
Collage / fot. Techno.Bigmir.net
Od „Moskwy” się zaczęło i na Moskwie skończy? Tony trotylu już niebawem mogą spaść na rosyjską stolicę.
Ukraina pomyślnie zakończyła ostatnie testy zmodernizowanej wersji subsonicznych pocisków manewrujących zwiększonego zasięgu, tzw. Długich Neptunów. Eksperci przewidują, że ich wejście na uzbrojenie ukraińskich wojsk rakietowych może poważnie wpłynąć na balans sił w wojnie i sprawić, że dostawy pocisków ATACMS z USA nie będą już potrzebne.
Bojowy debiut Neptunów – jeszcze nie „długich”, ale zwykłych – morskich o zasięgu 300 km, odbył się już na samym początku wojny – posłały one wtedy na dno Morza Czarnego rosyjski krążownik „Moskwa”.
Od tego czasu w pocisku tym wprowadzono poważne modyfikacje i na bazie rakiety morskiej powstała wersja lądowa o zasięgu 1 tys. km i z mocniejszą głowicą bojową o masie 450 kg. To wystarczy, by skutecznie razić Moskwę i wiele strategicznych obiektów w europejskiej części Rosji: wojskowe fabryki, lotniska, składy amunicji.
Udoskonalono też system naprowadzania pocisku na cel. Ale największy atut Długich Neptunów polega na czymś zupełnie innym – pisaliśmy o tym niedawno, zobacz: Leci 3 metry nad ziemią, a S-400 niżej 5 metrów nie schodzi. Spróbujcie go strącić, powodzenia!
Próba generalna Długiego Neptuna odbyła się w nocy na 14 marca tego roku. Zdaniem ekspertów, to właśnie ten pocisk puścił z dymem dużą część rosyjskiej rafinerii w Tuapse w Kraju Krasnodarskim. Pożar gaszono 3 dni.
To była jednak zapewne tylko ćwiczebna przygrywka i wkrótce zapewne Długie Neptuny polecą w bojowe misje w głąb Rosji. Czy pierwszym celem będzie rosyjska stolica? Może Most Krymski? Tego, oczywiście, nie wiemy.
Równolegle z Neptunami ukraińscy inżynierowie intensywnie pracują też nad udoskonalaniem dronów bojowych, szczególnie tych z napędem odrzutowym. Już wcześniej skutecznie raziły one rosyjskie arsenały w promieniu 500-600 km, m. in. w obwodzie twerskim.
Teraz chodzi jednak o tu, by zwiększyć ich zasięg aż do 3 tys. km, co wymaga zabrania dużej ilości paliwa, a jednocześnie zachować jak największą moc uderzenia i zdolność unikania obrony powietrznej wroga – mówi Walery Romanienko z Ukraińskiej Akademii Nauk. Zapewne będzie to jakiś rodzaj maszyn typu „latające skrzydło” – przypuszczają eksperci.
Oczywiście samo opracowanie rakiet, czy nowych dronów nie wystarczy, konieczny jest rozwój ich produkcji masowej, a to z kolei zależy od dostaw niektórych kluczowych komponentów od zachodnich partnerów.
Jeśli jednak się to uda, nawet bardzo odległe cele w głębi Rosji przestaną być bezpieczne, w tym najważniejsze obiekty energetyczne: Ust-Ługa, Noworosyjsk, systemy energetyczne wzdłuż Wołgi i na Uralu.
W ocenie ukraińskiego dowództwa, kombinowane ataki dronowo – rakietowe – chociażby na rosyjskie obiekty energetyki – są znacznie skuteczniejsze, niż jakiekolwiek zachodnie sankcje. Oczywiście, o ile nie utrzyma się obecne moratorium na nieatakowanie takich obiektów przez obie strony.
Zobacz także: 30 razy mocne bum! Kolejny miliard dolarów w plecy?
KAS
4 komentarzy
Pol
28 marca 2025 o 21:24Początek końca ruSSkiej zgnilizny z zbrodniarzem puttlerem na czele! Z „wielkiej” roSSji zbrodniarz zrobi wielką wieś!
Kocur
29 marca 2025 o 09:28W takim razie czekamy na krzepiące wiadomości o debiucie nowego uzbrojenia.
Wielka Smuta
29 marca 2025 o 10:10Podróżuję po świecie, nadstawiam uszy i rosjanie to najbardziej wulgarny naród na świecie, ruskie świnie.
Adrian
30 marca 2025 o 00:07Ile razy użyto Neptonow od zatopienia Moskwy? W odległości 300 km od frontu brak wartościowych celów? Produkcja długiego Neptuna będzie równie masowa co krótkiego.