Szeregowy Ramil Szamsutdinow, który 25 października zastrzelił z broni służbowej 2 oficerów i 6 żołnierzy zeznał w śledztwie, że sięgnął po broń, gdyż tego samego dnia wieczorem miał zostać zgwałcony – taką obietnicę założył mu porucznik.
Do tragedii doszło 25 października tego roku w jednej z jednostek wojskowych w Kraju Zabajkalskim. Jej sprawca, poborowy Szamsutdinow zeznał przed komisją śledczą, że wcześniej gwałcono również innych młodych żołnierzy i teraz „przyszła kolej na niego”.
Wcześniej komisja śledcza ustaliła fakt jego konfliktu z jednym z oficerów, ale nie potwierdziła użycia przemocy fizycznej wobec żołnierza.
W swoich zeznaniach poborowy bronił się, że w chwili popełnienia zbrodni był zdesperowany, bo nie miał nikogo, komu mógł się poskarżyć, gdyż jego przełożeni sami go wcześniej bili i poniżali. Nie miał też możliwości ucieczki.
„Tego dnia obiecali, że mnie poniżą. Tak właśnie powiedzieli, uprzedzili, że zgwałcą. Tego dnia porucznik powiedział mi, że już po mnie, że to się wydarzy po warcie. Wiem, że wszyscy inni młodzi zostali już poniżeni. A tamtego wieczoru miała być moja kolej – nie miałem dokąd pójść, bo sami oficerowie mnie bili, nie wiedziałem co mam zrobić, uciekać nie było dokąd, wszystko zamknięte” – cytuje słowa poborowego Telegram kanał Baza.
W swoich zeznaniach Szamsutdinow wyraził ubolewanie, że ofiarami padli też niewinni koledzy.
„Szkoda tylko, że przypadkowo zastrzeliłem także dwóch chłopaków, którzy nie mieli z tym nic wspólnego” – przyznał.
Wcześniej komisja Ministerstwa Obrony, która prowadziła śledztwo ws. tego zdarzenia zapewniła, że żołnierze w tej jednostce nie byli prześladowani.
oprac. ba
1 komentarz
Jędrzej
7 listopada 2019 o 05:52wyzwoliciele…..