Prezydent Rosji Władimir Putin podczas obchodów rosyjskiego Dnia Zwycięstwa zrównał rusofobię z antysemityzmem czy rasizmem. Nie pierwszy raz Putin próbuje podłączyć rosyjską politykę historyczną pod silne w świecie zachodnim antyksenofobiczne nurty. W tym ujęciu Rosjanie mieliby być jak Żydzi czy inne prześladowane w historii (albo obecnie) narody czy grupy.
Z tym, że nie da się jednocześnie, jak Rosja, grać ofiary i jednocześnie zastraszać świata oraz własnych obywateli, zrzucać bomb, wysadzać obiektów, a przy tym wszystkim przedstawiać się jako tego świata zbawiciel. Paru partnerów na Zachodzie Kreml do tego może znaleźć, ale większości to nie przekona. Jak na to, co robią władze Rosji, to wręcz można mówić o rusofilii w świecie, a nie rusofobii. Gdyby tak zachowywał się mniejszy kraj, już dawno byłby izolowany niczym Korea Północna czy Iran. Coś takiego jak rusofobia istnieje dziś tylko w propagandzie Kremla. Kiedyś rzeczywiście była, jako część antyslawizmu Hitlera i nazistowskich Niemiec. Dziś jest co najwyżej kremlofobia, uzasadniona tym, co Kreml wyprawia, i podzielana także przez wielu Rosjan.
Marcin Herman
Tekst został pierwotnie opublikowany w „Gazecie Polskiej Codziennie” i na portalu Niezalezna.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!