batalion i Legia Ofi cerska. W Wilnie pozostała reszta 1. pułku ułanów wileńskich, 4. batalion POW i inne drobne pododdziały.
3 stycznia rankiem doszło do walki pod Nową Wilejką. Straty ponieśli ułani wileńscy, którzy zmuszeni zostali do odwrotu. Bez powodzenia zakończył się także atak piechoty polskiej. Polacy wycofali się do Wilna. W tym dniu na Wielkiej Pohulance doszło do potyczki z Niemcami, zakończonej stratami, w tym ofi cerów. Największe zagrożenie stanowiły kolumny bolszewickie zbliżające się od Niemenczyna i Nowej Wilejki. Po walkach Polacy zmuszeni zostali do wycofania się do centrum miasta. Posiłki zmusiły bolszewików do zaniechania natarcia. Pomimo jego przerwania generał Stanisław Wejtko i jego sztab zdawali sobie sprawę z przewagi przeciwnika i własnej niemocy. Polakom brakowało amunicji. Rosjanie po pierwszych potyczkach z Polakami, które były dla nich zaskoczeniem, koncentrowali siły do decydującego uderzenia na Wilno. Zaplanowano koncentryczne natarcie na miasto.
Utworzono jednolite dowództwo, które miało przewodzić tej akcji. Najsilniejsze uderzenie kierowało się na centrum, a na skrzydłach do okrążenia przystąpić miano nieco później. Odmowę prowadzenia natarcia wyraziło dowództwo 5. pułku wileńskiego, zarzucając kierownictwu akcji nieumiejętność zaplanowania i kierowania nią. Do natarcia przystąpiło natomiast skoncentrowane w Nowej Wilejce. 5 stycznia rozpoczęła się całodzienna walka na przedmieściach Wilna. Potem Armia Czerwona przystąpiła do natarcia na centrum miasta. Tego dnia bolszewicy zajęli górującą nad miastem Górę Trzykrzyską. Ostrzeliwując ogniem artyleryjskim zwłaszcza dzielnicę Zarzecze, gdzie mieścił się budynek (pałac Honestich przy ul. Zarzecznej nr 7 -MJ) sztabu obrony Wilna, broniony przez POW-iaków. Do natarcia ruszyła piechota. 1., 2. i 4. batalion broniły południowego sektora Wilna, w tymZarzecza, zaś 3 batalion i kawaleria broniły podejść do Antokola. Przewaga bolszewików była tak duża, że wynik walk był z góry przesądzony. Cywilni przedstawiciele Rady Miejskiej zaproponowali gen. Władysławowi Wejtce zaprzestania dalszej walki. Obawiano się represji po zajęciu miasta szturmem. Z Warszawy dotarły natomiast informacje o braku możliwości nadejścia odsieczy. Wobec braku jakichkolwiek szans na utrzymanie się w mieście, 5 stycznia o godz. 19.00 kapitan Zygmunt Klinger podjął decyzję o zakończeniu walk i wycofaniu się z Wilna. Jej realizacja miała się odbyć 6 stycznia, kiedy to oddziały polskiej samoobrony miały przedzierać się na Rudniki, Raduń, Ejszyszki i Szczuczyn.
Wieczorem wydano rozkaz opuszczenia miasta przez oddziały polskie. Ewakuacja odbyła się w dużym chaosie. Nie było możliwości wywiezienia zapasów uzbrojenia, amunicji i żywności. Żołnierze nie byli przygotowani do długotrwałego marszu. Większość kierowała się w stronę Landwarowa. Niemcy utrudniali ewakuację, czasowo internując gen. Władysława Wejtkę i kapitana Zygmunta Klingera. Większość żołnierzy skupiła się w Białej Wace. Doszło z Niemcami do porozumienia, zawartego przez szefa sztabu wojsk polskiej samoobrony broniących Wilna kpt. Z. Klingera, na mocy którego oddziały te miały być bez broni przewiezione przez Niemców transportem kolejowym do Łap. Tą drogą dotarło do Polski 154 ofi cerów i 1035 szeregowych z 1. i 2 batalionu, którzy weszli następnie w skład tworzącej się Dywizji Litewsko –Białoruskiej». Natomiast rotmistrz Jerzy Dąmbrowski wraz z bratem sformował w Białej Wace pod Wilnem oddział partyzancki pod nazwą Wileński Oddział Wojsk Polskich. Dowódcą oddziału został jego brat, a Jerzy Dąmbrowski pełnił w nim funkcję zastępcy dowódcy i komendanta 1. Pułku Ułanów. Po przejęciu kasy byłej Samoobrony, w sumie ok. 140 tys. marek, bracia Dąmbrowscy na czele dwóch szwadronów kawalerii i batalionu piechoty (ok. 600 ludzi), wyruszyli przez Ejszyszki w stronę Grodna.
Oddział ten prowadził wojnę partyzancką przeciw bolszewikom na terenach Litwy i Białorusi. Walczył m.in. pod Różaną, zdobył Prużanę, fortecę Brześć Litewski, następnie zawrócił, dotarł do Pińska, zdobył Baranowicze i przeszedł koło Nieświeża. Mimo małych sił, poruszał się swobodnie po terenie okupowanym przez wojska bolszewickie, budząc wśród nich postrach. W kawalerii podrotmistrza Jerzego Dąmbrowskiego walczyło wiele później znanych osobistości międzywojennej Polski, m.in. Stanisław Cat-Mackiewicz i jego młodszy brat Józef Mackiewicz, hrabia Eustachy Sapieha, książę Włodzimierz Czetwertyński, hrabia Jan Tyszkiewicz, czy Jan Kalenkiewicz, ojciec Macieja Kalenkiewicza, późniejszego bohatera, żołnierza Armii Krajowej. Po włączeniu partyzanckiego oddziału braci Dąmbrowskich w skład grupy wojsk gen. Antoniego Listowskiego, oddział przemianowano na grupę operacyjną. Jerzy Dąmbrowski ponownie został zastępcą swojego brata. Podrotmistrzowi Jerzemu Dąbrowskiemu stopień rotmistrza zatwierdzono 24 kwietnia 1919 r. W czerwcu tegoż roku, podczas odpoczynku i reorganizacji w Lidzie, oddział Dąbrowskich stał się jednostką regularną WP; z kawalerii utworzono 13. Pułk Ułanów Wileńskich, natomiast piechota dała początek Lidzkiemu Pułkowi Strzelców (późniejszy 76. Pułk Piechoty). Jerzy Dąmbrowski został zastępcą dowódcy 13. Pułku Ułanów, w którym dowódcą był brat Władysław. Podczas ofensywy radzieckiej, latem 1920. bracia Dąmbrowscy sformowali 211. Pułk Ułanów.
Dowódcą pułku został mjr Władysław Dąmbrowski, a rtm. Jerzy Dąmbrowski jego zastępcą. Pułk ten 15 października 1920 wszedł w skład wojsk Litwy Środkowej i brał udział w walkach z Litwinami pod Rykontami, Rudziszkami, Lejpunami, Mejszagołą, Szyrwintami. Po zakończeniu działań wojennych, Jerzy Dąmbrowski pozostał w WP jako zawodowy wojskowy. W 1928 został majorem, a w 1932 r. mianowano go podpułkownikiem, był m.in. zastępcą dowódcy 4. Pułku Ułanów Zaniemeńskich w Wilnie. Dalsze losy Jerzego Dąmbrowskiego Podczas wojny obronnej 1939 r. ppłk w stanie spoczynku Jerzy Dąmbrowski objął dowództwo 110. Rezerwowego Pułku Ułanów, który 14 września wszedł w skład Brygady Rezerwowej Kawalerii «Wołkowysk» płk. dypl. Edmunda Helduta-Tarnasiewicza. Jego zastępcą był mjr Henryk Dobrzański, późniejszy «Hubal». Pułk początkowo działał na przedpolu Wołkowyska, a następnie przez Piaski – Mosty – Ejsmonty udał się w kierunku Wilna. Po otrzymaniu fałszywej informacji o kapitulacji miasta, skierował się na Grodno. Szedł wówczas w straży przedniej Brygady i realizował zadanie tłumienia komunistycznej dywersji w okolicznych miasteczkach i wsiach. W rejonie Grodna ppłk J. Dąmbrowski podjął decyzję (przez część badaczy uważaną za samowolną) odłączenia się od reszty Brygady. W nocy z 20 na 21 września Pułk przeprawił się na zachodni brzeg Niemna i skierował do Puszczy Augustowskiej, gdzie toczył walki z wojskami sowieckimi w rejonie Krasnego Boru i pod Dolistowem Starym nad Biebrzą, w czasie których poniósł znaczne straty. W tym czasie ppłk J. Dąmbrowski postanowił iść na pomoc oblężonej Warszawie.
Część oficerów zdecydowała udać się na Litwę lub powrócić do domów, na co dostali zgodę ppłk. J. Dąmbrowskiego. Pułkowi w nocy z 24 na 25 września udało się oderwać od nieprzyjaciela. Skierował się na południe na Łomżę, gdzie odebrano wiadomość, że Warszawa kapituluje. O świcie 28 września w rejonie Janowa koło Kolna chory ppłk J. Dąmbrowski rozwiązał resztki swojego Pułku (ok. 100 szabel), przy czym część ofi cerów i żołnierzy pod dowództwem majora Dobrzańskiego kontynuowała marsz na Warszawę, zaś sam ppłk Dąmbrowski z ok. 30 ułanami postanowił prowadzić dywersję na tyłach wroga w Puszczy Augustowskiej. Zaszył się na pewien czas na nadbiebrzańskich bagnach. W listopadzie chory ppłk Dąmbrowski przedostał się na Litwę. Po zajęciu Litwy przez ZSRR został ujęty w czerwcu 1940 roku przez NKWD i osadzony w obozie w Starobielsku. Za udział w walkach z bolszewikami w latach 1919-1920 został skazany na karę śmierci i stracony w więzieniu w Mińsku w nocy z 16 na 17 grudnia 1940 r., po straszliwych torturach.
MIECZYSŁAW JACKIEWICZ/Magazyn Polski Nr 12 (96), grudzień 2013
1 komentarz
Danka
8 maja 2014 o 12:25W następnej swojej książce pt. „WOJNA POLSKO – ROSYJSKA 1919-1920” profesor Lech Wyszczelski zmienił dowódcę wojsk walczących na ul Wroniej. Na str.50 pisze tak „Ich (bolszewików) najważniejszy punkt oporu znajdował się przy ul. Wroniej. Dowódcą oddziałów polskich walczących w Wilnie z własnej inicjatywy został rtm. Władysław Dąbrowski, następnie nominację tę otrzymał od gen. Wejtki. Wieczorem 1 stycznia Polacy dowodzeni przez rtm. Władysława Dąbrowskiego rozpoczęli generalny atak na punkt oporu bolszewików przy ul. Wroniej. Atakował drugi batalion kpt. Zujewicza i około 30 żołnierzy 3 batalionu por. Kaczkowskiego.” Jerzego Dąmbrowskiego nawet tam nie było. Poza tym w wojsku jest zawsze tylko jeden dowódca, to rtm. Władysław Dąbrowski dowodził oddziałem który nie poddał się Niemcom, to mjr. Władysław Dąbrowski dowodził 13 pułkiem ułanów i 211 pułkiem ułanów, a nie bracia Dąbrowscy. W latach trzydziestych w Wilnie myślano, że sławny major Dąbrowski to Jerzy i stąd jego popularność.