Oddziały specjalne milicji Berkut rozproszyły przy użyciu pałek i gazu łzawiącego uczestników antyrządowej demonstracji w centrum Kijowa. Milicja zaatakowała demonstrantów o godz. 4.30 czasu polskiego.
Jeden z nich to dziennikarz Tomasz Piechal z portalu Eastbook. Drugi, Jacek Zabrocki, jest dyrektorem jednego z polskich koncernów na Ukrainie.
– Kiedy zaczęła się pacyfikacja, siedziałem na Majdanie. Miałem na sobie szalik z napisem Polska. Kiedy to zobaczyli „Berkutowcy” usłyszałem okrzyk: „Internacjonał!” i dostałem pałą po głowie. Padłem na ulicę. Ludzie odstawili mnie do ambulansu – relacjonował Zabrocki.
– Bito nas bardzo agresywnie, nie zwracając uwagi, że były tam osoby starsze i studenci, a właściwie dzieci. Bito pałkami, z całych sił. Mnie kilka razy uderzono w głowę a kiedy upadłem, byłem na leżąco kopany. Duża część rannych nie została odwieziona do szpitala, lecz do komisariatu. Ludzie mają połamane ręce, rozbite głowy. Jedna osoba na moich oczach dostała zawału serca – przekazał Piechal.
Polacy zwrócili się o pomoc do konsulatu Polski w Kijowie, gdzie obecnie przebywają.
„Pacyfikacja pokojowych demonstracji nie służy integracji europejskiej Ukrainy. Potępiamy przemoc w każdej formie” – zareagował na Twitterze rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych Marcin Wojciechowski po tym, jak ukraińska milicja brutalnie rozpędziła prounijną demonstrację i pobiła jej uczestników. Wśród pobitych byli Polacy.
„Brutalne rozegnanie Euromajdanu w Kijowie i pobicie obywateli RP będzie pogłębiać nieufność wobec intencji władz Ukrainy w Polsce i w UE” – brzmiał wpis polskiej ambasady w Kijowie.
Sytuację w podobnym tonie skomentował ambasador Stanów Zjednoczonych na Ukrainie Geoffrey Pyatt: „Wciąż pracujemy nad tym, by zrozumieć, co się stało, ale oczywiście potępiam użycie siły wobec pokojowych demonstrantów”.
W nocy z piątku na sobotę milicyjne oddziały specjalne Berkut rozprawiły się z uczestnikami demonstracji, którzy od ubiegłego tygodnia domagali się od władz podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Pobito i zatrzymano kilkadziesiąt osób; wśród pobitych są dwaj obywatele Polski.
Jeszcze w środę Janukowycz zapewniał, że władze nie będą rozpędzać protestów, ostrzegał jednak, że państwo ma wystarczająco dużo sił, by reagować na łamanie prawa. Odpowiadając na pytanie, czy milicja będzie likwidować protesty, Janukowycz powiedział wówczas: „Nie, nie będzie (…). To przecież pokojowa akcja”.
Ukraińska piosenkarka Rusłana, która poinformowała o milicyjnej akcji Polską Agencję Prasową relacjonowała: „Na Majdanie pobito studentów. Było ich tam około pięciuset. Nie było muzyki. Dzieciaki spały. Przyjechała milicja, zaczęła ich bić. Nogami, do krwi, kopali w plecy. Rozwozimy ich teraz po szpitalach”.
Pobici to pozostali na Euromajdanie, po piątkowych protestach z udziałem ok. 10 tys. ludzi, którzy domagali się ustąpienia prezydenta Wiktora Janukowycza i postawienia go w stan oskarżenia po tym jak odmówił podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.
Protesty na Ukrainie wybuchły 21 listopada, kiedy rząd ogłosił, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. Porozumienie miało być zawarte w piątek, na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Zgromadzeni na Majdanie demonstranci mieli nadzieję, że oświadczenie rządu to blef, z pomocą którego władze chcą uzyskać od UE większą pomoc finansową.
Gdy tego samego dnia w godzinach popołudniowych media przekazały, że obecny w Wilnie prezydent Wiktor Janukowycz jednak nie podpisał umowy, w centrum Kijowa pojawiły się liczne oddziały milicji, w tym funkcjonariusze specjalnej formacji Berkut. Doszło do przepychanek. Politycy opozycji ogłosili wówczas, że protesty będą kontynuowane, oraz że będą dążyć do usunięcia Janukowycza ze stanowiska szefa państwa.
Kresy24.pl za: UkrainaOnline, wPolityce.pl/PAP
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!