Trzeba było dwóch tragicznych wydarzeń, by obudzić sumienie narodu i zahamować kontrowersyjny rządowy projekt reformy systemu sprawiedliwości.
W Rumuni doszło do masowych protestów po wyjściu na jaw dwóch szokujących spraw – porwania i zabójstwa dziewiętnastolatki i zniknięcia piętnastolatki, które obnażyły opieszałość i niekompetencję policji. Szczegóły pierwszej zbrodni były szczególnie oburzające – policja czekała na nakaz rewizji, którego nie potrzebowała, miała problemy z namierzeniem telefonu, a od operatora telefonu alarmowego porwana dziewczyna usłyszała, że powinna się rozłączyć gdyż blokuje linię. Dwie tragedie i nazwiska ofiar stały się katalizatorem dla niechęci opinii publicznej dla poważnych zmian w systemie sądownictwa.
Lansowana przez rząd reforma była wielokrotnie krytykowana przez Brukselę i Waszyngton, które uważały, że łamałaby ona zasadę praworządności i podważała zdobycze demokratycznych reform ostatnich lat, a także odbierałaby część narzędzi do walki z korupcją. Pozwoliłaby za to Liviu Dragneanie, liderowi partii rządzącej, który utracił bierne prawo wyborcze, gdy zastał skazany za oszustwa elekcyjne jakich dopuścił się w 2012 roku, na ubieganie się o mandat. Sąd Najwyższy (konstytucyjny), który wcześniej aż siedmiokrotnie przekładał termin wydania wyroku w sprawie reformy, w obliczu protestów przemówił jasno. Uznał ją za niekonstytucyjną.
frerl.org oprac MK
Foto Wiki
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!