Niemiecka armia nie zareagowała i bezsilnie śledzi działania wroga.
Nad niemiecką „tajną” bazą wojskową koło Berlina, gdzie szkolą się setki ukraińskich żołnierzy, raz po raz pojawiają się „podejrzane drony” – ujawnia Politico. Prawdopodobnie są to rosyjskie maszyny szpiegowskie.
Przynajmniej część z nich kierowana jest tam z wrogimi zamiarami – przyznaje podpułkownik Bundeswehry Roland Besker. Prawdopodobnie jest to kolejne działanie Kremla w ramach kampanii destabilizowania zachodnich państw pomagających wojskowo Ukrainie.
Dowództwo niemieckiej bazy znalazło jednak „genialne” rozwiązanie: poleciło ukraińskim żołnierzom, żeby potraktowali obecność wrogich dronów jako część swojego szkolenia, gdyż na froncie zetkną się przecież z taką samą sytuacją.
W dniu pobytu dziennikarza Politico w bazie drony się wprawdzie nie pojawiły, ale ćwiczący ukraińscy żołnierze co i rusz nerwowo spoglądali w niebo. Przechwycenie lub zakłócenie dronów nie jest proste, gdyż nie można zablokować wszystkich częstotliwości – twierdzą niemieccy oficerowie.
Nie jest proste? Oczywiście, że jest. Pytanie tylko, czy ktokolwiek próbował. Przecież do tego właśnie służą systemy anty-dronowe, których zadaniem jest zabezpieczanie obiektów krytycznej infrastruktury, elektrowni atomowych, lotnisk i właśnie baz wojskowych. Chyba że w niemieckiej bazie… nie ma takiego systemu.
Również strącenie drona na małej wysokości nie jest żadną sztuką, jeśli widać go gołym okiem. W końcu nie są to zapewne rosyjskie Lancety, tylko jakieś zwykłe cywilne „zabawki” zaadaptowane na potrzeby szpiegowskie. Ale znowu należy zadać pytanie: a czy ktokolwiek próbował?
Podejrzewamy, że w obu przypadkach odpowiedź brzmi: nie. Nikt nie próbował tego robić, żeby nie narazić się na „jakiś skandal”. W lewackich mediach zaraz podniósłby się przecież krzyk, że niemieckie wojsko zestrzeliwuje cywilne drony, ogranicza wolności obywatelskie itp. Rosjanie doskonale zdają sobie z tego sprawę i cynicznie z tego korzystają.
Kiedy kraj z pacyfistycznym prawem i biurokratycznymi barierami zaczyna „bawić się w wojnę” sytuacja staje się lekko schizofreniczna. Jeśli poważnie traktuje się jakieś zagrożenie, to albo dopasuje się do tego prawo użycia środków specjalnych i odpowiednio wyposaży w nie wojsko, albo nie ma co pobrzękiwać szabelką i udawać, że się jest groźniejszym niż się jest. Rosja się na to nie nabierze.
Pozostaje zadać pytanie o stan systemu obrony powietrznej i ochrony kontrwywiadowczej w Niemczech. Jeśli wrogie drony mogą sobie bez problemu wlatywać nad „tajną” bazę wojskową w samym sercu kraju to coś chyba jest nie tak? A jeśli pewnego dnia któryś z nich nie ograniczy się do szpiegowania i uderzy ładunkiem wybuchowym?
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!