O straszliwych czasach represji stalinowskich nakręcono dziesiątki filmów, napisano setki książek, ale wielu Białorusinów, podobnie jak Polaków, do tej pory nie wyobraża sobie skali tragedii, jaka miała miejsce w latach 30. i 40. w sowieckiej Białorusi, tragedii jaka stała się też udziałem Polaków z tzw. Zachodniej Białorusi.
Jak pisze białoruski historyk Igor Mielnikou na portalu istpravda.ru, po zakończeniu wojny z II Rzeczpospolitą, na terytorium Białorusi obowiązywał kodeks karny Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. We wrześniu 1928 roku, trzeci zjazd CKW BSSR VIII kadencji zatwierdził nową wersję dokumentu, która weszła w życie w listopadzie tego samego roku. Jeszcze do połowy lat 30. do białoruskiego kodeksu karnego wprowadzano zmiany, ale Konstytucja ZSRR z 1936 przewidywała, że w całym Związku Radzieckim będzie obowiązywał ujednolicony KK.
„Trzymam w ręku Kodeks Karny BSSR, opublikowany w 1940 roku. Druga część dokumentu, to „Przestępstwa kontrrewolucyjne”. Czym one były? Czy były to zbrodnie mające obalić, podważyć lub osłabić władzę robotniczo-chłopską sowietów, i wybrane przez nich na podstawie konstytucji ZSRR i konstytucji republik związkowych rządy?
Największym przestępstwem kontrrewolucyjnym była zdrada, rozumiana jako szpiegostwo, zdrada tajemnicy wojskowej lub państwowej, przejście na stronę wroga, ucieczka za granicę. Zgodnie z art. 63 A, uciekający za granicę żołnierz musiał liczyć się z tym, że wszyscy dorośli członkowie jego rodziny zostaną poddani karze pozbawienia wolności na okres od 5 do 10 lat, za to, że nie donieśli o jego przygotowaniach do ucieczki za granicę, zaś dzieci „zdrajcy” wysyłane na głęboką Syberię.
W artykule 65 kodeksu karnego Białoruskiej SRR, „za kontakty z obcym państwem lub jego poszczególnymi przedstawicielami w celach kontrrewolucyjnych” przewidziano śmierć przez rozstrzelanie. Oskarżony mógł zostać każdy obywatel radzieckiej Białorusi, którego krewni, na przykład, mieszkali w tzw. Zachodniej Białorusi.
I tak dla przykładu; ojciec pani Jadwigi Piotrowicz z powiatu kojdanowskiego, otrzymał w 1934 roku list od krewnych mieszkających za granicą, w Polsce. Natychmiast dowiedziały się o tym radzieckie specorgany. Cała rodzina została aresztowana i wysłana najpierw do Dzierżyńska, a następnie do więzienia w Mińsku. „Za współpracę z wywiadem zagranicznym,” ojciec został zabity, a ona została skazana na 10 lat katorżniczych robót.
Znalezienie się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie, też mogło mieć tragiczne skutki. Pożegnać się z życiem można było nawet za to, że np. w Mińsku lub w innym białoruskim mieście spotkałeś się z przedstawicielem konsulatu innego państwa, np. polskiego. Jeśli człowiek miał – jak wówczas mówiono „problem z kwestionariuszem”, mógł zostać oskarżony o współpracę z wywiadem zagranicznym.
Ofiarą takiej sprawy był Wasilij Antonowicz z Bobrujska, którego NKWD oskarżyło o współpracę z polskim konsulem i przekazanie mu tajnych informacji. Zazwyczaj enkawudzistom wystarczała poszlaka, żeby sprawę nakręcić. Jeśli obywatel sowieckiej Białorusi trafiał do „Amerykanki” (więzienie w Mińsku) jako oskarżony z artykułów 66-68 (szpiegostwo lub świadczenie wszelkiego rodzaju pomocy międzynarodowej burżuazji, etc.), to już nadziei dla niego nie było.
Nie mniej surowo karane były przestępstwa związane z „osłabieniem państwowego przemysłu, handlu, obrotu walutowego, czy systemu kredytowego, dokonane w celach kontrrewolucyjnych” (artykuł 69). Dla takich przestępców zastosowanie miał, jak mówili, ” najwyższy wymiar ochrony socjalnej” – śmierć przez rozstrzelanie.
Z kolei artykuł 74 wymierzony był przeciwko ludziom z kategorii „byłych”, czyli tych, którzy „walczyli przeciwko klasie robotniczej i ruchom rewolucyjnym za caratu, lub wspierali kontrrewolucyjne rządy w czasie wojny domowej”. Tak więc wszyscy ci, którzy brali udział w tworzeniu BNR, w walkach, choćby pośrednio przeciwko Armii Czerwonej w latach 1918-1921, nie mieli szans na przeżycie stalinowskich czystek.
Warto podkreślić, że za morderstwo w BSRR w latach ’30, „dawali” do 10 lat więzienia, za przestępstwa korupcyjne – do roku, za pędzenie bimbru – dwa lata, za kradzież mienia – od 6 miesięcy do 2 lat prac poprawczych.
Historia, oczywiście, nie musi się powtórzyć, ale proponuję współczesnym Białorusinom włączyć wyobraźnię; co by było, gdybyś żył w przedwojennej Radzieckiej Białorusi.
Wyobraź sobie, że Twój brat-siostra mieszka w pobliżu Mołodeczna, Pińska czy Grodna. No cóż, jesteś potencjalnym agentem obcego wywiadu. A jeśli twój krewny postanowił wysłać do ciebie list, to już po Tobie. A jeśli w latach 1918-1920 walczyłeś lub byłeś działaczem politycznym Białoruskiej Republiki Ludowej – idziesz pod ścianę, jako burżuazyjny nacjonalista. A jeśli z bronią w ręku, jesienią 1920 roku walczyłeś pod Słuckiem, sowiecki prokurator nie będzie miał żadnych wątpliwości.
Wreszcie, pojechałeś po służbie za granicę, albo będąc w stolicy Białoruskiej SRR przypadkowo szedłeś tą samą ulicą, którą akurat spacerował polski konsul, to koniec dla Ciebie i Twojej rodziny.
Jaki wniosek? W tych straszliwych latach 30., niemal każdy ze współczesnych mieszkańców niepodległej Białorusi, mógł zostać oskarżony za „przestępstwa kontrrewolucyjne” i znaleźć swoje miejsce spoczynku na Kuropatach.
Kresy24.pl/istpravd.ru
3 komentarzy
Polak z Białorusi
10 marca 2017 o 10:30Nie wielu się zmieniło w obecnej Białorusi. U nas do tych czas działają oddziały KGB, w dodatku tym się szczycą, a Minister SW na parad wkłada mundur NKWDisty. Metody również stosowane takie same, czyli kłamstwo w świadczeniach, szycie spraw „białemi nitkami”, podrzucenie broni, narkotyków i t.d….I to dzieje teraz są powszechne !!! na Białorusi.
Barnaba
10 marca 2017 o 13:37Ja byłem dwa razy na Białorusi i dotarłem najdalej do Mińska po drodze zwiedzając dawne polskie miasta. Wszędzie czysto i schludnie. Mnóstwo różnorakich służb mundurowych na ulicach i post sowieckie pomniki, drogi doskonałej jakości, tereny przydworcowe szczelnie ogrodzone i coś co rzuca się w oczy to zawsze na szczytach zakończone kłębowiskiem drutów kolczastych jak u nas na kryminałach. Jadąc pociągim zastanawiałem się dlaczego z okna pociągu nie można oglądać tego kraju ponieważ przez całą drogę wzdłuż torów jest pas zieleni, który ma to uniemożliwić. Jakieś to złowieszcze było jak dla mnie.
szero
10 marca 2017 o 16:40A może Białorusinom jeszcze mało represji i chcą więcej trupów w rodzinach. Zamiast pogonić Łukaszenkę i cały ten stalinowski syf, trwają nadal w marazmie i dają sobie pluć w twarz.