Szef węgierskiego rządu Viktor Orbán, który oskarża władze w Kijowie o próbę wpłynięcia na wybory parlamentarne na Węgrzech, poinformował, że 6 kwietnia podczas rozmowy telefonicznej z prezydentem Rosji Władimirem Putinem zaprosił go do Budapesztu na rozmowy pokojowe na Ukrainie.
Mychajło Podoliak, doradca szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy, nazwał pomysł Orbana „medialnym show”. Według niego, rozmowy rosyjsko-ukraińskie toczą sięon-line i nie ma na razie planów spotkania przywódców w Budapeszcie.
Rzecznik MSZ UkrainyOłeh Nikolenko powiedział w rozmowie z agencją Ukrinform, że jeśli Węgry naprawdę chcą pomóc zakończyć wojnę, to niech przestaną niszczyć jedność UE, poprą sankcje, udzielą pomocy wojskowej Ukrainie i zaprzestaną finansowania rosyjskiej machiny wojskowej.
„Nigdy nie jest za późno, by przejść na właściwą stronę historii”, powiedział Nikolenko.
„Machina wojskowa Rosji potrzebuje zasobów, aby kontynuować wojnę z Ukrainą. W tym kontekście deklarację gotowości do płacenia za rosyjski gaz w rublach uważamy za nieprzyjazne stanowisko wobec naszego państwa. Takie wypowiedzi są też sprzeczne ze skonsolidowanym stanowiskiem Unii Europejskiej, która w zasadzie odmówiła zaspokojenia kaprysu Rosji” – powiedział rzecznik MSZ Ukrainy.
Podkreślił też, że niechęć władz węgierskich do uznania niezaprzeczalnej odpowiedzialności Rosji za okrucieństwa armii rosyjskiej w Buczy, Irpieniu, Hostomlu i innych miejscowościach, oznacza świadome wzmacnianie w Rosji poczucia bezkarności i zachęcanie do nowych okrucieństw na Ukraińcach.
Według rzecznika MSZ na tym tle cynicznie wyglądają propozycje prowadzenia rozmów pokojowych między Ukrainą a Rosją w Budapeszcie.
oprac. ba na podst. ukrinform/ua
1 komentarz
qumaty
7 kwietnia 2022 o 12:36Nie ma nadzieii raczej, że wytrzeźwieją węgrzy. Od stu lat (czyli od końca I WŚ), Węgry robią polityczną głupotę za głupotą. Konsekwentnie w każdej możliwej wojnie wojnie stawiają na przegranych. W wyniku czego ich terytorium zmalało o 2/3. Teraz też stawiają na Putina, bo im Zakarpacie obiecał. Nawet na początku wojny w rosyjskiej prasie mapki się ukazywały z nowym „podziałem” Ukrainy. Ale nie wyszło. Znów głupota i krótkowzroczność, bo Rosja to nie jest siła która jest do tego dziś zdolna (świat też by się nie przyglądał biernie), a konsekwencje takiej polityki będą długofalowe. No ale kto głupiemu, głupoty robić zabroni?